Nocny Alarm
Komórka obracała się na stoliku wydając z siebie nieprzyjemny, wibrujący dźwięk. Natarczywe buczenie wyrwało Agatę z głębokiego snu. Wyciągnęła rękę w stronę szafki i spojrzała na telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany jej bliżej numer.
- Tak? - spytała
- Bła… błagam - dał się słyszeć jęk jakiejś kobiety. Jej głos przybliżał się i oddalał, jakby miała trudności w utrzymaniu słuchawki. Nagle rozległy się trzaski, odgłos krztuszenia i kolejny jęk.
Agata całkiem już rozbudzona usiadła na łóżku. To nie był głupi żart. Rozpacz i strach w głosie nieznajomej wydawały się prawdziwe.
- Kto mówi? Co się stało? Halo! - dopytywała nerwowo Agata.
Bez odpowiedzi...
- Skąd pani dzwoni?
Głos w słuchawce zamilkł i jakby nasłuchiwał. Upłynęło kilka potwornie długich sekund i w słuchawce rozległo się długie, chrapliwe dyszenie. W Agacie zrodziła się nowa myśl - dręczy ją telefoniczny zboczeniec. Ale odgłos bardziej przypominał mruczenie dzikiego zwierzęcia niż mężczyzny.
- Kto tam jest? - zapytała po raz kolejny Agata - Halo! Proszę pani, wszystko w porządku?
Odpowiedział jej trzask Połączenie zostało przerwane. Agata odruchowo wcisnęła przycisk „oddzwoń”. Po pięciu sygnałach zgłosiła się poczta głosowa. Agata spojrzała na zegarek. Dochodziła trzecia. To nie mógł być głupi żart. Intuicja podpowiadała jej, że stało się coś strasznego. Przez myśl przeszło jej kilka dramatycznych scenariuszy. Kobieta na pewno potrzebowała pomocy i przypadkowo wybrała numer. I jeszcze to sapanie w słuchawce, jakby nie była sama, jakby ktoś wyrywał jej aparat z dłoni. Może została napadnięta - w domu lub na ulicy - i zanim straciła przytomność zdążyła jeszcze zadzwonić po pomoc.
- Co robić??- zastanawiała się gorączkowo Agata - Musze jej pomóc.
Zdenerwowana zadzwoniła na policję. Dyżurny wysłuchał jej relacji z obojętnością, po czym wyraził swoją opinię:
- Wygląda na głupi żart
- To nie możliwe - oburzyła się Agata. Jestem pewna, że stało się coś złego.
- No dobrze, sprawdzimy to - odpowiedział krótko policjant.
- Wyśle pan radiowóz? - zapytała z nadzieją w głosie
- Jak tylko będę wiedział dokąd. Na razie mam tylko numer telefonu.
- Chyba wystarczy tylko sprawdzić na kogo jest zarejestrowany - nalegała Agata.
To nie będzie takie proste - zasępił się policjant. - Dziękujemy za informację. W razie potrzeby skontaktujemy się z panią.
- Akurat - syknęła, kiedy odłożył słuchawkę. Wiedziała, że w policji obowiązują pewne procedury i znalezienie człowieka na podstawie numeru komórki może potrwać nawet kilka godzin. Ta kobieta mogła nie mieć tyle czasu. Agata postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce. Przyszła jej na myśl znajoma, która pracuje w jednej z sieci komórkowych. Bez zastanowienia wystukała jej numer.
- Cześć, słuchaj, to sprawa życia i śmierci - powiedziała. - Podyktuje ci numer, a ty mi powiesz, na kogo jest zarejestrowany.
- Zgłupiałaś?! - ziewnęła. - Niby jak? Przecież nie trzymam listy naszych abonentów w domu, a nawet gdybym trzymała, to takie informacje są zastrzeżone.
- Masz komputer i znasz hasła dostępu. Przy odrobinie chęci odszukasz człowieka w kilka minut. Posłuchaj...
Szybko opowiedziała jej o tajemniczym telefonie, rozmowie z policją i złych przeczuciach.
- Chyba nie chcesz mieć na sumieniu śmierci niewinnej kobiety? - dodała.
Pół godzin później Agata jechała już pod wskazany adres. Dotarła do bramy i natknęła się na pierwszą przeszkodę - domofon. Ale drzwi wcale nie były zamknięte. Pospiesznie wbiegła na drugie piętro i odnalazła właściwy numer mieszkania. Na tabliczce widniało nazwisko, które podała jej znajoma. Wszystko się zgadzało. Przytknęła ucho do gładkiej powierzchni drewna i wytężyła słuch. Ze środka nie docierały żadne głosy. Zapukała. Nic. Wcisnęła dzwonek. Tylko cisza. Z wahaniem nacisnęła klamkę. Drzwi otworzyły się bezszelestnie. Z duszą na ramieniu postąpiła na palcach kilka kroków. Kiedy mijała kuchnię dostrzegła kątem oka jakiś ruch. Pod stołem siedział kudłaty mieszaniec. Nie zaczął szczekać i nie warczał.
- Cześć piesku - odezwała się przymilnie Agata. - Gdzie twoja pani?
Na dźwięk słowa "pani" kundel potruchtał do pokoju obok. Agata z bijącym sercem poszła za nim. W pomieszczeniu panował bałagan. Zza kanapy wystawały nogi kobiety. Na parkiecie widniała kałuża krwi. Kręcący się po pokoju pies zostawiał za sobą mokre, czerwone plamy. Włamanie i napad - oceniła błyskawicznie sytuację Agata. Wycofała się na korytarz, żeby nie zacierać śladów i drżącymi palcami wystukała 997.
Policja przyjechała po kilku minutach. Chwilę później dało się słyszeć wycie karetki pogotowia. Zamieszanie zbudziło innych lokatorów, którzy wylegli na korytarz.
- Proszę tu zostać i z nikim nie rozmawiać - zwrócił się do Agaty jeden z funkcjonariuszy.
Na schodach pojawiła się ekipa medyczna i bez zbędnych ceregieli wkroczyła do mieszkania poszkodowanej. Po kwadransie ukazał się w drzwiach młody podoficer, który obrzucił Agatę dość dziwnym spojrzeniem.
- Proszę się rozejść! - krzyknął w kierunku gapiów. - Tu nie ma nic do oglądania. Proszę wrócić do domów i nie robić niepotrzebnego zamieszania.
- Jak to? - dało się słyszeć słabe protesty.- Czy coś się stało pani Grażynie?
- Nie ma powodów do niepokoju. Proszę nie utrudniać . Skontaktujemy się z państwem w odpowiednim czasie.
Agata pociągnęła funkcjonariusza za rękaw munduru. Jej ciekawość była na wyczerpaniu.
- Żyje?
- Żyje, żyje - uspokoił ją policjant.
- Dzięki Bogu - odetchnęła
- Zastanawiamy się właśnie, czy zawieść ją na toksykologię, czy do izby wytrzeźwień.
- Proszę? - Agata nie zrozumiała
- Pani ofiara napaści jest pijana w sztok. Śpi jak niemowlę i tuli do piersi butelką wina.
- A krew? - przypomniała sobie Agata. - Przecież widziałam plamy krwi.
- Jaka krew? - zdziwił się. - Czerwone wino, które malowniczo rozlało się po podłodze. Już kapitan da pani popalić. Tyle zamieszania o jedną pijaną babę ! Nie mogła pani sprawdzić co się stało? A w ogóle, to kim pani jest?
- Nikim. Zadzwoniła do mnie, prosiła o pomoc. Myślałam...
Agata zamilkła. Wydarzenia ostatnich godzin ułożyły się w jej głowie z pełna wyrazistością. To, co słyszała przez telefon, nie było jękiem konającej, tylko pijackim bełkotem. Kobieta krztusiła się winem, nie krwią, a jej zamierający głos był efektem złej koordynacji ruchowej. Sapanie, które wzięła za oddech bandziora, wydobywało się z gardła psa, a bałagan w pokoju ani trochę nie przypominał złodziejskiego plądrowania. Emocje przytępiły jej słuch, wzrok i zdrowy rozsądek. Postawiła na nogi pół kamienicy, policję, pogotowie ratunkowe i narobiła wstydu bogu ducha winnej kobiecie. Jej ponure rozmyślania przerwał odwrót ekipy śledczej i lekarzy. Wszyscy wyglądali na rozbawionych. Wszyscy prócz jednego mężczyzny - kapitana, o którym wspominał policjant.
- Pogratulować obywatelskiej postawy - rzekł z przekąsem. - A teraz, bardzo proszę, pójdzie pani z nami, porozmawiamy. Zapraszamy do radiowozu, spiszemy notatkę i wyjaśnimy kilka kwestii...
I tak oto Agata, powodowana troską o bliźniego, wpakowała się w niezłe tarapaty.
Komentarze [10]
2007-11-20 20:18
Ciekawie. Rzeczywiście,zdaje się być przewidywalne,a jednak zakończenie zaskakuje. Pozdrawiam :)
2007-11-18 11:11
Świetny tekst.
2007-11-16 19:46
Naprawdę świetny tekst…. i tylko powtórzę to co inni już napisali – bardzo zaskakujące zakończenie :)
2007-11-16 16:33
Hehe! My bad! Sylwia oczywiście!!! Ale sobie podobne pseudo wymyśliłyście.
2007-11-15 22:45
Jak zwykle Anka wyskakuje ze świetnym tekstem! Nie dość, że potrafi utrzymać w napięciu, to jeszcze zaskakuje takim zakończeniem całej historyjki. Widzę, że Pani Redaktor rozwija się coraz bardziej i efektywniej. Czekamy wobec tego z niecierpliwością na kolejne teksty.
2007-11-15 22:35
jak dla mnie, świetne :)
2007-11-15 21:39
chociaz ta znajoma mająca dostepy i hasła mocno podkolorowana, to zakonczenie rzeczywiscie nieoczekiwane:) i zaskakujące, fajne!
2007-11-15 19:16
Noo… niezłe niezłe :P :D pofratulować =) niezłe zakończenie :P
>L<:D
2007-11-15 19:08
bardzo fajny artykuł dobrze się czyta i nietypowe zakończenie Podoba mi się :)
2007-11-15 18:57
na początku byłam pewna, że wiem jak się to zakończy (banalnie i przewidywalnie) a tu zaskoczenie.. miło :) zdecydowanie mi sie podoba :)
- 1