Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

O szczęściu, czyli o niczym   

Dodano 2014-12-23, w dziale felietony - archiwum

Felico: Wiecie co? Wszyscy macie rację. Życie jest beznadziejne. Świat jest do niczego. Nie chcę już dłużej udawać, że jestem szczęśliwa, że gdziekolwiek spojrzę, dostrzegam piękno. Nie mogę być wieczną optymistką. Tak naprawdę to wszystko jest kłamstwem. Świat jest skażony, a za kilka lat, kiedy my, licealiści, staniemy się dorośli, nie będzie już niczego, co kiedyś nas cieszyło, a pozostanie jedynie ból. Prawdziwe piękno będzie wówczas reliktem przeszłości.

/pliki/zdjecia/szcz1.jpgA ludzie? Litości, jeszcze chwila i pozabijamy się wszyscy nawzajem o liczbę followersów na Instagramie, o akceptację. Jaki sens ma więc pozytywne nastawienie do naszej tak odległej i tak nieprzewidywalnej przyszłości, gdy uświadomimy sobie to wszystko? Muszę Was niestety zawieść - nie poznacie dziś pesymistycznej Felico. Powyższe rozważania to tylko stek bzdur, a ja nadal uważam, że życie jest i pozostanie piękne. Od narzekania mamy tutaj kogoś innego – Ulyssesie?

Ulysses: Jestem, droga Felico. Przepraszam Cię, ale przez ciekawość musiałem wysłuchać do końca pewnych niezanurzonych jeszcze w szambie życia panów z telewizora. Nieudolnie przekonywali mnie oni, że żywot młodego człowieka należy ukierunkować na takie tory, aby na starość mógł on dumnie powiedzieć: „Mieli rację. Dzięki ludziom, którzy pokazali mi drogę, jestem teraz szczęśliwy”. I niestety, za sprawą swej długoletniej ignorancji na wolność jednostki ludzkiej, zapomnieli oni chyba o tym, że szczęście jest pojęciem tak bardzo wykastrowanym przez ludzi go nieznających, iż pozostał po nim jedynie mały, w głębi duszy smutny piesek, któremu nie dane było zaznać pełni życia. Skazany na braku własnego losu w łapie, wytresowany przez właścicieli, którzy wkradli się do jego serca niczym pasożyt, musiał przeżyć swoje i zdychać. W pewien sposób stał się on niewolnikiem, a wreszcie ofiarą samoistnego systemu szczęścia i za nic w świecie nie mógł się z niego wyrwać (mógł jedynie szczekać). Jeżeli byłaby to jakaś wybitna psina, prawdziwy buntownik, uśpiliby ją znacznie wcześniej, niż uczyniłoby to brutalne acz szczere życie. Uśpiliby jej nadzieje, ośmieszyli, a na końcu znienawidzili – tak jak nas, młodych ludzi, przed którymi otwierają się właśnie wrota wielkiego świata... Świata, który kastruje nas swą pogonią i chęcią akceptacji takimi, jakimi nie jesteśmy. Lekko banalnie to brzmi, ale cóż...

/pliki/zdjecia/szcz2.jpgFelico: Zaraz, poczekaj chwilę... Myślisz, że nie ma innych drzwi do tego czekającego na nas świata? Przecież wszystko zależy od perspektywy! Jeżeli mały, smutny piesek wie, czym jest bunt i rozumie choć w niewielkim stopniu, jak funkcjonuje dzisiejsze społeczeństwo – znaczy to tyle, że potrafi wykazać się sprytem i czmychnie wszelkim kastracjom, a następnie odmówi największym pokusom naszego świata. Poza tym każdy ma prawo do szczęścia – nawet wtedy, jeśli jest ono, jak sam powiedziałeś, wykastrowane, bezbarwne i znikome. Ale wojnę tę przegrywamy dokładnie w chwili, gdy uznajemy, że owo prawdziwe szczęście już nie istnieje i przestajemy go szukać. Dopiero wtedy stajemy się niczym ten mały piesek, bezbronni i podatni na tresurę. Nie warto się więc poddawać. Tutaj chodzi o naszą przyszłość, kochani! Tyle dobrego nas jeszcze czeka! Bądźmy radośni i pełni życia, chciejmy poznawać świat i ludzi, a na pewno prędzej czy później odnajdziemy to prawdziwe szczęście! Bo ono istnieje. I nawet Ty, Ulyssesie, nie wmówisz mi, że nie.

Ulysses: Oczywiście, że istnieje. Chociażby w alkoholu, w narkotykach czy w miłości fizycznej. To między innymi właśnie tam ukryta jest droga do prawdziwego szczęścia, którego nie sposób nam udawać. Oczywistym jest także, że prawdziwe szczęście nie objawia się w efekcie naszej wiary w to, że ono istnieje, albowiem jego byt jest oczywisty. Ono po prostu żyje w każdym z nas, głębiej lub płycej, tylko aby je wydobyć z naszych jelit, potrzebujemy specjalnych wędek, zwykle w postaci bodźców zewnętrznych zwanych również (przez tych niezanurzonych w szambie) „upodleniem”. I być może świat jest nieco szalony, ale tych bodźców jest coraz to mniej, a ich ostatnie egzemplarze prowadzą nas do najgorszych i najbiedniejszych zakamarków świata, czyli miejsc nieskażonych przez współczesną cywilizację „postępu”, gdzie ludzie nie potrafią jeszcze udawać szczęścia, gdzie ludzie żyją z prądem życia, z jego mądrością, która niejednokrotnie przewyższa ich własną. Oni odpuszczają, po prostu odpuszczają światu jego bezsensowny wyścig, całkiem nieświadomie żyjąc zgodnie z pierwszymi naukami Buddy i całkiem nieświadomie będąc przy tym szczęśliwymi. A mówiąc tak na marginesie, osobiście uważam, że te uniwersalne lekcje odpuszczania światu powinny zastąpić nam – w większości młodym ludziom – zajęcia z religii katolickiej, która oparta jest przecież na niepotrzebnym bólu.

/pliki/zdjecia/szcz3.jpgFelico: Autentycznie przeraża mnie Twoja definicja szczęścia. Ale z jednym się zgodzę – świat jest nieco szalony. I w tym swoim szaleństwie tak się zatracił, że w dniu, kiedy przyszliśmy na świat, w mailu powitalnym czekały na nas piękne życzenia, ale nie było tam najważniejszego – mapy do szczęścia. A może świat zrobił to z premedytacją? A teraz patrzy, obserwuje. A z jego notatek jasno wnika, że większość wybiera właśnie tę łatwiejszą drogę. Drogę, która niestety nie zaprowadzi ich we właściwe miejsce. Gdyby mieli mapę, może dostrzegliby w porę, że jest to ślepa uliczka, a na jej końcu czeka wspomniane wyżej upodlenie. Jednak trudno mi nazwać to szczęściem, Ulyssesie. Nieustannym szukaniem i błądzeniem – tak, ale nie szczęściem. Chciałabym móc sypnąć garścią porad i wskazówek, ale jest to niestety niewykonalne. Mogę mówić o banałach takich jak miłość, radość z dnia codziennego, nadzieja… Jasne, mogę powiedzieć, że to właśnie jest szczęście. Ale ludzie i tak nie posłuchają, oni nie chcą prostoty, świadomie ją odrzucają. Dlaczego teraz każdy uważa, że tylko poprzez skomplikowane procesy możemy osiągnąć sukces? Gdzie się podziała choćby miłość, która niegdyś była jedyną drogą ku szczęściu?

Ulysses: Wspomniana przez ciebie „mapa do szczęścia” istnieje, owszem, ale prowadzi ona przez wszelkie przeciwności losu, przez ból, cierpienie, łzy czy przez pestki w mandarynkach. Jeżeli zdecydujemy się i podążymy zgodnie z jej wskazówkami, rychło okaże się, że wróciliśmy dokładnie w to samo cuchnące miejsce, z którego rozpoczęła się nasza wędrówka. Czy była to więc daremna podróż? Otóż nie. Dzięki doświadczeniu, jakie zyskaliśmy w jej trakcie, możemy wreszcie odnajdywać w sobie te wartości, których wcześniej nie zauważaliśmy, których nie byliśmy w stanie dostrzec z naszym ograniczonym rozumem. Przede wszystkim możemy dostrzec tę zarazę – miłość. Miłość potrzebuje doświadczenia. Wiele trzeba przeżyć, żeby jej zaznać (lub wiele trzeba za nią zapłacić), ale jest także w pewnym sensie nieco smutnym pojęciem, bo jest takim ukoronowaniem naszego monotonicznego życia, jego szczytem. Mówiąc to z perspektywy licealisty, nie mogę mieć oczywiście niezachwianej pewności, że jest to prawda. Chciałbym w to wierzyć, z tym się zgodzę, ale nie dane było mi tego dowieść, ponieważ w naszym wieku miłość najzwyczajniej w świecie nie istnieje – istnieją jedynie zauroczenia. Jedyne, co ja wyniosłem ze swojego dotychczasowego doświadczenia, to stwierdzenie, że „miłość żąda odrobiny przyszłości”. Zadając mi teraz pytanie: „Czy miłość oraz wszystkie zauroczenia z nią związane to dla mnie rzeczywiście szczęście?”, odpowiem, że nie. Dlaczego? Zyskałem doświadczenie, ale rana po tym chwilowym szczęściu zostanie ze mną do końca życia. Nawet pomimo tego, że w moim przypadku zadziałały „siły wyższe” (Bóg, rodzice albo ślepy los).

/pliki/zdjecia/szcz4.jpgFelico: Narzekasz. I do tego nie masz racji. Miłość w naszym wieku jak najbardziej istnieje. I nie mówię tu tylko o tym romantycznym uczuciu między dwojgiem ludzi, ale o tej miłości, której doświadczamy na co dzień od Boga czy rodziców. Miłość to jeden z najpiękniejszych darów i nie możemy jej przekreślać nawet ze względu na doświadczenie. Może idealizuję miłość i bardzo możliwe, że w przyszłości tego pożałuję, ale nie chcę całe życie bać się tego pięknego uczucia. Kto wie, co wydarzy się za miesiąc czy rok? Nie możemy bać się tego, co na nas czeka, a jestem pewna, że pośród wielu, wielu przeróżnych uczuć, na naszej drodze stoi także miłość. I to w każdej możliwej postaci. Jak ją ominąć? Może przeskoczyć? A może poddać się jej i pozwolić, by złapała nas w swoje sidła? Stoimy przed tym wyborem sparaliżowani ze strachu. Boimy się miłości, ponieważ w dzisiejszym świecie jest ona tematem tabu. Miłość nie istnieje, jest matematyka. Wszystko można logicznie wytłumaczyć. Jest zauroczenie, fajne cycki, jest seks. Nie ma już miejsca na miłość. Na tę prawdziwą miłość. Bo tę sztuczną i wyuzdaną widzimy na każdym kroku. I tak bardzo nie podoba nam się ten widok, że całkiem zrażamy się do tego uczucia. Niepotrzebnie. Głowa do góry, stawmy czoło miłości, a gdy tylko zobaczymy z daleka jej sylwetkę, pomachajmy jej na powitanie i zapytajmy, co u niej. Nie róbmy z niej wroga, a wręcz odwrotnie – zróbmy z niej swojego najlepszego przyjaciela.

/pliki/zdjecia/szcz5.jpgUlysses: Przeraża mnie twój optymizm, droga Felico. Dosłownie przeraża. Ludzie nie mogą odnajdywać we wszystkim powodu do uśmiechu, bo zwykle nie jest to prawdziwe szczęście, lecz jego próżne pragnienie. I być może masz rację, jestem takim nieco Jamesem Deanem, takim „buntownikiem bez powodu”, ale bacznie obserwując świat, stojąc u jego boku i niemal zawsze udając debila, zrozumiałem, że nie możemy oczekiwać od niego zbyt wiele, żeby potem zbytnio się nie rozczarować. Wiem, to banalne niczym cytat jednej z niezbyt rozgarniętych koleżanek z Facebooka, ale taka jest prawda. Szczęście jest pojęciem tak rozległym, iż nie ma potrzeby go definiować. Dla jednych oznacza: miłość, przyjaźń, uśmiech na twarzy, a dla innych z kolei: samobiczowanie, samogwałt albo wielkiego penisa... Dlaczego tak jest? Bo szczęście to kwestia doświadczenia i perspektywy, niczego więcej.

(Chwila zadumy)

A niech to, naprawdę napisałem „penisa”? Chyba nieco przesadziłem. Ale cóż, tak to już jest, kiedy muszę pisać o szczęściu, czyli o kolejnej rzeczy, na której kompletnie się nie znam. I wiecie co, drodzy czytelnicy? W tym momencie musimy zakończyć ten tekst, to całe lanie wody i darować sobie ten nasz patetyczny ton. Tak, to wyjątkowo dobry pomysł: skończmy to teraz, tak na nagle, bez optymistycznego akcentu na koniec... Bo pisanie o szczęściu jest bezcelowe.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.3 /58 wszystkich

Komentarze [5]

~emmm
2014-12-25 19:57

Bardzo lubię czytać teksty Ulyssesa, kilka artykułów naprawdę mnie zaciekawiło, chodź nie zawsze się z nimi zgadzam. Teraz czytając ten felieton przeraziłam się. To pesymistyczne podejście 17/18letniego nastolatka jest dla mnie nie pojęte. Cenię to, że napisałeś to co uważasz, ale momentami klepałam się w czoło. Trochę jest mi żal, kiedy tak młoda osoba ma takie podejście, ale to tylko moje zdanie. Sama mam całkowicie inne, nieco podobne do Felico. Najchętniej rozpisałabym się tutaj o szczęściu, ale nie ma to większego sensu. Mam nadzieję jednak, że kiedyś Ulyssesie znajdziesz tę miłość, która sprawi, że chodź trochę, minimalnie zmieni Twoje nastawienie. Znajdziesz po prostu swoje szczęście, które uwierz mi, wbrew pozorom, naprawdę istnieje :)
A na koniec przytoczę twoje słowa “Ludzie nie mogą odnajdywać we wszystkim powodu do uśmiechu, bo zwykle nie jest to prawdziwe szczęście, lecz jego próżne pragnienie.”
A co, nam-ludziom innego pozostało na tym świecie?
Felico bardzo mi się podoba twoje nastawienie i niektóre komentarze. Miło się czytało, chcę więcej!
Pozdrawiam :)

~adison
2014-12-25 18:49

ciekawy duet z was :) częściej piszcie razem!

~....
2014-12-23 20:11

Słaby tytuł :/
“... czy przez pestki w mandarynkach.” – najlepszy fragment! :D

~ginger
2014-12-23 19:44

zderzenie dwóch tak różnych spojrzeń na życie poskutkowało świetnym tekstem, krótko mówiąc: fantastycznie <3

~conchita
2014-12-23 11:31

Ulyssesie, dotychczas zachęcałeś mnie do czytania twoich tekstów, bo były specyficzne, inne w porównaniu do reszty jakie można tu znaleźć. Tym razem trochę przesadziłeś. Nie wiem skąd biorą się twoje wszystkie rewelacje i mądrości, ale tego nie da sie czytać. Chce powiedzieć: ‘Chłopie masz 17/18 lat, a o świecie wiesz więcej niż Ci na łożu śmierci.’ Zainspiruj sie słowami ‘ Wiem, że nic nie wiem’. Podejdź do świata bardziej dziewiczo, na życie nie ma przepisu, a Ty chyba sądzisz, że go znalazłeś. Za moich czasów mówiło się, że ktoś tak idiotycznie do życia podchodzi, bo go jeszcze dobrze nie zna…
Kurczę ciekawi mnie, czy w życiu tez w wykazujesz się takim, jakże pozornym, podejściem do wszechrzeczy. Na koniec chciałam życzyć miłości, doskonałej, obustronnej…ale najpierw musisz sie chyba zmienić!
Felico za to zazwyczaj czaruje swym optymizmem i muszę przyznać, ze cieszę się, ze przyszło jej pisać z takim smutasem, bo to twoje podejście z wyimaginowanego przeszło w realistyczne, prawdziwsze. Miłość istnieje, ale nie każdy sie jej doczeka, bo nie wszystko zależy tylko od niej!
Ulyssesie zgadzam sie z tobą jedynie w punkcie,w ktorym mówisz, ze szczęścia nie da sie zdefiniować i to co dalej następuje.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry