Oko – cz.2
Matyldę obudził delikatny powiew wiatru dochodzący od strony otwartego okna. Gdy otworzyła oczy, zauważyła, że coś jest inaczej. Niby obudziła się jak każdego poranka, ale tym razem przywiązana była białymi bandażami, a miejsce, w którym się obudziła, też wyglądało jakoś inaczej. Jej uszu dobiegał szum aparatury medycznej. W zdezorientowanym i zaszczutym umyśle zrodził się odruch ucieczki. Szarpała się i krzyczała, lecz więzy nie chciały puścić.
Błagalny skowyt, jaki wydawała, przyniósł jednak jakiś skutek, bo nagle do sali wbiegł roztrzęsiony i przerażony Nikolai.
- Co ty tu robisz, związali cię? - zapytał zdyszanym głosem.
- Uwolnij mnie, oni chcą mi zrobić krzywdę - poprosiła dziewczyna. Nikolai wyciągnął z kieszeni kawałek szkła z rozbitej butelki i trzęsącymi rękami zaczął rozcinać bandaże. Uwalniając jedną kończynę po drugiej mówił:
- Nareszcie widzę cię całą. Do dziś widziałem tylko twoje oko, które patrzyło na mnie przez dziurkę od klucza. Teraz będę już mógł się na ciebie napatrzeć. Gdy uwolnił Matyldę, chwycił ją za rękę i delikatnie poprowadził za sobą do wyjścia. Niestety, w drzwiach stanął doktor Teufel.
- A dokąd to się wybieramy? Nikolai i Matylda, cóż za piękna para, a i dzidziuś będzie… za chwilę… - mówiąc to wyciągnął zza pleców wielką strzykawkę ze środkiem usypiającym.
Nikolai szarpnął mocno Matyldę i powalając mężczyznę wydostał siebie i przyjaciółkę z zasadzki. Biegli korytarzem. Nagle dziewczyna stanęła jak wryta. Potężny ból sparaliżował ją i uniemożliwił dalszy bieg.
- No dalej, Matylda, uciekajmy! - zachęcał Nikolai bezskutecznie.
Dziewczyna upadała na posadzkę i zwijała się z bólu. Na brudnej koszuli pojawiła się plama krwi, która rosła z każdą chwilą. Nikolai próbował coś zrobić, ale był bezradny. Nic nie mogło ich teraz uratować. Dr Teufel silnym ruchem odciągnął zapłakanego Nikolaia i pchnął go na ścianę tak mocno, że mężczyzna stracił przytomność. Następnie podniósł obolałą dziewczynę, wziął ją na ręce i niósł ją do sali, z której przed chwilą uciekła. Gdy tak szedł powoli z Matyldę na rękach jego spojrzenie spoczęło na czterech grubych pielęgniarkach, które wchodziły właśnie po schodach i kierowały się do tego samego pomieszczenia.
Gdy Nikolai odzyskał przytomność, usłyszał dziwne odgłosy dobiegające z pomieszczenia, do którego zabrano jego przyjaciółkę. Po chwili te niepokojące odgłosy zamieniły się w śmiech i okrzyki triumfu. Ściany drżały drzemiącym w nich ładunkiem trwogi i gniewu, jaki się w nich odkładał. Nikolai wstał i ruszył powolnym krokiem w stronę Sali, z której biło teraz jasne światło. Ledwo trzymał się na nogach, dlatego poruszał się wolno sunąc rękomi po ścianie. Jego mózg nękany był w tym czasie dziwnymi, mrocznymi wizjami. Wydawało mu się, że ktoś za nim idzie. Czuł obecność istot, których nie potrafił nazwać. W jego oczach migały obrazy przedstawiające wykrzywione w morderczych męczarniach twarze, wizje istnień, które odbyły w tym miejscu prawdziwą gehennę. Nagle otworzyły się drzwi i wyszedł z nich dr Teufel, ciągnąc za sobą bladą jak ściana Matyldę. Niczym worek śmieci rzucił jej ciało na posadzkę. Wedy podeszła do niego pielęgniarka i wręczyła mu niemowlę. Dr Teufel uniósł je ku górze i krzyknął: „Nazywam Cię CHRYSTIAN!”. Gdy dostrzegł zdezorientowanego Nikolaia, powiedział:
- A ty co tu robisz? Masz tu tę swoją wywłokę! - wybuchnął śmiechem i wszedł z powrotem do jaśniejącego zimnym światłem pokoju.
Nikolai dotarł z ogromnym wysiłkiem do leżącej Matyldy. Pochylił się na nią i zaczął nawet coś do niej mówić, ale ona nie odpowiadała. Jej oczy spoglądały bezrozumnie gdzieś w siną dal. W końcu dotarło do niego, że dziewczyna nie żyje. Przytulił ją mocno i zapłakał. Nie mógł pogodzić się z jej śmiercią i z tym, że już jej więcej nie zobaczy. Był to dla niego potężny cios. I w tej chwili dotarło do niego, że nadal ma szansę uciec. Z żalem położył ciało Matyldy z powrotem na zimnej posadzce i spojrzał na nią po raz ostatni połykając łzy.
- Wybacz. Nie mogę zabrać Cię ze sobą, ale chcę zabrać widok, który będzie mi ciebie przypominał…
Po tych słowach Nikolai drżącymi dłońmi wydłubał prawe oko dziewczyny, schował je w dłoni i pośpiesznie zbiegł schodami w dół.
Koniec
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?