Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

One club man   

Dodano 2015-01-12, w dziale inne - archiwum

Rok 2015 rozpoczął się w świecie piłkarskim od chyba najbardziej szokującej informacji ostatnich lat. Żywa legenda Liverpoolu, Steven Gerrard, podjął bodaj najtrudniejszą decyzję w swoim dotychczasowym życiu i oświadczył publicznie, że po 29 latach (wliczając w to grę w drużynach juniorskich) opuści swój ukochany klub. Wielu kibiców na całym świecie nadal nie dowierza, a sympatycy tej drużyny nie chcą się z tym faktem pogodzić.

/pliki/zdjecia/ger1.jpgW programie brytyjskiej telewizji BBC Steven Gerrard oświadczył, że nie przedłuży kontraktu z Liverpoolem, który wygasa w czerwcu 2015 roku. Decyzja prawdziwie szokująca, jeśli uwzględnić fakt, że Steven jest niekwestionowaną ikoną klubu z Anfield. Nie tylko fani tego zespołu wiedzą, że jest on wychowankiem tego klubu (w akademii piłkarskiej Liverpoolu pojawił się w 9 roku życia), a w pierwszej drużynie występował nieprzerwanie od 1998 roku (rozegrał do tej pory 697 spotkań), zdobywając 180 bramek (6. miejsce w klasyfikacji strzelców). Z opaską kapitana tego zespołu na ręku, czyli od roku 2003, zdobył Ligę Mistrzów, Puchar UEFA, dwa Puchary Anglii, trzy puchary ligi i dwa Superpuchary Europy. W jego karierze brakuje jedynie trofeum za Mistrzostwo Anglii, którego Liverpool nie zdobył od 24 lat. Sam zawodnik skomentował całą sytuację tak:

"To najtrudniejsza decyzja w moim życiu. Taka, która męczyła mnie i moją rodzinę od dłuższego czasu. Wydaję oświadczenie już teraz, by menedżer i drużyna nie byli rozkojarzeni spekulacjami dotyczącymi mojej przyszłości. Od teraz aż do ostatniego kopnięcia w sezonie będę w pełni oddany drużynie, tak, jak byłem zawsze do tej pory. Liverpool jest tak dużą częścią naszego życia, że pożegnanie będzie bardzo trudne, ale myślę, że to dzieje się w najlepszym interesie wszystkich zainteresowanych, łącznie z moją rodziną i klubem. Zamierzam kontynuować grę w piłkę i choć teraz jeszcze nie mogę potwierdzić, gdzie to będzie, mogę zapewnić, że nie będę grał w zespole rywalizującym z Liverpoolem. /pliki/zdjecia/ger2.jpgMoja decyzja jest oparta tylko i wyłącznie na pragnieniu spróbowania nowego doświadczenia w karierze i w życiu. Mam nadzieję, że kiedyś - niezależnie w jakiej roli - będzie mi dane jeszcze służyć Liverpoolowi."

Jeszcze do niedawna byłem święcie przekonany, że Gerrard zostanie "one club man", czyli zawodnikiem, który przez całą karierę występował tylko w jednym klubie. Są oczywiście i tacy, którzy twierdzą, że nawet on nie chce już zostać w Liverpoolu, który gra w tym sezonie raczej nie najlepiej. Takie wypowiedzi można potraktować chyba tylko w kategorii złośliwego żartu, bo pozwolę sobie przypomnieć, że Steven nie opuścił tego klubu dziesięć lat temu i stanowczo odmówił Chelsea, choć podpisaniem niewyobrażalnie wysokiego kontraktu kusił go wówczas Roman Abramowicz. Piłkarze nie zwracają dziś większej uwagi na to, gdzie grają, byle hajs im się zgadzał. A Gerrard zadeklarował dawno temu, że nigdy nie opuści Liverpoolu i słowa dotrzymał. To prawdziwie niezwykła postawa w tym świecie. Teraz odchodzi ze swojego ukochanego klubu i nie do końca wiadomo dlaczego, bowiem przyczyn nie ujawnił, pozostawiając kibicom tylko domysły. Może to naiwne z mojej strony, ale ja uważam, że klubowych „legend” nie powinno się sprzedawać. To prawda, że wielu dzisiejszym zawodnikom słowo "lojalność" nic nie mówi, ale nadal są tacy, którzy je rozumieją i tylko decyzji trenerów mogą zawdzięczać to, że zmuszeni są opuszczania swoich klubów.

Przykład? Piłkarz, który - podobnie jak John Terry - jest ikoną dla Chelsea. Frank Lampard. Zarząd klubu zdecydował nie przedłużać z nim kontraktu, a zatem również musiał opuścić swój ukochany klub. Na szczęście szybko otrzymał ofertę od nowo powstałego klubu MLS, New York FC. W tym samym klubie miał grać zresztą David Villa. /pliki/zdjecia/ger3.jpgBiorąc pod uwagę fakt, że rozgrywki w Stanach zaczynają się dopiero w marcu, władze tego klubu postanowiły wysłać swoich zawodników na wypożyczenie. Villa zagrał w Melbourne FC w Australii, a Lampard, który nie miał ochoty grać w Australii, został wypożyczony do... Manchesteru City. Było to możliwe, gdyż obydwa te kluby sponsoruje szejk Mansour bin Zayed Al Nahyan. Lamps przystał oczywiście na tę drugą ofertę. Powiem wam szczerze, że gdy zobaczyłem go w koszulce City, to „kopara” mi opadła. Przecież jeszcze nie tak dawno wypowiadał się w mediach, że nie mógłby grać w żadnym innym angielskim klubie niż w Chelsea. No cóż, stało się. Miał być tylko rezerwowym, ale trener Pellegrini dał mu trochę więcej minut. W meczu z Chelsea zdobył nawet gola, ale – co warto dostrzec - nie celebrował go. Podoba mi się jednak reakcja kibiców The Blues, którzy mimo wszystko oklaskiwali go po tym golu.

Kolejny przykład? Andrea Pirlo. Facet, który od dziecka był kibicem Interu. Grał tam jednak krótko, bo w Interze nie poznano się na jego niesamowitym talencie. Pirlo odszedł więc z tej drużyny i… został legendą AC Milan, w którego barwach zagrał w 377 meczach, zdobywając 44 gole. Pirlo nie chciał też odchodzić z Milanu, ale wypchnął go stamtąd Max Allegri, który nie widział go w składzie. No cóż, skoro nie chcieli go w Milanie, to teraz jest jedną z najważniejszych postaci w Juventusie.

Wróćmy jednak do naszego "one club mana". Czy w dzisiejszych czasach zdarza się jeszcze, że zawodnik przez całą karierę gra w jednym klubie? Otwarcie wam powiem, że nie ma bata. Większości zawodników chodzi zwyczajnie o kasę, a kluby, realizując swoje zmieniające się co roku z różnych zresztą powodów budżety, /pliki/zdjecia/ger4.jpgobcinają generalnie pensje starszym piłkarzom. Bo przecież dziś stawia się na młodzież, a wielu trenerów uważa, że piłkarz po trzydziestce jest za stary, by móc jeszcze grać na wysokim poziomie. Nic z tych rzeczy, a potwierdzają to przykłady Lamparda i Pirlo.

Na koniec wrócę raz jeszcze do sprawy Gerrarda. Wprawdzie zawodnik nie podał powodów swojej decyzji i nadal milczy, ale ja jestem przekonany, że w jego przypadku również poszło o kasę. Rozumiem, że może nie gra on już tak błyskotliwie jak dawniej, ale to w końcu ikona The Reds. I chyba nie ma na świecie kibica, który nie szanowałby go właśnie za to jego bezgraniczne przywiązanie do barw klubowych. Taka sytuacja jest w moim odczuciu niedopuszczalna. Jedno jest pewne. Gerrard na zawsze pozostanie w sercach kibiców z Anfield, choćby następnym przystankiem w jego karierze miał być nawet Manchester United.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.8
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.8 /13 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry