Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Plotkary – cz. 2   

Dodano 2009-03-31, w dziale opowiadania - archiwum

Biologia, nowa dziewczyna w szkole i jeszcze ten cholerny deszcz. Może od razu powinna skoczyć z ostatniego piętra szkoły i oszczędzić wszystkim trudów uprzykrzania jej życia! Przynajmniej znowu byłaby w centrum uwagi. Już chyba nic nie mogło jej zaskoczyć. Brooke dobrze wiedziała, że nieszczęścia lubią chodzić parami, a może nawet czwórkami, jak nie całą grupą. Coś jeszcze się wydarzy.

Uczucie to rozchodziło się po całym jej ciele, poczynając od czubków wymodelowanych wczoraj paznokci, po końce niezwykle zdrowych i błyszczących włosów. I jak zawsze Brook nie musiała długo czekać na potwierdzenie swoich przypuszczeń. Rob stał na środku korytarza. Miał na sobie luźne, dżinsowe spodnie i bluzę z kapturem z logo szkoły. Nigdy nie przejmował się za bardzo tym, co na siebie włożyć i tak we wszystkim wyglądał świetnie. Wszystko byłoby idealnie, Brooke już kierowała się w jego stronę, gdy nagle dostrzegła powód swojego emocjonalnego wzburzenia.

Czarne szpilki od Jimmy'ego Choo idealnie komponowały się z „lekko” przerobionym szkolnym mundurkiem. Delikatnie podkręcone włosy opadały luźno na ramiona, a uśmiech rozświetlał cały korytarz i idealnie pasował do malinowego błyszczyka na jej ponętnych ustach. Oczy świeciły niebywałym blaskiem, tak, jakby ktoś ściągnął z nieba dwie gwiazdy i przemalował na niebiesko specjalnie dla niej. Niezwykła uroda Annabelle była wystarczającym powodem, by Brooke mogła ją znienawidzić. Czy musiała na dodatek podrywać jedyny obiekt jej westchnień?

- Hej Robbie - rzuciła Brookes, po czym lekko pocałowała go w policzek na powitanie.

- Podjedziesz po mnie dzisiaj, tak jak się umawialiśmy? - rzuciła, obserwując kątem oka reakcję Annabelle.

- Tak, jasne. - odparł z łobuzerskim uśmiechem. - Nie chciałbym być nieuprzejmy, ale właśnie weszłaś w słowo Ann.

- Och wybacz. Nie zauważyłam cię wcześniej - powiedziała z ironią i odwróciła się w jej stronę. Czy ona musiała być taka idealna?!

- Nic się nie stało – odpowiedziała słodko Annabel.

To była kolejna rzecz, za którą po prostu jej nie cierpiała. Była życzliwa i to dosłownie dla każdego. Oczywiście Brooke wiedziała, że za tą niewinną twarzyczką kryje się prawdziwa suka. Przekonała się o tym niejednokrotnie, tak jak większość dziewczyn z St. Barneys. Szybko jednak o tym zapominały, bo Ann była przecież taka „kochana”. Bleee... Brooke aż pociągało na wymioty od tej słodyczy.

- Rozmawialiśmy właśnie z Ann o dzisiejszej imprezie. Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli podjedziemy po ciebie razem?

Czy nie będzie jej przeszkadzać?! Oczywiście, że będzie! Miała ochotę oderwać jej głowę i nabić na jeden z tych jej wysokich obcasów. Nie dość, że pojawi się na imprezie, to jeszcze ma jechać razem z nią i jej ukochanym. Taka opcja nie wchodziła w grę!

- Tak, właściwie Rob to chciałabym, abyś przed wyjazdem pomógł mi z fizyki, bo w ogóle nie rozumiem o co chodzi panu Ronsonowi – powiedziała najbardziej uwodzicielsko jak tylko potrafiła.

- I musisz te zadania zrobić właśnie dzisiaj? Daj spokój! Wpadnę jutro i wszystko ci wyjaśnię. A dzisiaj przyjedziemy po ciebie koło 22.

Chciała już zaprotestować, gdy za łokieć pociągnęła ją do tyłu pani Poppy.

- Brooke, jak już pewnie słyszałaś, dzisiaj w szkole będzie nowa dziewczyna, nazywa się Lily. Jako, że jesteś jedną z lepszych uczennic, chciałabym, abyś oprowadziła ją po szkole. Czeka na ciebie w moim gabinecie.

No tak nowa. Zupełnie o niej zapomniała. Ten dzień chyba jest już skazany na porażkę. Szczerze, chyba wolała użerać się z jakąś Lily, niż stać tu i patrzeć jak Annabelle niszczy jej życie.

- Z wielką przyjemnością zrobię to dla pani. - odparła i powędrowała za dyrektorką do jej gabinetu, zostawiając za sobą Robbiego w szponach tej wrednej smoczycy.

Szła przed siebie, nie zwracając na nikogo uwagi. Nawet dwie gotyckie bliźniaczki ze starszej klasy przestały chichotać, gdy Brooke z poirytowaniem zmierzyła każdą z osobna powolnym, przeszywającym, ździrowatym spojrzeniem. To było absolutnie w jej stylu. Była niespełna trzy kroki od gabinetu dyrektorki, gdy do jej oczu napłynęły słone łzy. Odruchowo chwyciła telefon i napisała do Roba: Robbie nie daj się! Kocham… B. Już otwierała drzwi, kiedy w kieszeni poczuła wibracje komórki. Nie powstrzymała się i odczytała wiadomość: Nie martw się, nic mu nie będzie :-) Annabelle. Żałowała, że od razu nie weszła i nie zaczęła oprowadzać Lily. Nie dość, że całkowicie nie miała humoru na zawieranie przymusowych znajomości, to jeszcze ta cholerna Annabelle! Co ona sobie myślała? Co na to Rob?! JEJ Rob! Brooke starała się ochłonąć. Wiedziała, że w ostateczności może się wyżyć na nowej, lecz jako przykładna uczennica St. Barneys High School wolała się opanować.

- Nie daj się. Nie daj się… - powtarzała w kółko. Weszła.

- Chciała mnie pani widzieć, pani Po…

- Cześć! – rzuciła lekko blondynka ubrana w tunikę w pasy.

- Cz…cześć… - odpowiedziała z zakłopotaniem. – Nazywam się Brooke Crafford. – powiedziała, po czym wyszczerzyła swoje wybielane zęby w oszałamiającym uśmiechu rodem z Hollywood.

- Ja jestem Lily. Lily Deville.

Obie stanęły i przyglądały się sobie. Brook denerwował fakt, że spotyka ją dziś kolejna przygoda z blondynką. Lecz nie zraziła się tym faktem. Raczej ucieszyła. Na pierwszy rzut oka Lily może i była słodkim do bólu blond aniołkiem, ale miała w sobie coś rodem z diabła. Brooke znała się na ludziach i czuła, że nowa nie będzie dla niej byle koleżanką.

Lily oprócz ślicznej tuniczki miała na sobie czarne szorty, burgundowy żakiet od Chloe, zwykłe trampki, a jej popielate blond włosy spięte były wściekle czerwoną wstążką.

- Ładna bluzka. – rzuciła od niechcenia, lecz szczerze zainspirowana Brooke. – Dior?

- Dior? Chyba żartujesz. – ironicznie zaśmiała się Lily.

- Tylko zapytałam… - odparła zmieszana Brooke.

- Mój projekt. Moje wykonanie. Moja bluzka. – rzuciła z tą samą niezwykłą lekkością dziewczyna.

Ona jest niesamowita - pomyślała Brooke. To chyba pierwsza osoba, która sprawiła, że Brook poczuła się zawstydzona i zakłopotana. Coś ją pociągało w Lily. Tylko nie do końca wiedziała co. Brooke wyobrażała ją sobie na jakimś paryskim wybiegu w samej tunice, majtkach i cudownych sandałkach od Jimmy'ego Choo, które widziała dziś na wystawie w Rebellious. Wokół niej tłumy projektantów zachwycających się jej niebanalną urodą, która pod każdym względem odbiegała od kanonów piękna tych wszystkich wychudzonych i anorektycznych modelek. Właściwie Brooke nie wiedziała, co takiego widzi w tej dziewczynie, bo była bezgranicznie normalna. Nie chuda, nie szczupła. Normalna. Zastanawiała się, gdzie ma swoją pracownię. Czy szyje z Madamme? A może ona jest jej matką?! Tak strasznie intrygowała ją Lily, że stała się zagadką numer jeden. Brooke wyciągnęła komórkę i zapisała: Nowa intryga…

- Chyba wiesz o mnie dużo. – przerwała ciszę Lily.

Cholera! Dziewczyno! Nie wiem o tobie nic. Nic, rozumiesz?! Zjawiłaś się tu nagle i robisz z mojego mózgu jakieś totalne gówno, kiedy mój chłopak zabawia się z jakąś pokręconą blond suką! Szlag… Annabelle!

- Właściwie, to nie bardzo. – oprzytomniała Brooke. – No, ale może zabierzmy się do roboty. Pani Poppy chyba nie będzie miała nam za złe, jeśli zaczniemy bez niej. Tym bardziej, że ona ma tyle na głowie.

- Mhm… - zgodziła się nowa. – A, mam jeszcze jedną prośbę.

- Śmiało – rzuciła Brooke, choć tak naprawdę zastanawiała się czego „panna idealna suka” chce od niej.

- Mogłabyś się do mnie zwracać po prostu Lil? W mojej poprzedniej szkole tak do mnie mówili, przyzwyczaiłam się już.

- Ach, to o to chodzi. – pomyślała z ulgą Brooke. - Okay, nie ma sprawy.

- To świetnie, Broo! – odpowiedziała z radością Lil.

Broo?! Co jest? Czy ona sobie nie pozwala za wiele? Dopiero co przywiozła tu swój tyłek i już się tak zadomowiła?! Coraz bardziej ją lubię!

- Więc zaczynajmy Lil! – krzyknęła Brooke i uśmiechnęła się szeroko do towarzyszki. – Na początek, pokaż mi swój plan zajęć.

Lily wyciągnęła z tylnej kieszeni szortów wymiętą kartkę i włożyła w rękę koleżance, jakby się czegoś obawiała lub wstydziła.

- Hmm, spójrzmy… O! Właśnie mamy razem angielski z panem Hopkinsem. Chodź, biegiem!

- Co? Ale my…

- Oprowadzę cię na przerwie. Nie możesz przegapić tej nudnej lekcji z najboleśniejszym facetem pod słońcem! Nawet Mickey Rourke jest od niego seksowniejszy!

- Nie wierzę! – krzyknęła Lily.

Chwilę później można było zobaczyć dwie blond dziewczyny biegnące do klasy. Zatrzymały się przed salą numer 13. Brooke poradziła Lily, że jeśli już nie będzie mogła się powstrzymać od śmiechu, niech po prostu wyjdzie na korytarz i ryknie na całe gardło, byleby nie przy Hopkinsie, bo dostanie rozwolnienia z zażenowania czy czegoś gorszego, a tego im nie potrzeba. Gdy już przekroczyły próg sali, Brooke stwierdziła, że trzynastka już nie jest jej szczęśliwą liczbą. Zamarła widząc Lily kierującą się w stronę dwóch wolnych miejsc obok… ANNABELLE! Brook nie wytrzymała napięcia. Szła powoli w stronę gburowatego nauczyciela angielskiego, jej kolana odmawiały posłuszeństwa, serce też. Nagle jej poranna francuska bagietka i kakao po prostu przewędrowały z żołądka przez przełyk prosto na oliwkowy wełniany garnitur Hopkinsa. Ten otworzył oczy tak szeroko, że wyglądał gorzej niż zwykle. Teraz przypominał zdechłą, obślizgłą, obrzydliwą rybę. Na dodatek obrzyganą! Brooke zdołała wydusić z siebie tylko ciche przepraszam. Słysząc szczery śmiech Lily, sama się uśmiechnęła, mimowolnie zamknęła oczy i osunęła się na ziemię.

CDN.

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /26 wszystkich

Komentarze [2]

~anonim
2009-04-02 14:28

Mam na myśli, że nie rozczarowałyście mnie ani nie zaskoczyłyście narazie =]

~anonim
2009-04-02 14:25

Narazie powstrzymam się od kolejnych komentarzy, czekam na ciąg dalszy.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry