Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Po co to komu?   

Dodano 2014-10-19, w dziale felietony - archiwum

Chyba wszyscy młodzi ludzie, którzy uczęszczali w ostatnich latach do szkół średnich, zadawali sobie to pytanie. Komu bądź czemu służy ten egzamin? Przecież nawet komisje rekrutacyjne na polskich uczelniach nie zwracają na jego wynik najmniejszej uwagi. Być może za chwilę rzucą mi się do gardła humaniści, ale mimo to pozwolę sobie zapytać. Wyjaśnijcie mi proszę, dlaczego matura z języka polskiego nadal jest obowiązkowa?

/pliki/zdjecia/mat1mni.jpgTo na wasze życzenie, drodzy czytelnicy, postanowiłem dziś zająć się innym tematem. Nie przeczytacie więc w niniejszym tekście ani jednego słowa o piłce nożnej, czy też o grach komputerowych. Powodem jest bez wątpienia stres, jaki odczuwam i to na samą myśl o czekającym mnie ustnym i pisemnym egzaminie z języka polskiego. Skądinąd wiem, że podobne stany lękowe towarzyszą też wielu moim znajomym. Nie tyle nawet obawiamy się starcia oko w oko z szanowną komisją, choć na pewno stanowi to nie lada wyzwanie, co niejasności związanych z samą formułą egzaminu, zestawami i sposobem ich oceniania. Wiemy naturalnie, że punktacja uzyskana na egzaminie ustnym z tego przedmiotu nie ma praktycznie żadnego znaczenia i nigdzie nie jest brana pod uwagę. Wiemy, że zaliczenie tego egzaminu z minimalną możliwą liczbą punktów przynosi zdającemu tyle samo korzyści , co zdanie go "na maksa". Ale wiemy również, że oblanie go grozi oblaniem całej matury. Nie sądzicie, że to na swój sposób niezwykłe?

Z matematyką bywało w historii tegoż egzaminu w naszym kraju różnie. Przez długie lata była przedmiotem obowiązkowym, potem zaś trafiła do grupy przedmiotów do wyboru, by kilka lat temu znów wrócić do łask. Język polski jest natomiast od początku przedmiotem obowiązkiem, zdawanym w formie ustnej i pisemnej, który musiał (i nadal musi) być zdany przez każdego maturzystę (w nowej maturze trzeba zdać zarówno część pisemną na poziomie podstawowym jak i część ustną, która nie ma określonego poziomu). Przed laty formuła i zasady zdawania egzaminu ustnego z tego przedmiotu były moim zdaniem bardziej czytelne. Zdający losował 3 pytania z zakresu literatury i językoznawstwa, po czym udzielał na nie odpowiedzi przed komisją. I nagle komuś przestało się to podobać. Rozpoczęto serię eksperymentów, w wyniku których egzamin ten stracił klarowność, a wraz z nią znaczenie.

O ile nie obawiam się aż tak bardzo części pisemnej tegoż egzaminu, o tyle część ustna, która notabene jest od kilku lat nieustannie modyfikowana, napawa mnie jednak lękiem. Do niedawna część ta polegała na opracowaniu i zaprezentowaniu przed komisją tematu, który należało wybrać z listy przesyłanej do szkół przez OKE na początku września. /pliki/zdjecia/mat2min.jpgW założeniu pomysłodawców ta formuła egzaminu miała zachęcać uczniów do większej kreatywności oraz uczyć ich umiejętności opracowywania i prezentowania opracowanego materiału. Życie pokazało, że były to tylko pobożne życzenia pomysłodawców. Teraz ma być inaczej. Od obecnego roku szkolnego formuła tego egzaminu ulega zmianie. Koniec z przygotowywaniem prezentacji. Teraz maturzysta po wejściu na salę wylosuje sobie zestaw zadań, które dotyczyć będą interpretacji określonego tekstu kultury (popularnonaukowego, literackiego, ikonicznego) lub obrazka (plakatu, obrazu, okładki książki). Na przygotowanie wypowiedzi będzie miał 15 minut. Jego wypowiedź, podczas której będzie musiał rozwinąć zasygnalizowane w poleceniu wątki poprzez np. odwołanie się do innych tekstów, ma trwać według założeń około 10 minut. Potem nastąpi rozmowa z komisją, w trakcie której członkowie tego gremium nie będę mogli się jednak odwoływać do faktów lub lektur nieprzywołanych w wypowiedzi przez zdającego. Rozmowa ta potrwa ok. 5 minut. Ot i wszystko. Na pozór nie wygląda to strasznie.

Czy powinniśmy się więc czegoś obawiać? Drogie koleżanki i koledzy, kiedy uda wam się wylosować temat, który omówiliście wnikliwie na lekcji, wasze szczęście, ale jeśli trafi się wam taki, którego ze względu na chroniczną nieobecność na zajęciach bądź też nikłą znajomość lektur nie potraficie rozwinąć, to delikatnie mówiąc macie przes... Najgorsze w tym jest jednak to, że pomysłodawcy tej formuły egzaminu ustnego z języka polskiego nie przewidzieli możliwości jego poprawy w tym samym roku (poprawki egzaminu pisemnego zdawane są w sierpniu). A zatem ci, którzy polegną w trakcie sesji wiosennej (w maju) będą musieli czekać cały rok, żeby móc podejść do poprawki, zdać ją i dostać się ewentualnie na wymarzone uczelnie, na których (w zdecydowanej większości przypadków) na wynik tego egzaminu nikt nawet nie spojrzy. Takie są fakty.

Trochę się rozpisałem o maturze ustnej z języka polskiego, ale przecież matura pisemna też nie jest zbyt transparentna. Mam właśnie przed sobą arkusz maturalny (poziom podstawowy) z maja 2014. W zasadzie arkusz jak arkusz. Nie ma się czego przyczepić. Żeby napisać wypracowanie trzeba po prostu znać treść i problematykę lektury. /pliki/zdjecia/mat3min.jpgW najgorszym wypadku wystarczy przeczytać ze zrozumieniem wydrukowany w arkuszu fragment tekstu i jak ma się choćby odrobinę oleju w głowie, to można się pokusić o w miarę rozsądną wypowiedź na zadany temat. Znacznie bardziej, a w zasadzie to chyba najbardziej, obawiam się jednak pytań typu: co autor miał na myśli? Do jasnej cholery nie wiem i myślę, że dziś nikt nie ma prawa tego wiedzieć i raczej już się tego nie dowie (ze względu na nieobecność wielu autorów w świecie żywych). Przecież człowiek ten mógł w czasie pisania książki myśleć o wszystkim, czego dziś nie jesteśmy sobie w stanie nawet wyobrazić, a co w ostatecznym rozrachunku wywarło jednak jakiś wpływ na jej treść i przesłanie. Ba, jeśli i tym razem opatrzność będzie nad nami czuwała i uda nam się wpaść na jakiś oryginalny pomysł, to nadal musimy liczyć na łut szczęścia. Musimy się bowiem wstrzelić się w klucz odpowiedzi, który został opracowany przez autora arkusza. Klucz ten, co potwierdza wielu wybitnych humanistów, zdecydowanie zabija kreatywność zdających. Żaden autor arkusza nie jest bowiem w stanie przewidzieć wszystkich poprawnych, choć nie zawsze typowych odpowiedzi, do podanych zadań. Klucz nie jest zatem przystosowany do oceny wypowiedzi, która odbiega od toku rozumowania autora arkusza. Mówiąc krótko. Nie zdasz matury, jeśli twój tok rozumowania, a co za tym idzie twoje odpowiedzi, będą choćby trochę odbiegały od tego, co wymyślił autor arkusza, nawet jeśli twój sposób rozumowania jest nie mniej poprawny od jego.

I tak dotarłem do najważniejszego punktu naszej edukacji humanistycznej, czyli do kanonu lektur. Osobiście bardzo lubię czytać (choć może na to nie wyglądam). Do lektur szkolnych mam jednak stosunek, jak to się dziś często mawia, ambiwalentny. Może dlatego, że czuję się zmuszany do ich czytania? Pozwolę więc sobie przytoczyć powszechnie znane powiedzenie, które potwierdza tylko to moje odczucie. Jeśli chcesz, żeby daną książkę znienawidzili wszyscy, to wstaw ją na listę lektur obowiązkowych. Myślę, że dla nikogo z nas nie jest tajemnicą, że chętniej czytamy książki, które chcemy przeczytać, niż te, które czytamy z przymusu. Nie znaczy to jednak, że w obowiązującym nas kanionie nie ma i takich, które przeczytać warto. Dla mnie taką pozycją jest np. "Zbrodnia i Kara". Przeczytałem ją nie dlatego, że musiałem, tylko dlatego, że zarekomendowali mi ją znajomi. I uważam, że było warto./pliki/zdjecia/mat4min.jpg Niestety, gros propozycji na liście lektur stanowią ciągle powieści "narodowych wieszczów ". Od lat pojeni więc jesteśmy „Panem Tadeuszem”, „Dziadami”, czy „Lalką”. Nie dość, że większość z tych pozycji jest dla współczesnego czytelnika mało zrozumiała, a przez to mega nudna, to ich czytanie (przynajmniej mi) nie sprawia mu także ani odrobiny przyjemności. Jest jednak wiele innych książek, które pobudzają do refleksji, rozwijają wyobraźnię i prowadzą czytelnika do krainy mądrości. Wypada więc tylko żałować, że miast zająć się na lekcjach języka polskiego w znacznie większym wymiarze literaturą światową, poznać kanon jej najwybitniejszych dzieł, nadal zamykamy się w obrębie rodzimej literatury, która przypomina nam generalnie tylko bolesne wydarzenia z naszej narodowej przeszłości.

Czy jest jednak coś, co w tak trudnej sytuacji może jednak cieszyć takiego "nieuka" jak ja? Tak. Fakt, że nadal wystarczy mi zdobyć jedynie 30% maksymalnej liczby punktów, by ten egzamin zdać, ale czy tylko o to w całej tej naszej humanistycznej edukacji powinno chodzić?

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.7
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.7 /56 wszystkich

Komentarze [1]

~felico
2014-10-19 20:06

podoba mi się, zgadzam się :D szczególnie jeśli chodzi o lektury – to wielkie przywiązanie do starych dzieł (i nie zaprzeczę, że jednak często pięknych) sprawia, że możemy ominąć wiele niesamowitych książek z literatury współczesnej. I dziwić się, że polacy nie chcą czytać, gdy muszą w szkole przechodzić piekło czytając na przymus nie raz nudne, stare książki :(

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry