Pocałunki o smaku truskawek
Zrobiło się ciepło. Na tyle ciepło, że noszę już bluzeczkę z krótkim rękawem, a że nie mam krótkich spodenek, to rozpinam suwak po bokach moich leginsów i podciągam je aż do kolan. Moja babcia, która ciągle powtarza "ubierz się, bo cię przewieje", wyszła dzisiaj na dwór w koszulce na ramiączkach, po czym wystawiła ogromne pudło z letnimi butami, mówiąc, żebyśmy zabrały to, co na nas jeszcze dobre. Tak więc z Ilo, moją siostrą, rzuciłyśmy się jak głodne małpy na ów karton, szukając naszych butów. Czego tam nie było. Baleriny, tenisówki i moje najukochańsze koturny.
Mam dziś jakiś dzień wspominania i drażni mnie to niemiłosiernie. To chyba przez to słońce, które tak miło przypiekało mi dzisiaj kark. Ta bluzeczka jest trochę wycięta na plecach. Jest przy tym niebieska, w jakieś białe kwiatki i granatowe listki. Jest też luźna, więc bardzo łatwo wyobrazić sobie jego białe (bledsze od moich) dłonie, zaciskające się na przewiewnym materiale. Układał mi je zawsze w pasie, żeby móc przyciągnąć mnie bliżej.
Jego pocałunki smakowały truskawkami i wodą mineralną. Bo całowanie, gdy na dworze jest ponad trzydzieści stopni Celsjusza, strasznie męczy, możesz mi wierzyć. Tak więc na krótkie momenty odsuwaliśmy się od siebie, aby napić się wody. Mineralnej oczywiście, o smaku truskawkowym. I zaraz wracaliśmy do siebie, jakby ta minuta rozłąki trwała prawdziwą wieczność. To takie zabawne, że teraz, po czterech miesiącach rozłąki, nie czuję już tęsknoty. No dobrze, może czuję, ale nie za tym, za czym powinnam tęsknić. Tęsknię za wspomnieniami z tych cholernie upalnych dni.
Ciężko mi się dzisiaj piło wodę truskawkową, bo już wiem jak wiele straciłam w ostatnich miesiącach. I tęsknię za nim bardzo. Tak bardzo, że aż trudno mi się myśli... ale nie tęsknię za osobą, za którą powinnam tęsknić. Tęsknię za kimś, kim ta osoba była. Za tym smakiem i zapachem. Sama już zresztą nie wiem. Może też za rozmową, która uleciała gdzieś razem z minionymi miesiącami, najpierw z jesiennymi liśćmi, później już totalnie rozpłynęła się ze śniegiem.
Bardzo lubię te moje koturny, wiesz? Białe, w różnokolorowe kwiatuszki. Takie z odkrytymi palcami i piętami. Obtarły mnie tylko raz, bo miałam wtedy stopy całe w piasku od chodzenia boso po rozgrzanym asfalcie. Tak, wtedy było bardzo upalnie. Ale potrafiłam przechodzić w nich całe dnie. Są tak niesamowicie wygodne! No i te dodatkowe dziesięć centymetrów więcej. Nie musiałam doskakiwać, żeby podczas spaceru pocałować go w policzek.
To bardzo głupie. Głupio, że piszę te sentymentalne bzdury takim rzewnym tonem. Przecież ja to wszystko już zakończyłam. Koniec i nie ma już nic. Ale to nie moja wina! Wina tego, że jesteśmy tacy zapracowani, zajęci sobą i tym, co mamy i co powinniśmy zrobić. I rozmowy nagle skracają się tylko do obowiązkowych grzeczności. Opowiadamy sobie o naszym dniu, po czym zapewniamy o dozgonnej miłości. Potem znikają nawet te opowieści o tym, jak niefajnie było w szkole i zostają nam tylko te zapewnienia, chociaż sami pewni nie jesteśmy, czy mówimy prawdę, czy może to już są tylko kłamstwa. Bardzo to głupie. I bardzo przykre.
Byłam dzisiaj na cmentarzu u mojej prababci. Posprzątaliśmy jej grób, podlaliśmy kwiaty i zapaliliśmy znicze. Zdążyła go jeszcze poznać, zanim umarła. Bardzo za nią tęsknię. Za nim też. Za jego ciepłą, pachnącą skórą i gęstymi włosami. Za jego wesołym śmiechem i miłym szeptem, że już zawsze będziemy razem. Nie ma sensu takie umartwianie się nad sobą, nad tym co było... Prawdopodobnie nigdy się już nie zobaczymy. Przestałam mieć nadzieję. To się skończyło, a nad rozlanym mlekiem nie ma co płakać - prawda?
Tylko strasznie mi głupio, bo miałam jednak nadzieję... Wiesz, miałam nadzieję, że to wszystko ma znaczenie, że była to jakaś wskazówka od Boga, przeznaczenia, sama nie wiem, może nawet od potwora spaghetti, że coś tak wspaniałego nigdy się nie skończy. A ja... ja bardzo bym chciała, żeby ruszył tyłek i coś z tym zrobił. Bo ja nie mam na to już siły. Dla mnie to za dużo. O wiele prostsze jest rozpaczanie, wzdychanie, narzekanie.
Szkoda tylko, że chociaż to proste, to wcale nie upraszcza.
Komentarze [5]
2011-05-09 20:40
po tytule wnioskowałem że będzie mdło, ale tak jakoś piszesz życiowo, praktycznie i jednocześnie pięknie. pierwszy raz czytałem na blogu, teraz czytam drugi albo trzeci raz, i ciągle znajduje coś nowego. jestem Twoim fanem!
2011-04-29 20:19
Lubię taką bezpretensjonalność, którą widzę w twoich tekstach. ;)
- 1