Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Spotkanie w lesie - część 1   

Dodano 2005-03-21, w dziale opowiadania - archiwum

... To był zimny wieczór, zimny jak diabli! Jechałem owinięty w derkę i lniany płaszcz, a i tak czułem jak po plecach przechodzą mi ciarki. Chociaż może to dlatego, że tak się bałem… Nie wiem, w każdym bądź razie jechałem przez las. Może inaczej, błądziłem po nim i to od kilku dni. Nie było to przyjemne zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że w dzieciństwie zgubiłem się w lesie i zostałem w nim przez całą noc. Wyobraźcie sobie, pięciolatek, sam, w lesie, w nocy. Rodzice znaleźli mnie dopiero nad ranem jak siedziałem zwinięty w kłębek pod jakimś krzakiem, umierający ze strachu, zimna i głodu, cały pogryziony przez mrówki. Później przez trzy lata nie wszedłem do lasu, bo bałem się że znowu się zgubię. A teraz? Jechałem sam przez jakąś cholerną puszczę. Coraz bardziej zmęczony, głodny, zziębnięty i co najgorsze nękany przez wspomnienia z dzieciństwa. Bywałem w lepszych sytuacjach. Pocieszałem się tylko tym że miałem jeszcze resztki wody i prowiantu, no i w razie niebezpieczeństwa mogę się obronić. Jestem w stanie pokonać niemal każdego przeciwnika, poza jednym. Męczącym i wciąż wracającym uczuciem strachu. Najmniejszy szelest, odgłos łamanej gałązki, powodował szybsze bicie serca, przyspieszenie oddechu i drżenie rąk.
Niebo było zachmurzone, chmury płynęły po nim szybko pędzone przez szalonego poganiacza, wiatr. Wiatr był silny i zimny. Jechałem powoli nie chcąc zwracać niepotrzebnie uwagi mieszkańców lasu. Starałem się kierować konia tak żeby idąc stąpał po mchu i ziemi. Zwierze było bardzo posłuszne. Jakby samo wiedziało że jeśli będzie robiło za dużo hałasu, może przysporzyć towarzystwa nie tylko mi, ale i sobie. Po jakimś czasie bezproblemowej i monotonnej wędrówki koń stanął. Zaczął strzyc uszami, następnie nerwowo przebierać nogami i wykonywać obroty wokół własnej osi. Zrzuciłem derkę, wyciągnąłem łuk i napiąłem strzałę. Siedziałem w siodle cały czas obracając się razem z koniem. Dzięki temu mogłem dobrze sprawdzić czy nic nam nie grozi z żadnej strony. Po chwili usłyszałem wyraźny odgłos stąpania. Odgłos ten dochodził początkowo tylko z jednej strony, ale później jakby się podzielił i zaczął mnie okrążać. Schowałem łuk i lekko szturchnąłem konia wydając mu dwukrotnym cmoknięciem rozkaz do galopu. Koń natychmiast ruszył. Pędził jak nigdy dotąd, a przecież zanim wjechaliśmy do lasu większą część drogi pokonywaliśmy galopem. Było bardzo ciemno, bałem się że koń może nie zauważyć jakiegoś drzewa i w nie uderzyć, na szczęście tak się nie stało. Rumak gnał przed siebie zwinnie omijając wszystkie napotkane przeszkody, nie zwalniając przy tym wcale tępa. Odwróciłem się przez ramie, żeby zobaczyć czy nikt, albo raczej nic nas nie goni. Nie zauważyłem niczego, ale nie zatrzymałem konia. Chciałem jak najszybciej opuścić to przeklęte miejsce. Nachyliłem się nad karkiem konia, żeby stawiać mniejszy opór dla powietrza i wpatrywałem się w ciemną otchłań przed sobą, przerywaną często wyrastającymi jakby w jednej sekundzie drzewami. Nagle usłyszałem po bokach odgłosy łamanych drzew. Spojrzałem w obie strony, ale nie zobaczyłem nic poza ciemnością i mijanymi ciągle drzewami. Nie miałem wyjścia, musiałem uciekać dalej, ale koń nie mógł jechać szybciej. Serce waliło jakby miało zaraz rozerwać mi pierś i wystrzelić jak z procy. W pewnej chwili dostrzegłem lekki przebłysk jasności. Później widziałem już wyraźnie że zbliżamy się bardzo szybko do skraju lasu. Przerzuciłem pochwę z łukiem przez plecy trzymając pasek w zębach i pospiesznie zacząłem się rozglądać za jakąś niską gałęzią. Dostrzegłem jedną blisko wyjścia z lasu ale nie na swojej drodze, czy raczej drodze którą wiódł mnie rumak. Skierowałem go więc w lewo, z początku stawiał opór, ale gdy mocniej szarpnąłem skręcił. Szybko dojechaliśmy na skraj lasu. Kiedy znajdowaliśmy się zaraz przed upatrzoną gałęzią wyciągnąłem ręce do góry i mocno ją chwyciłem, mając nadzieję, że się nie złamie. Na szczęście wytrzymała. Koń popędził dalej, a ja wdrapałem się na drzewo na którym się uwiesiłem…

c.d.n.

Oceń tekst
Średnia ocena: 0 /0 wszystkich

Komentarze [4]

~Ona Anonimowa
2005-03-23 14:20

ach jaka ja dumna z siebie teraz jestem :D moje mroczne odkrycie :D

~Ciocia Dobra Rada
2005-03-22 12:28

A tak na serio, zaskakujesz mnie.

~Ciocia Dobra Rada
2005-03-22 12:02

Dobre.

~Goldie
2005-03-21 21:32

To takie…hm…powieściowe.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry