Studia dla ambitnych
Ostatnimi czasy zacząłem coraz więcej myśleć o tym, co tak naprawdę chciałbym robić w życiu. Dużo czasu spędzałem na przeglądaniu stron internetowych różnych uniwersytetów, gdzie znajdywałem szereg informacji na temat różnych kierunków studiów oraz tego, co i gdzie można robić po ich ukończeniu. Jako humanista poszukiwałem głównie takich, które byłyby mniej lub bardziej ściśle powiązane z tą dziedziną, czyli mam tu na myśli choćby np. historię, prawo, filologie obce czy też językoznawstwo. Jednak najbardziej spodobał mi się zupełnie inny kierunek – stosunki międzynarodowe.
Uważam, że ma on wiele zalet, jest interesujący, a po ukończeniu studiów magisterskich można znaleźć ciekawą pracę w przeróżnych miejscach, w których potrzebni są ludzie z takim właśnie wykształceniem. Ale może zacznę od początku.
Stosunki międzynarodowe, to studia dla humanistów, pomimo tego, iż zawierają w sobie takie przedmioty jak statystyka, ekonomia, demografia czy technologia informacyjna. Jednak dla przyszłego dziennikarza, polityka, pracownika służb dyplomatycznych, a także menedżera, ekonomisty lub finansisty, jest to idealna wręcz oferta, łącząca w sobie elementy różnych przydatnych życiowo dziedzin. Studia te są obecnie dwustopniowe – po trzech latach otrzymujemy tytuł licencjata, a po dwóch kolejnych – magistra. Na niektórych polskich uczelniach można również robić doktorat w tym zakresie, który trwa przeważnie 4-5 lat. Po ukończeniu studiów uzyskujemy tytuł, który wcale nie świadczy o ukończeniu przez nas specjalizacji „stosunki międzynarodowe” (np. na Uniwersytecie Jagiellońskim brzmi on „doktor nauk politycznych” – niby podobnie, ale jednak to nie to samo).
Może jednak powiem co nieco o samym studiowaniu. Otóż na początku muszę zmartwić osoby, według których są to studia dla niezdecydowanych, traktowane przez nich jako przygoda, czyli nic poważnego. Nie, nie i jeszcze raz nie! Osoba, która chce kształcić się w tym zakresie, powinna dobrze znać historię (szczególnie tę najnowszą), geografię, dobrze orientować się w tematach z zakresu polityki, społeczeństwa, ustroju czy prawa. Kandydaci nie odróżniający Rady Europejskiej od Rady Europy, UNESCO od UNICEF-u oraz twierdzący, że George Bush jest demokratą, powinni raczej zapomnieć o studiowaniu tego kierunku. Jeśli jednak interesujemy się wspomnianymi przez mnie dziedzinami wiedzy, to nauka nie powinna przysporzyć nam trudu. Wręcz przeciwnie – powinna być to dla nas czysta przyjemność (oczywiście pod warunkiem, że będziemy uczyć się na bieżąco, gdyż zaległości z nawet najbardziej lubianego przedmiotu mogą doprowadzić do paniki, która często przeradza się w niechęć do dalszej nauki).
Na pierwszym roku studiów czekają nas kierunki ogólne jak technologia informacyjna, podstawy statystyki, ekonomia czy demografia, a także przedmioty kierunkowe – historia stosunków międzynarodowych, socjologia, historia prawa narodów czy międzynarodowe stosunki polityczne. W kolejnych latach liczba przedmiotów ogólnych zmniejsza się, dochodzą natomiast przedmioty kierunkowe, w większości których występuje przymiotnik „międzynarodowy”. Oprócz tego trzeba zmierzyć się z historią integracji europejskiej, strukturami funkcjonowania Unii Europejskiej, zasadami funkcjonowania wielu organizacji międzynarodowych, kontaktami handlowymi między poszczególnymi państwami oraz problemami ekologiczno-klimatycznymi. Oczywiście ważnym elementem kształcenia przyszłych dyplomatów czy ekonomistów są języki obce. Przeważnie, na bardziej prestiżowych uczelniach w Polsce, student wybiera 2 języki obce, których będzie się uczył przez cały okres studiów. Do wyboru są: angielski, francuski, włoski, hiszpański, niemiecki i rosyjski, a na niektórych uczelniach nawet chiński, japoński czy arabski. Jeden z języków realizuje się w szerszym zakresie i pod koniec studiów zdaje z niego egzamin (najczęściej na poziomie B2 lub C1 wg standardów klasyfikacji biegłości językowej przyjętych przez Radę Europy). W przypadku pozytywnego zaliczenia zdający otrzymuje certyfikat językowy, dzięki któremu w przyszłości łatwiej mu będzie znaleźć pracę.
Kolejnym plusem tego kierunku są wyjazdy zagraniczne. Jest ich tutaj bardzo dużo i – co ważne – nie ma większych kłopotów z zapisaniem się na nie. Poza tym prawie wszystkie wyjazdy w ramach studiów są w znacznej mierze finansowane przez Unię Europejską. W praktyce więc zagraniczne wojaże wynoszą studenta dużo mniej niż mogłoby się to wydawać. Z tego też powodu, studenci, którzy w momencie rozpoczęcia studiów nie są z jakiegoś powodu do końca przekonani o tym czy wybrali właściwy kierunek, już po I roku uważają, że lepszego wyboru dokonać nie mogli. Maciek, studiujący na II rok stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie uważa, że to kierunek dla ludzi ambitnych, chcących lepiej poznać świat oraz – przynajmniej częściowo – go zmienić:
Na początku cały czas się wahałem. Myślałem, że może lepiej będzie, gdy pójdę na ekonomię czy prawo. Jednak z czasem przekonałem się, że wybrałem najlepsze z możliwych rozwiązań. Już na I roku porównując swoje zajęcia z wykładami kumpli z ekonomii zauważyłem wiele różnic. W przeciwieństwie do nich, my mieliśmy więcej praktyk, wyjazdów zagranicznych, a przez to mogliśmy nawiązać ciekawe kontakty ze studentami z innych krajów, którzy kształcili się w kierunkach powiązanych z naszym. Również teraz, na II roku, nasze zajęcia są po prostu ciekawsze. Inni mają nudną teorię i ćwiczenia. My mamy niby to samo jednak urozmaicone na wszelkie możliwe sposoby. Dwa tygodnie temu wróciłem z Nicei, gdzie przebywałem blisko dwa miesiące w ramach programu ERASMUS. Wykłady odbywały się przeważnie w języku angielskim, czasem po francusku, a więc po dwóch miesiącach spędzonych we Francji znacznie poprawiłem swoją znajomość tych języków. Dodatkowym plusem jest także to, że praktycznie wszystkie koszty były pokrywane ze środków Unii Europejskiej – ze swojej kieszeni dołożyłem naprawdę niewiele. Poznałem wielu fajnych ludzi, z którymi mam nadzieję, będę utrzymywał dalej znajomość. Natomiast już za dwa miesiące wraz z grupą kolegów jedziemy na kolejny projekt o nazwie: ‘Global Problems and Conflict Studies’ na Uniwersytecie w Glasgow, gdzie będziemy przebywać ponad miesiąc. Będzie to kolejna okazja do szlifowania języka angielskiego, ale również do poznania nowych ludzi, nawiązania ciekawych kontaktów. Dlatego polecam ten kierunek osobom, które chcą lepiej poznać świat, lubią podróżować, ale także potrafią ambitnie dążyć do realizacji postawionego sobie celu. Pomimo wielu przyjemności, również tutaj trzeba się uczyć - i to naprawdę dużo.
Oczywiście wyjazdy same w sobie powinny być dla każdego interesujące, jednak osoby, które myślą, że podczas studiowania zagranicą nie dadzą sobie rady, muszę zaskoczyć. Wbrew wszelkim ekspertyzom, ogólnoświatowym rankingom czy powszechnie panującej opinii, poziom nauczania na polskich uczelniach nie jest bynajmniej taki niski. Polscy studenci przebywający zagranicą nie mają z reguły większych problemów.
I chociaż niektórzy traktują stosunki międzynarodowe jako „kierunek ostatniego wyboru”, to wcale nie tak łatwo jest się tam dostać (oczywiście mam na myśli najlepsze polskie uczelnie). Trudność wynika zarówno z dużej liczby przedmiotów, które trzeba zdać na maturze aby o tym kierunku myśleć, jak i faktu, iż punkty z egzaminów zdawanych na poziomie rozszerzonym są liczone podwójnie (czasami uczelnie stosują przelicznik 1,5).
Co trzeba zdawać? W zależności od uniwersytetu wygląda to bardzo różnie, jednak kluczowymi przedmiotami branymi pod uwagę przy rekrutacji są: historia, WOS, geografia oraz język obcy. Na przykład na UJ trzeba mieć dobre wyniki z 3 przedmiotów: historii, języka polskiego, geografii lub WOS-u (do wyboru) oraz języka obcego (do wyboru są angielski, francuski, niemiecki, rosyjski, hiszpański i włoski). Z kolei na SGH i Krakowskim Uniwersytecie Ekonomicznym można wybrać nawet matematykę czy fizykę. Niektóre uczelnie wymagają zdawania dwóch języków obcych (na szczęście tylko niektóre i jest ich bardzo mało). W sumie wymaganiom tym nie ma się co dziwić, gdyż stosunki międzynarodowe to ciągle bardzo modny kierunek, znajdujący się od lat w pierwszej dziesiątce kierunków najczęściej wybieranych przez studentów. W tym roku o jedno miejsce ubiegało się średnio 7 kandydatów, dlatego też wymagania w stosunku do nich musiały być zaostrzone. Co ciekawe - w przeciwieństwie do szkół publicznych - na uczelniach prywatnych nawet kandydat ze słabym wynikiem na świadectwie dojrzałości może rozpocząć studia. Tu z reguły wystarczy tylko to, że delikwent nie spóźni się z wpłatą wpisowego oraz będzie regularnie opłacał czesne. No, ale to już chyba temat na inny tekst.
Myślę więc, że stosunki międzynarodowe są świetnym wyborem dla osób, które nie chcą się skupiać na jednej dziedzinie (prawie, historii czy ekonomii), a interesują się szeroko rozumianymi zagadnieniami międzynarodowymi. Dużym atutem tego kierunku jest właśnie jego wszechstronność. Absolwenci bez trudu rozumieją pojęcia handlowe, polityczne czy ekonomiczne, a więc nie mają problemu z odnalezieniem się we współczesnym świecie. Również dzięki dużemu naciskowi skierowanemu na praktyczne nauczanie języków obcych absolwenci stosunków międzynarodowych są ludźmi poszukiwanymi na rynku pracy (posiadają rzetelną wiedzę, znają języki obce, potrafią negocjować i przekonywać do siebie). Gdy dodamy do tego liczne wyjazdy zagraniczne, które praktycznie w całości są dofinansowywane oraz ciekawy program całych studiów, to myślę, że warto się zdecydować się właśnie na ten kierunek, gdyż z pośród wielu kierunków dla humanistów ten wydaje się być chyba najbardziej przyszłościowym.
Grafika:
Komentarze [2]
2010-02-09 22:28
widzę że wysoko mierzysz.. będę trzymać kciuki ;):*
2010-02-09 21:07
ambitnie, ambitnie ;)
- 1