Sumienie
Zacięły się. Drzwi od szafki się zacięły. Próbowałam na milion sposobów, ale zacięcie było nie do ruszenia. Na górze płakało jakieś dziecko, a gdzieś tam dalej szczekał pies. Słońce stawało się coraz większą, czerwoną kulą ognia. Ludzie, zmęczeni dniem, wracali do domów. Ptaki w gniazdach szykowały się do snu. Zdążyłam wypić kawę, dwie herbaty i nic. Nie ruszyło. Poszłam nawet po sąsiada, ale on powiedział tylko: zacięte.
Zmyłam podłogi i wytrzepałam koc. Pozbierałam brudne skarpetki i nastawiłam pranie. Poczekałam, aż wrócicie. Zrobiłam wam kolację, a jak jedliście pościeliłam łóżka. Zobaczyłam przez okno karetkę na sygnale, a przed nią ciągnący się sznur samochodów. A potem widziałam ją jeszcze raz, jak wracała, ale wtedy już z wyłączonym kogutem. Wtedy postanowiłam użyć siły. Może pójdzie...
Nie poszło, nawet nie drgnęło. Podjęłam kolejną decyzję: gdy wyjdziecie do pracy i szkoły, wyrzucę ją na śmietnik. Tam jest miejsce dla zaciętych szafek. Rano w radiu powiedzieli, że będzie burza, więc dałam wam parasole. Potem przystąpiłam do dzieła. To cholerstwo ważyło chyba ze trzydzieści kilo. Po godzinie dotaszczyłam ją pod kontener. I wtedy olśnienie. Poznałam powód jej zepsucia. W ferworze obowiązków, między zawiasy, wpadło moje sumienie.
Komentarze [1]
2011-01-15 18:10
ee, sumienie to chyba nie
- 1