W prasłowiańskiej puszczy
Prasłowiańska puszcza, niegdyś gęsta i dzika
Każde drzewo tu królem było i domem
Tu orły wiły swe gniazda
Wzlatywały, kręgi zataczając
Krążyły tak w przestworzach, gród naznaczając
W tych trawach i zaroślach tętniło życie najczystsze
Od maleńkiego pajączka, po ogromnego niedźwiedzia
Kwiaty tu kwitły i strumyki mieniły się krystalicznym blaskiem
Tu Leszy zieloną ręką pielęgnował swój ogród
W tym lesie dzikość przyjmowała kształt i postawę
W prasłowiańskiej puszczy, ludzie z okolic chwalili bogów natury
Tańczyli wokół dębów, ofiary hojne składali i... wianki nad rzeką puszczali
Wirując, za ręce się trzymali... tak od wieków
Aż w końcu las zamarł, intruz kroczył jego ścieżką
Ściął święte drzewo i tańce ludu ukrócił
Wbił gwóźdź żelazny i śpiewy dziewcząt zamilkły
Ognisko przygasając snuło dym blednący
Wianki spływały powolnym nurtem rzeki
Niegdyś bałwan Swaroga świecił tu Słońcem...
Dziś krzyż i procesja okupują brzegi
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?