Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Wartość miłości – cz. 2   

Dodano 2019-04-02, w dziale opowiadania - archiwum

Giselle przechadzała się urokliwą uliczką, napawając się nostalgią ciągnącą do niej z każdego najmniejszego zaułka. Zdawała sobie sprawę, że decyzja, jaką ostatnio podjęła, była trudna i nieodwracalna. Nic dziwnego, stawianie wszystkiego na jedną kartę musi się przecież wiązać z ryzykiem i to sporym. Wierzyła jednak w Mike'a, którego już kilka ładnych lat temu obdarzyła swoim zaufaniem.

/pliki/zdjecia/wiecz1.jpgZatrzymała się nagle przy małym sklepie jubilerskim. Kiedyś odwiedzała go niemal codziennie, dając ukochanemu wskazówki, jakie prezenty sprawiłyby jej największą radość. Lubiła diamenty, złoto i perły. Nawet dzisiaj do swojej kobaltowej sukni dobrała piękną perłową biżuterię. Dostała ją w spadku po dalekich krewnych i choć wiedziała, jak wiele jest warta, nie miała serca jej sprzedać.

Uwielbiała pieniądze, choć nie lubiła określenia materialistka. Wydawało się jej, że ludzie zawsze wypowiadają to słowo z pogardą, a przecież reputacja w biznesie jest równie ważna jak sam plan i jego realizacja. Kiedyś snuła plany o założeniu dobrze prosperującej sieci firm. Pragnęła fortuny, ogromnej posiadłości i życia bez trosk. Była nawet temu bliska, gdyż smykałkę do interesów miała w genach. Wtedy pojawił się jednak jej książę na białym rumaku. A przecież wszyscy wiemy, jak miłość potrafi namieszać w życiu, czyż nie?

Mike i Giselle byli na pozór małżeństwem idealnym. Darzyli się ogromną miłością i szacunkiem. Ba, nigdy się nie kłócili, a jeśli zdarzyło im się czasem mieć odmienne zdanie na jakiś temat, to szybko dochodzili do najwygodniejszego dla obu stron kompromisu. Tak właśnie zawarli pewien układ. Powodem były ich kosztowne podróże. Poskutkowało to narastającą z każdym dniem granicą pomiędzy miłością do fortuny a uczuciem wobec partnera. Kiedy wrócili z kolejnej wycieczki, po której ich portfele znów stały się lżejsze, stwierdzili, że pora jednak coś zmienić.

Po pierwsze zdecydowali się ograniczyć wszelkie spotkania i kontakty między sobą do jednej doby w ciągu całego roku. Brzmi absurdalnie? I owszem, zwłaszcza, gdy mówimy o ludziach, którzy tak bardzo się kochali. Cóż, im taki układ był wówczas bardzo na rękę. W czasie pozostałych 364 (bądź 365) dni skupiali się zatem tylko na zarabianiu. Gromadzili fortunę, dzięki której zamierzali spełnić na starość wszystkie swoje marzenia. Choć wydawać by się mogło, iż taki związek nie ma szans na przetrwanie, to jednak mimo upływu prawie siedmiu lat im się to jakoś udawało. Giselle i Mike dalej spotykali się w jeden z letnich poranków, w knajpie ich najlojalniejszego przyjaciela Carola.

Kobieta skręciła w znajome przejście, które prowadziło prosto na ulicę, którą przed chwilą podążał jej mąż. Czuła jak z każdym kolejnym krokiem jej serce przyspiesza. Miała w końcu przekazać mu informację, która miała zmienić zupełnie wszystko. Uśmiechała się jednak delikatnie i rozglądała się niepewnie, szukając znajomej sylwetki. Po chwili zauważyła dwóch mężczyzn, a łzy napłynęły jej do oczu. Zawsze starała się grać przed światem silną, niezależną kobietę, ale tego jednego dnia w roku nie zamierzała tego kontrolować. Przyspieszyła kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w objęciach miłości swego życia. On również ją spostrzegł.

- Giselle! - krzyknął Mike na widok ukochanej, chwytając ją w ramiona i mocno do siebie tuląc.

- Tak bardzo za tobą tęskniłam Mike... – szepnęła Giselle, z trudem mogąc wydusić z siebie słowa.

- Ja również kochanie. Mamy sobie tak wiele do opowiedzenia, czyż nie? – patrzył radośnie w jej czekoladowe oczy, ocierając delikatnie łzę spływającą po jej policzku.

/pliki/zdjecia/wiecz2.jpg- Nawet nie wiesz ile... - wzięła powoli głęboki oddech, próbując się uspokoić. - Mam dla ciebie bardzo ważną wiadomość. Prawie tej samej wagi, co nasza decyzja o ślubie.

- Ach tak...? - Mike wydawał się być nieco tym zaniepokojony, lecz odrzucił te swoje obawy, kierując ukochaną w stronę restauracji, gdzie w drzwiach czekał już na ich Carol.

- Giselle! Giselle! – pokrzykiwał radośnie zdyszany właściciel, zbiegając szybko po schodkach, by jak najszybciej spotkać się ze swym ulubionym gościem. - Tyle czasu minęło, a ty zupełnie się nie zmieniłaś! Piękna jak zawsze!

- Dziękuję ci Carolu – odpowiedziała z uśmiechem Giselle, witając się serdecznie z przyjacielem. - Ty za to z każdym rokiem wydajesz się być za to coraz weselszy! Czyżbyś może odnalazł w końcu swą muzę?

- Ach, daj spokój – Carol odwrócił a się lekko, próbując ukryć rumieniec, który pojawił się na jego policzku. - To nic wielkiego, dobrze wiesz, że nie mam szczęścia do kobiet.

- Szczęście znajdzie się wraz z odpowiednią osobą, mój drogi. Na każdego przychodzi odpowiednia pora.

- Wejdźmy do środka i zobaczmy co nowego w menu. Dzisiaj ja płacę – przerwał Mike i wszedł z Carolem i Giselle do środka.

Mike’owi towarzyszyło jednak przeczucia, iż dziś wydarzy się coś, co zmusi go do podjęcia trudnej decyzji.

CDN.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 3.7
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 3.7 /3 wszystkich

Komentarze [1]

~Jacek_22
2019-04-04 00:17

Niee…
Nie zamierzam się bawić w profesora. Nie będę już wymyślał, jak inaczej sam bym napisał.
Fabuła intryguje, choć wydaje się być oderwana od rzeczywistości.
Gdybym miał wybrać autorkę tego opowiadania spośród bohaterów literackich, to bez wątpienia padłoby na Anię z Zielonego Wzgórza.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry