Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Wolność i adrenalina   

Dodano 2014-02-13, w dziale opowiadania - archiwum

Budzę się. Budzę się, a raczej wychodzę z otępienia. Intensywnie mrugam, czuję smak soli w ustach. Nie ruszam się, dotykam tylko palcem tafli wody. Widzę małe kręgi, które moim zdaniem symbolizują coś nietrwałego. Wreszcie angażuję całą dłoń i patrzę na ruch wody. Bawię się, jest mi dobrze, dopóki nie przechodzą mnie koszmarne dreszcze. Punkt kulminacyjny – ocknięcie.

/pliki/zdjecia/tsu1.jpg

Czy naprawdę znajduję się jeszcze w wodzie? Wstaję, lecz przychodzi mi to z wielkim trudem. Próbuję sobie przypomnieć podstawowe dane: imię, wiek. Jestem Shay i mam szesnaście lat. Wszystko się zgadza, przynajmniej w tej kwestii. Czuję się obolała, wilgoć wniknęła w całe moje ciało, dźwigam ciężar moich kości. Wreszcie strzepuję mokry piasek z pofatygowanych ubrań i rozglądam się dookoła. Po co? Aby uświadomić sobie, że nieszczęście, które uważałam za odległe, dopadło także i nas? Zaciskam usta i dłonie, drobne ziarenka piasku wbijają mi się w skórę niczym szpilki. Otwieram oczy, tym razem na poważnie i widzę to, czego tak bardzo się bałam; woda, nieokrzesany żywioł, zabrała mi wszystko... Patrzę na smutne pozostałości porozwalanych budynków, bloków i sklepów, przystani rybackich i okrętów, na które pomimo zakazu zawsze się wspinaliśmy. Tsunami zgarnęło wszystko, niszcząc miejsca wspomnień. Potężna siła.

Chcę obejrzeć domy i sklepy, miejsca, które znam na pamięć. Przeszkadza mi w tym jednak niesforne ogrodzenie plaży, z tabliczką, na której widnieje napis „Uwaga – budynki grożą zawaleniem. Wstęp wzbroniony”. Uświadamiają mi, że nie mam wstępu do własnego domu. Miasteczko umarło. Dookoła mnie nie ma nikogo. Jak długo byłam w stanie otępienia? Czy wszyscy już zdążyli znaleźć nowe miejsce do życia? Dlaczego nikt nie tęskni, nie wraca, nie odbudowuje?... Przyglądam się moim brudnym butom, które znienacka zaczynają się poruszać. Stawiam kroki, idę przed siebie i spoglądam na tysiące drobiazgów. które kiedyś należały do ludzi, a teraz rozkładają się w błocie. Idę, stąpam, lecz nie czuję własnego ciężaru. W oddali widzę mały, rozmazany punkt, który się porusza. Biegnę ku niemu ile sił, by zobaczyć w końcu staruszka z długą brodą, klęczącego na ziemi i szukającego czegoś wartościowego. Mówię do niego, ale on jest zbyt zafascynowany swoimi znaleziskami. Stwierdzam, iż jest chory, nieświadomy tego, co się stało. Mimo wszystko siadam na pobliskim kamieniu i opowiadam mu swoje losy. Co, jeśli pozostaliśmy jedynymi ludźmi na tej Ziemi?

- Wie pan, pływałam na tych wodach od dziecka. Regulamin naszego miasteczka mówił bowiem, iż każde zdrowe dziecko w wieku 6 lat musi zacząć naukę surfowania. Nie stawiałam żadnego oporu, gdyż była to tradycja, lecz w przeciwieństwie do moich koleżanek i kolegów, sprawiało mi to przyjemność. Trenowałam codziennie, pielęgnowałam swoją deskę, a fale były dla mnie odzwierciedleniem wolności i adrenaliny. Nigdy się ich nie bałam. Nie przerażały mnie ich rozmiary. Wszyscy mówili mi, że zostałam wręcz stworzona do życia w wodzie, co tylko umacniało moją pewność siebie. Gratulując mi sukcesów, ludzie życzyli mi kolejnych, ogromnych fal do złapania. Spędzałam na plaży większość wolnego czasu, czasem nawet surfowałam w nocy, gdy nie mogłam spać. Miejsce to było dla mnie oazą spokoju. /pliki/zdjecia/tsu2.jpg Jeździłam na zawody, a na półce kolekcjonowałam trofea i puchary. Teraz na pewno leżą gdzieś porozbijane – pauzuję i rozkoszuję się mocnym wiatrem, który owiewa moją twarz, jakby chciał przywrócić wspomnienia. Staruszek oddalił się nieco, lecz wierzę, że mnie słucha. –To było moje życie. Nie wyobrażałam sobie dnia bez „szybowania” na wodzie. Dlaczego więc przez ogromną falę, która jeszcze tydzień temu stanowiła dla mnie obraz zwycięstwa, nie mam dzisiaj domu ani rodziny? – Przerywam, bo pierwszy raz od dłuższego czasu uderzają we mnie emocje. Uwalniam je, a po policzku spływają mi pojedyncze łzy. Staruszek w końcu zbliża się, a z rybackiej sieci służącej mu za torbę wyciąga kodeks naszego miasteczka, który tak dobrze znałam. Mimo iż został zamoczony, rozpoznaję na okładce deskę na tle fal. To był herb Heaveside. Kilkanaście rozdziałów z opisanymi zasadami, a każda z nich związana z rozwojem młodych ludzi w kierunku sportowym - konkretnie surfowania. Starsi też byli z nią związani, ale w inny sposób: rybołówstwo, handel, rejsy morskie, sklepy ze sprzętem wodnym… Wszystko kręciło się wokół niej. Mam ochotę zamknąć już książeczkę, ale ostatnia strona przyciąga mój wzrok. Wcześniej nie zwracałam na nią uwagi. Czytam. Tych kilka słów zabiera mi dech w piersiach, a serce podskakuje mi do gardła.

„Woda, to nieopanowany żywioł. To nie ona podlega nam, lecz my jej. Szanuj ją, nie prowokuj, traktuj z dystansem. Żyj zgodnie z JEJ regułami, bo inaczej… znajdzie sposób, aby odebrać Ci wszystko”

Staruszek zniknął. Rozglądam się niepewnie, ale nigdzie nie mogę go dostrzec. Czuję grzmot, jakby podwodny wybuch. Słyszałam ten dźwięk już raz i to całkiem niedawno... Mam wrażenie, jakby ziemia lekko się zatrzęsła. Morze zaczyna szaleć. Coraz większe fale rozchodzą się we wszystkich kierunkach… Chcę uciec, ale gdziekolwiek bym pobiegła i tak mnie dopadnie. Moje dłonie drżą, lecz nie pozwalam im zgubić kodeksu. Trzymam go blisko serca i uświadamiam sobie, że właśnie w tej chwili zyskuję szacunek dla wody. Boję się jej, ale jest już za późno. To jest moment jej zemsty. W jednej sekundzie morze zbiera się i wybucha na wysokość nieba. Piana unosi się ku górze, a jej powierzchnia jest nie do ogarnięcia. Stoję przy linii brzegu i czekam, nie ratuję się. Piana zaczyna się zbliżać i z niesamowitą siłą zgarnia pozostałości łodzi i statków znajdujących się jeszcze na wodzie po poprzednim tsunami. Tragedia powtarza się i nikt nie może temu zapobiec. Nie szukam schronienia, nie płaczę, przestałam nawet drżeć. Wpatruję się tylko w ogromną falę z pokorą i pozwalam zrobić jej to, co nieuniknione. Nie mam wyjścia. Tak, boję się, ale powinnam była bać się wcześniej. Fala płynie w moim kierunku. Tym razem jej nie złapię, lecz ona złapie mnie. Do widzenia, Heaveside. Dziękuję ci za wspaniałe życie. Nabieram powietrza i czuję uderzenie, które mnie zabiera. Na zawsze.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.5 /17 wszystkich

Komentarze [1]

~ambitna
2014-02-19 00:24

Gratulacje nikt tak skutecznie nie zmarnował mi 5 minut mojego życia. Może powinni stworzyć oddzielną kategorie: opowiadania-bezużyteczne. Zachęcam do przeczytania ambitniejszych opowiadań autorstwa: Thomas-a Mann-a a nie pisania takich pierdół. Pozdrawiam, ambitna

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry