Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Wszystko będzie dobrze   

Dodano 2013-11-17, w dziale opowiadania - archiwum

- Panie, dlaczego mnie wezwałeś?
Spojrzałem na wysokiego mężczyznę z długą, siwą brodą. Spojrzenie jego było przyjazne, pogodne i budzące wewnętrzny szacunek.
- Widzisz mój Alisterze, przyszedł czas, byś - tak jak Twoi bracia - stał się Aniołem Stróżem.
- Tak bardzo się cieszę...
- Najpierw przenieśmy się jednak na ziemię.
- Ale po co?

/pliki/zdjecia/as1_0.jpgStarszy mężczyzna zaśmiał się i spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi oczami.

- Oj Alisterze, wszystko w swoim czasie.

Po tych słowach uniósł wzrok ku górze i pstryknął palcami. Otoczenie zmieniło się nagle z błękitnej, pustej przestrzeni, w jakieś małe, białe pomieszczenie, w którym znajdowało się łóżko i kilka urządzeń.

Na łóżku leżała młoda kobieta. Miała blond włosy i delikatne rysy twarzy. Spała. Obok jej łóżka na taborecie siedział mężczyzna. Był to brunet o ciemnych oczach. Chyba byli małżeństwem, bo na ich dłoniach zauważyłem obrączki. Mogli mieć około 25 lat. Kobieta pogrążona była w śnie, a mężczyzna wyglądał na mocno wyczerpanego, kilka razy zdarzyło mu się przysnąć, jednak po chwili się budził.

Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. W końcu spojrzałem jednak na Pana i zapytałem:

- Ojcze, dlaczego tu jesteśmy?
- Młody Aniele, poczekaj jeszcze chwilę, to potrwa niedługo.

Kiedy skończył to mówić, do pomieszczenia weszli mężczyzna i kobieta z małym zawiniątkiem na rękach. Obydwoje byli ubrani na biało, zapewne byli to lekarze.

Blondynka obudziła się, najpierw spojrzała na siedzącego obok niej mężczyznę, a później na parę, która przed chwilą weszła do pokoju.

- Gratuluję Państwu, urodziła się wam zdrowa dziewczynka - powiedział starszy, lekko siwy mężczyzna w okularach. - Chcecie ją teraz zobaczyć?

Para pokiwała entuzjastycznie głowami, a stojąca dotąd za doktorem pielęgniarka podała kobiecie maleństwo owinięte w różowy kocyk. Matka dziecka delikatnie rozchyliła materiał, aby jej mąż również mógł zobaczyć swoją małą córeczkę.

Nie wiedzieć dlaczego nabrałem ochotę, by spojrzeć z bliska na dziewczynkę.

- Panie… Czy mogę?
- Tak.

Niepewnie podszedłem do łóżka. Starałem się nie okazać nazbyt swojej ciekawości, lecz Bóg i tak wiedział, co czułem. Dziewczynka była piękna, taka delikatna i bezbronna. I choć nie miałem ciała (taki już los Anioła), zapragnąłem wziąć ją na ręce i przytulić.

- Czy domyślasz się, dlaczego Cię tutaj zabrałem?
- Czy… Będę jej opiekunem?
- Nie inaczej Alisterze. Tylko dobrze się nią opiekuj. - Mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Panie, Ty wiesz, że zrobię wszystko, by mała była bezpieczna.
- Pozwól, że teraz Cię zostawię, ale pamiętaj, opiekuj się nią!

Gdy odchodził, patrzyłem przez chwilę na jego pogodną twarz. Potem spojrzałem na dziewczynkę i odetchnąłem.

- Nie zawiodę Cię, Ojcze…

* * *

- To do zobaczenia jutro Alice!
- Cześć!

Podążałem za blondynką, próbując dotrzymać jej kroku. Promieniała, ponieważ dostała piątkę z matematyki. Niby to tylko zwykła liczba, a tak cieszy młodych ludzi. Uwielbiałem patrzeć, jak się uśmiecha.

/pliki/zdjecia/as2_0.jpgPrzez te prawie szesnaście lat obserwowałem każdy jej dzień. Byłem świadkiem jej radości i smutków. Nigdy nie była trudnym dzieckiem. Czasem musiałem ją delikatnie naprowadzić, ale w sumie jest bardzo zaradną dziewczyną.

Do domu miała kilometr, dlatego teraz musieliśmy przejść przez park, którego barwy sprawiały, że i ja cieszyłem się wraz z nią urokami jesieni. Alice w swoim czerwonym płaszczyku idealnie wtapiała się w ten krajobraz czerwonych, brązowych i złotych liści.

Nie wiem dlaczego, ale niekiedy dopadała mnie myśl, że przecież nie zawsze będę przy niej, i że kiedyś może rozdzielić nas coś nieuchronnego… Śmierć. Liczyłem jednak, że kiedyś dane nam będzie spotkać się w Niebie.

Nareszcie, dom. Państwo Seville mieszkają w bloku na piątym piętrze w dość spokojnej części Londynu. Jest to dość przytulne miejsce. Mama Alice włożyła dużo wysiłku w wystrój ich mieszkania. Rodzice Alice uchodzili w opinii swoich znajomych za bardzo udane małżeństwo. Jednak tylko ja wiedziałem, że były to tylko pozory… Gdy pan Seville pół roku temu stracił pracę i nie robił nic, by znaleźć inną, małżeństwo przechodziło poważny kryzys.

Wchodząc na klatkę schodową usłyszeliśmy dobiegające z mieszkania odgłosy kłótni, a po chwili odgłos tłukącego się szkła. Znowu to samo - pomyślałem.

Alice chwyciła za klamkę i wbiegła zdenerwowana do środka. Ja podążałem naturalnie za nią. Jej rodzice stali na środku salonu krzycząc na siebie. Patrzyłem to na nich, to na Alice, która z zaciętą miną obserwowała przez krótką chwilę całe wydarzenie.

- Czy wy znowu musicie się kłócić? Czy nie możecie chociaż raz być dla siebie mili? – odezwała się nastolatka.

- Nie wtrącaj się gówniaro! - zawołał lekko poirytowany pan Seville.
- Caspar, nie mów tak do niej! To Twoja córka!
- Wiesz co, córciu? Jesteś taka sama jak Twoja mamusia… Obydwie wtrącacie się tam, gdzie was nie chcą!
- Ja tylko chcę, żeby wreszcie było dobrze… - zaczęła spokojniejszym już tonem Alice.
- Dobrze będzie dopiero wtedy, jak się obie zamkniecie! Zresztą nie muszę tego słuchać.

Mężczyzna zabrał swoją kurtkę, która jeszcze przed chwilą leżała na czarnej kanapie, po czym opuścił mieszkanie.

Alice pobiegła do swojego pokoju. Pani Eleonora poszła do kuchni i nastawiła wodę na herbatę, jak gdyby nic się nie stało. Pani Seville opanowała sztukę udawania, że wszystko jest w porządku, do perfekcji. Chociaż nie dobrze jest tłumić w sobie wszelkie emocje. Postanowiłem jednak sprawdzić, co dzieje się z moją podopieczną.

Wszedłem do pokoju nastolatki. Był nieduży, w kolorze błękitu, a meble w nim były białe. Alice leżała na łóżku wtulona w poduszkę. Płakała…

Dla Anioła Stróża to chyba najgorszy widok.

/pliki/zdjecia/as3.jpgObserwując świat ludzi tylko niekiedy im zazdroszczę, znacznie częściej im współczuję. Wiem, jak nie wiele trzeba, aby inni ludzie zepsuli Ci nastrój. Tym razem, to także nie była wina Alice, że jej rodzice nie potrafili usiąść i przedyskutować ten trudny temat, nie obrzucając się wyzwiskami. Ona nie powinna uczestniczyć w takich sporach, bo teraz czuje się pokrzywdzona, a jest tylko dzieckiem i jak każde chciałaby mieć spokojny dom i kochających się rodziców. A tak, leży teraz załamana, nie mając nadziei, że jutro będzie lepiej. A może być przecież zawsze gorzej. Dlaczego w takich chwilach jestem taki bezradny?

Delikatnie usiadłem na skraju jej łóżku i patrzyłem na nią. Położyłem swoją dłoń na jej policzku i delikatnie go pogłaskałem.

- Wszystko będzie dobrze Alice… - szepnąłem. Poczułem jakieś dziwne ciepło, choć wiedziałem, że tak naprawdę nie mogę jej przecież dotknąć. Coś jednak poczułem.

Alice podniosła się. Niepewnie potarła palcami policzek. Czyżby ona też to poczuła? Przez chwilę biła się jakby z myślami. Wzięła parę głębokich oddechów, zeszła z łóżka i uklękła obok niego. Uśmiechnąłem się, gdy usłyszałem, co mówi…

- Aniele Boży, Stróżu mój…

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /22 wszystkich

Komentarze [1]

~Joda
2013-11-17 15:32

Masz racje… Nie warto rzucać się na wody ci nie znane. Wypłynełaś na małe jeziorko tuz przy twoim domu. Nie jest to jakieś straszliwe morze. Ale ty z tego małego jeziorka umiałaś wyłowić skarb. Małą muszelkę. Nie jest to jakaś straszliwie piękna muszelka. Ale widać że dla cb jest bardzo ważna. Oby tak dalej mój pawanie ;)

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry