Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Zniedołężniały starzec, który ocalił Europę   

Dodano 2012-11-02, w dziale recenzje - archiwum

Bitwa po Wiedniem uznawana jest za jedno z największych zwycięstw polskiego oręża w historii. Triumf armii Jana Sobieskiego ocalił Europę przed ekspansją islamu. Po tej klęsce potęga Imperium Osmańskiego zaczęła stopniowo topnieć. Skutki polityczne odsieczy wiedeńskiej były zatem niebagatelne. Starcie wojsk chrześcijańskich z siłami Kara Mustafy przedstawił w swoim filmie ,,Bitwa pod Wiedniem” włoski reżyser Renzo Martinelli. Jest to kolejny w ostatnich latach obraz - po „Katyniu” Andrzeja Wajdy i zbierającej fatalne recenzje „Bitwie warszawskiej” Jerzego Hoffmana - odnoszący się do ważnych wydarzeń historycznych.

/pliki/zdjecia/bpw 1.jpg

Początek filmu opowiada o losach włoskiego zakonnika, Marka z Aniano. Ukazane są sceny z jego dzieciństwa, życie w klasztorze oraz cuda, których dokonywał. Sława Marka dociera na dwór cesarza Leopolda, który zaprasza go do siebie. Wtedy to właśnie władca Austrii otrzymuje wiadomość o nadchodzącej armii tureckiej. Przerażony ucieka z miasta. Wydaje się, że nic nie powstrzyma islamskich wojsk. Z odsieczą przybywa mu jednak Jan III Sobieski, który atakując najeźdźców ze wzgórza Kahlenberg przechyla szalę zwycięstwa na korzyść chrześcijan. W akcję filmu wplecione są losy mieszkającego we Włoszech Turka, Abdula, który na wieść o wojnie przyłącza się do wojsk islamskich i jego głuchoniemej żony. Wiele scen poświęconych zostało także Kara Mustafie (ukazane są jego relacje z synem i z jedną z żon), jego wątpliwościom dotyczącym powodzenia wyprawy oraz przygotowaniom do niej. Centralną postacią fabuły jest jednak wspomniany włoski mnich, Marco z Aviano. Obserwujemy jego działania na dworze cesarskim i spotkanie z Kara Mustafą, który kiedyś uratował mu życie.

Uważam, że „Bitwa pod Wiedniem” to film dobry, ale niektóre jego aspekty pozostawiają wiele do życzenia. Niewątpliwym „plusem” tego dzieła jest ciekawy scenariusz (Renzo Martinelli, Valerio Manfredi – przyp. red.). Chociaż wszyscy widzowie od pierwszego kadru wiedzą, jak zakończy się pokazywana historia, to jednak film i tak trzyma w napięciu. Korzystne dla „Bitwy pod Wiedniem” okazało się wzbogacenie wydarzeń historycznych o wątki żyjących w tamtych burzliwych czasach ludzi. Oglądamy tu wiele nastrojowych, wyreżyserowanych z dbałością o każdy szczegół scen, jak np. wizyta Kara Mustafy u wróżbity. /pliki/zdjecia/bpw 2.jpg Tytuł filmu nie do końca odpowiada jednak fabule. Sugeruje bowiem, że znaczną jego część stanowić będzie pokazywanie walk, tymczasem sceny te trwają łącznie około dziesięciu minut. Skoncentrowanie się na okolicznościach bitwy, ja uważam jednak za atut. Poświęcanie zbyt wiele miejsca działaniom wojennym, powoduje, że film staje się dla widza „przydługawy”. Przyjemność płynącą z oglądania obrazu Martinellego pogłębiają efektowne, malownicze krajobrazy zaśnieżonych gór, przełęczy, lasów.

Bitwę pod Wiedniem” zrealizowano posługując się wielokrotnie animacjami komputerowymi. Niestety, technika ta w wielu miejscach zawiodła. Widza bardzo rażą sceny, podczas których wyraźnie widać, że obrazy nieba lub widoki miasta z lotu ptaka są generowane komputerowo. Błędem wydaje się umieszczenie w filmie historycznym wątku ducha pod postacią wilka, który jest przewodnikiem Marka. W pierwszej scenie zabieg ten wydaje się może i dobrym posunięciem, tworzy bowiem atmosferę tajemniczości, intryguje, jednak wilk wskazujący drogę oddziałom polskim wspinającym się na wzgórze Kahlenberg, nie pasuje do filmu opartego na faktach i budzi skojarzenia z dziecinną kreskówką. Jedną z najgorszych scen jest jednak reakcja cesarza Leopolda III na list informujący go o agresji wojsk muzułmańskich. Można odnieść wrażenie, że ogląda się parodię filmu historycznego. Postać austriackiego cesarza wykreowano w sposób groteskowy. Być może był on w rzeczywistości tchórzliwym i lekkomyślnym władcą, jednak chyba żaden przywódca nie zachowywałby się tak, jak filmowy Leopold. Według mnie zbyt wielkie znaczenie nadano również Markowi z Aviano. Można odnieść wrażenie, że włoski reżyser chciał za wszelką cenę zwrócić uwagę widza na udział jego rodaków w pokonaniu Turków. „Minusem” filmu jest również sposób przedstawienia bitew. /pliki/zdjecia/bpw 3.jpg Zabrakło mi efektownych, ukazujących tysiące żołnierzy planów, znanych np. z filmów Jerzego Hoffmana. Totalnie rozczarowuje także scena ataku husarii. Na ekranie widzimy zaledwie kilku żołnierzy, których stroje nie wzbudzają notabene zachwytu. Zdecydowanie niepotrzebna są tu także aluzje odnoszące się do zamachu na Word Trade Center, wyrażające się zmianą daty bitwy (w filmie podano, że odbyła się 11 września, podczas gdy wszystkie inne źródła podają datę 12 września) i wielokrotnym nazywaniem Wiednia „złotym jabłkiem”, co w zamyśle scenarzysty miało chyba nasuwać skojarzenia z „wielkim jabłkiem” - określeniem Nowego Jorku.

Pozytywnie oceniam za to grę aktorską. Moim zdaniem najlepiej zaprezentowali się artyści odtwarzający role Marca z Aviano (F. Murray Abraham) i Kara Mustafy (Enrico Lo Verso). Pierwszy z nich doskonale wykreował postać bohatera poświęcającego się przede wszystkim Bogu. Przedstawiony przez niego Marko pozostaje naturalny, ale ulega emocjom, co widać choćby w scenie rozpaczy po śmierci znanego mu Turka Abdula. Artysta wcielający się w rolę Kara Mustafy w przekonujący sposób oddał także charakter wielkiego wezyra, łączący fanatyczne oddanie idei islamskich podbojów z pozytywnymi cechami. Podobało mi się, że dowódca wojsk muzułmańskich nie jest przedstawiany jako ucieleśnienie zła, tak jak często kreuje się bohaterów negatywnych. Film pokazuje ludzką twarz Kara Mustafy. Mocno wyeksponowane są jego kontakty z synem, dla którego jest dobrym i kochającym ojcem. W niektórych momentach wydaje się jednak, że twórcy filmu posunęli się zbyt daleko w podkreślaniu jasnych stron osobowości wielkiego wezyra. Widać to wyraźnie w momencie jego śmierci, która jest jedną z najbardziej przygnębiających scen filmu i budzi u widza współczucie dla Kara Mustafy, który był przecież agresorem. Negatywnym aspektem filmu, odnoszącym się do tej postaci, jest wielokrotne powtarzanie fraz o zamienianiu kościołów w meczety oraz groźby wobec wrogów.

/pliki/zdjecia/bpw 4.jpg

Według mnie największą wadą „Bitwy pod Wiedniem” jest zmarginalizowanie roli odegranej w tej bitwie przez wojsko polskie. Wątkowi dotyczącemu armii Sobieskiego poświęcono tu niewiele miejsca. W sumie można wyciągnąć wniosek, że wspomniany włoski zakonnik przyczynił się do klęski muzułmanów w znacznie większym stopniu, niż król Polski. Jan III Sobieski miał w czasie odsieczy wiedeńskiej 53 lata, a Turcy bali się go najbardziej spośród wszystkich władców chrześcijańskich (mówili o nim „Lew Lechistanu”, a był im już znany m. in. z bitwy pod Chocimiem, w której zadał im klęskę), tymczasem „Bitwa pod Wiedniem” pokazuje władcę Rzeczpospolitej jako zniedołężniałego starca, lekceważonego zarówno przez wrogów jak i sojuszników. Sposób odnoszenia się niemieckich książąt do Sobieskiego może tylko potwierdzić tezę, że udzielenie pomocy Cesarstwu Austriackiemu (późniejszemu zaborcy) było błędem.

„Bitwa pod Wiedniem” nie jest z pewnością filmem, z którego można uczyć się historii. Dzieło włoskiego reżysera nie ustrzegło się wielu niedoskonałości i nieścisłości, ale moje ogólne wrażenie po obejrzeniu tego obrazu są pozytywne. „Bitwę pod Wiedniem” warto zobaczyć. Nie jest to na pewno porywające kino, ale czas, który poświęcicie na obejrzenie tego filmu, nie będzie na pewno czasem straconym.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.9
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.9 /35 wszystkich

Komentarze [4]

~Wezyr
2018-02-27 22:51

Ciekawa recenzja… niech krytycy napiszą własną.

~fenrir
2012-11-06 11:38

To jest bardziej plastikowe niż Jola Rutowicz. Piszesz na poziomie wczesnogimnazjalnym. Używasz najbardziej podstawowych zwrotów typu: minusem tego filmu jest…, według mnie…, moim zdaniem. To wygląda i brzmi strasznie dziecinnie, szczególnie jak występuje po kilka razy w akapicie.
Za długo, bez polotu, słaby język (“przydługawy” z powodzeniem można by zastąpić innym słowem, a nie silić się na kolokwializm lub ironię) – minus dop.

~Karlajna
2012-11-03 17:55

Zdecydowanie zbyt długi tekst. Za bardzo rozpisujesz się na każdy temat i nie pozostawiasz żadnych pytań. No i dlaczego nie wspomniałeś słowem o Alicji Bachledzie-Curuś?

~Jaskier
2012-11-03 09:36

Hehej, to włoski film, przełomu nie mogliśmy się spodziewać.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry