Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Jaka będzie faza pucharowa LM?   

Dodano 2014-12-23, w dziale inne - archiwum

Faza grupowa Ligi Mistrzów za nami. Co po niej następuje? Gianni Infantino rozlosowuje pary kolejnej fazy, a oczy całego piłkarskiego świata skierowane są na pomieszczenie wypełnione prezesami klubów i federacji oraz notablami i piłkarskimi celebrytami w drogich, markowych garniturach. Liga Mistrzów od lat przyciąga przed telewizory ogromną liczbę fanów piłki nożnej i chcemy wierzyć, że wśród nich nie brakuje też uczniów naszego „Kopernika”. Z myślą o was, drodzy koledzy i drogie koleżanki, przygotowaliśmy analizę czekających nas już niebawem spotkań.

/pliki/zdjecia/lm1_2.jpgOffside: Na pierwszy ogień rzucam mecz Paris Saint Germain - Chelsea. Drużyny te spotkały się już w zeszłym sezonie. Wtedy padły wyniki 3-1 dla PSG w Paryżu i 2-0 dla Chelsea w Londynie. Ze względu na bramkę strzeloną na wyjeździe, awansowała drużyna The Blues. W tamtym sezonie faworytami byli zawodnicy z Paryża. Obecnie jest na odwrót. Chelsea jest w gazie i zdecydowanie przewodzi w tabeli ligi angielskiej. W LM nie mieli problemów w swojej grupie. Swoje robi duet Fabregas - Costa. W ich zespole nie ma chyba w ogóle słabych punktów, a trener Jose Mourinho zawsze ma w zanadrzu jakiś plan B. Zespół z zachodniego Londynu ma bardzo szeroką ławkę rezerwowych/zmienników klasy światowej i to na każdej bez wyjątku pozycji. Paryżanie zaliczyli natomiast totalny falstart i grają totalny piach. Byli faworytami grupy F, ale w ostatnim meczu pozwolili się ograć Barcelonie. Ich gra kompletnie się nie układa. Na papierze mają jeden z najmocniejszych składów w całej LM. Niestety, tylko na papierze. O ile formacja ofensywna jest dosyć solidna, o tyle ewidentny problem mają z defensywą. Z zawodników, którzy odpowiadają za zadania defensywne, najlepiej radzi sobie pomocnik Marco Verratti. Nie oglądałem wielu meczów PSG, ale widziałem ich wystarczająco dużo, by móc dziś stwierdzić, że nie rozegrali dotychczas jednego meczu bez kardynalnego wręcz błędu Davida Luiza. Zawodnik ten zdecydowanie lepiej radzi sobie w polu karnym przeciwnika niż w swoim. Na dodatek trener Laurent Blanc wydaje się być jakiś nieporadny, co nie przystoi szkoleniowcowi tak wielkiego zespołu. Trochę się rozgadałem. Tomek, opowiedz może teraz o największym hicie 1/8 finału.

/pliki/zdjecia/lm2_2.jpgThomas: "No, nie... znowu?!" Takie pytanie zadaje sobie zapewne teraz wielu fanów Manchesteru CIty. Historia bowiem powtórzyła się i The Citizens zmierzą się z Barcą już w pierwszej rundzie fazy pucharowej. W zeszłym roku Blaugrana bez większych problemów awansowała do 1/8 finału po zwycięstwach 2:0 i 2:1, odpowiednio na The Etihad i Camp Nou. O ile rok temu przyczyn dość wysokiej porażki w dwumeczu można było doszukiwać się w braku Sergio Aguero (zagrał jedynie w II połowie drugiego spotkania), o tyle w tym roku jego kuracja ma potrwać do sześciu tygodni i z Barcą powinien już zagrać. Spoglądając na obecną formę obydwu drużyn, trudno postawić jednoznacznie na któryś z zespołów. Ekipa z Manchesteru jest wiceliderem w Premier League, a ich ligowa forma jest w ostatnim czasie prawdziwie imponująca (wygrali pięć poprzednich spotkań). Sytuacja w LM wyglądała do niedawna zgoła inaczej - nie wygrali żadnego z czterech pierwszych meczy! W piątym z kolei, meczu z Bayernem Monachium, wykrzesali jednak z siebie tyle, ile tylko mogli. Szczególnie Kun Aguero, który zdobył, nie boję się tego powiedzieć, kluczowego dla wyjścia z grupy hat-tricka. Ostatnim meczem w grupie było ich starcie z Romą. Piłkarze City po prostu musieli wygrać, by awansować i... zrobili to. A teraz kilka słów o formie zespołu z Katalonii. Cóż Barca to... Barca. Mimo prasowych informacji o braku formy, czy końcu ery wielkiej Barcelony, oni wciąż jakoś przędą i to nawet całkiem nieźle. Ofensywa napędzana przez niesamowitego Messiego zaczyna funkcjonować tak, jak powinna i drużyna wygrywa kolejne mecze. Znak zapytania należy jednak postawić przy formacji obronnej Blaugrany. Wielu fanów zgadza się ze mną, ale jednocześnie uważa, że atak robi tak wiele zamieszania, że jedna stracona w meczu bramka nie robi aż tak wielkiej różnicy. Może i tak, ale sytuacja zmieni się na pewno w kolejnej fazie rozgrywek. Tam każdy, nawet niewielki błąd, każdy, nawet drobny szczegół może mieć znaczenie. Wierzę mimo wszystko w to, że gra defensywna całej drużyny ulegnie poprawie, a dobrym tego zwiastunem jest ostatni grupowy mecz z PSG, w którym ekipa Luisa Enrique przypomniała swoim kibicom, że nadal pamięta, jak należy grać pressingiem, tak charakterystycznym dla drużyn Pepa Guardioli. Rozpisałem się nieco o tym meczu, ale będzie to bez wątpienia szlagier. Awans: FC Barcelona

/pliki/zdjecia/lm3_1.jpgOffside: Niezwykle ciekawie zapowiada się także mecz Bayer Leverkusen - Atletico Madryt. Tutaj faworytem jest mimo wszystko ekipa Atleti, która jest wprawdzie cieniem zespołu z zeszłego sezonu, ale dostała niezbyt wymagającego przeciwnika. Wyraźnie osłabiona przed sezonem, dała jednak radę wyjść z pierwszego miejsca w grupie, która – powiedzmy to sobie uczciwie - nie była specjalnie trudna. W La Lidze też nie mogą narzekać. Zajmują aktualnie trzecie miejsce, tuż za ekipami Realu i Barcelony. Ekipa Diego Simeone pokazuje charakter w każdym meczu, a ich najskuteczniejszą bronią są dośrodkowania z rzutów rożnych, bo ma tam kto uderzyć głową. Zdecydowanie bardziej obawiałbym się o psychikę tych zawodników. Zbyt często bowiem Los Colchoneros kończą mecz w dziesiątkę (z reguły dzieje się tak po idiotycznych faulach). Największy problem z utrzymaniem własnych nóg z dala od kończyn innych zawodników ma Guiherme Siqueira. Bayer, w przeciwieństwie do Atletico, może sobie spokojnie wybić z głowy walkę o mistrzostwo Niemiec. W Bundeslidze zajmuje co prawda czwartą lokatę i taką utrzyma zapewne do końca rozgrywek. W LM trafili do wyrównanej, aczkolwiek słabej grupy, a mimo to wyszli z niej z drugiego miejsca, ustępując słabemu AS Monaco. Jedynym zawodnikiem, który wyróżnia się w ekipie „aptekarzy” i zwraca na siebie uwagę, jest Koreańczyk Son Heung-min. Jest szybki, zwrotny i można zaryzykować stwierdzenie, że jest to materiał na wielkiego zawodnika z perspektywą na ciekawą przyszłość. Podobnie jak w Atletico nie ma tu jednak powalających nazwisk. Biorąc to wszystko pod uwagę, uważam, że w ćwierćfinale rozgrywek zamelduje się zespół z Madrytu.

Mam typować dalej? Czas na mecz Juventus Turyn - Borussia Dortmund. W tym meczu naprawdę trudno jest wytypować faworyta. Juventus jest absolutnym hegemonem w swojej lidze. Niedawno do walki o tytuł włączyła się też Roma, co zwiastuje tylko bardzo ciekawy koniec sezonu we włoskiej Serie A. Podopieczni Massimiliano Allegriego wyszli ze swojej grupy na drugim miejscu, tuż za Atletico. I choć w lidze rozjeżdżają rywala za rywalem, to ich postawa w europejskich pucharach dobitnie pokazuje, że włoski futbol zatrzymał się w rozwoju. To już nie to, co kiedyś. Prezentują oni co prawda zgrany kolektyw, ale mają też słabe ogniwo - trenera./pliki/zdjecia/lm4_0.jpg Kluczowa okaże się pewnie ich formacja środka pola. Takie nazwiska jak Pirlo, Pogba, Vidal, czy Roberto Pereyra, budzą już pewnie strach w szeregach żółto - czarnych. Ekipa z Dortmundu radzi sobie z kolei w LM znacznie lepiej niż w Bundeslidze, w której od kilku kolejek znajdują się w strefie spadkowej. W LM piłkarze z Westfallenstadion wygrali w końcu mocną grupę. Wprawdzie pierwsze miejsce w grupie wygrali z Arsenalem stosunkiem bramek, ale jednak wygrali. Obecnie pewne jest jedynie to, że klub ten nie zagra w przyszłym sezonie w europejskich pucharach i choćby dlatego zawodnicy dadzą z siebie wszystko. Marco Reus i spółka muszą stawić czoła problemowi, jakim jest kryzys w klubie. W tym przypadku obstawiam awans Borussi, która nie ma nic do stracenia i ze wszystkich sił będzie chciała pokazać, że nie przez przypadek dwa lata temu grała w finale tych rozgrywek.

Jeszcze tylko jeden mecz i oddam głos Tomkowi. Na koniec wezmę pod lupę mecz Schalke 04 - Real Madryt. Kibice Realu nie mówią jednak "k... znowu Schalke”. Cały czas mają w głowach dwumecz z zeszłego sezonu. W 1/8 finału zeszłorocznych rozgrywek doszło do podwójnego pogromu. Najpierw 1-6 w Gelsenkirchen, a potem 3-1 na Bernabeu. Przyjrzyjmy się jednak obecnemu sezonowi. Real jest w gazie. Real jest nie do zatrzymania. Wygrywają z każdym, kto tylko staje im na przeszkodzie i pokazują naprawdę piękną grę. To nie jest to, co grał ten zespół za czasów Mourinho, kiedy to ich taktyką była kontra lub „dzida” na Ronaldo. W zespole widoczny jest nadmiar bogactwa na każdej pozycji. To jest dobre, ponieważ każdy zawodnik boi się o swoją pozycję i daje z siebie wszystko zarówno na treningach jak i w meczach. W Realu nie widać już indywidualności, ale zgrany zespół z kapitalną atmosferą w szatni. Może trochę przeginam, ale jestem przekonany i mogę spokojnie obstawić u bukmachera, że Real wygra całe rozgrywki. A co z Schalke? Ci będą walczyć w swojej lidze do samego końca, bo za rywali w walce o 4. lokatę w tabeli mają Bayer 04, Augsburg, Hoffenheim i Hannover 96. Mają w zespole wielu wyróżniających się zawodników. Jednym z nich jest Julian Draxler, którego uważam za wielki talent. Inne formacje także prezentują się tu nieźle. Całkiem nieźle prezentuje się na przykład w ataku Klaas Jan Huntelaar. Rok temu popisał się kapitalnym golem w końcówce spotkania, w pierwszym swoim występie. Awans moim zdaniem dla Realu, bo pomimo wszystko drużyna z Zagłębia Ruhry nie jest w stanie im zagrozić.

/pliki/zdjecia/lm5.jpgThomas: Arsenal miał w tym roku w losowaniu sporo szczęścia. Mogli przecież trafić na jednego z dwóch gigantów z Madrytu, FC Barcelonę czy Bayern Monachium, a trafił im się klub z Monaco. To na pewno bardzo dobra informacja dla Arsene Wenger'a. I to nie tylko dlatego, że trafili na przeciętniaka, ale przede wszystkim dlatego, że francuski szkoleniowiec przed objęciem sterów w Arsenalu przez siedem lat trenował piłkarzy z klubu w Monako. Czy dwumecz Anglików z Francuzami można uznać za formalność? Zdecydowanie nie. Oczywiście inny rezultat niż niezagrożony awans londyńczyków do 1/8 finału potraktuję jako ogromną i niewytłumaczalną wpadkę, ale wierzę też, że Monaco "tanio skóry nie sprzeda". Będą walczyć i niewątpliwie pokażą charakter. Patrząc na wyniki tego zespołu w tym sezonie należy ich uznać co najwyżej za średniaków. Co prawda swoją grupę w Lidze Mistrzów wygrali, a Arsenal nie, ale zdobyli jedynie 4 gole. Nie, nie w jednym meczu. W sześciu meczach (sic!), ale to wystarczyło, by wygrać grupę. Ta statystyka nie wymaga komentarza. Taki był poziom rywali AS Monaco w grupy C. Jeśli chodzi o Ligue 1 to plasują się tam obecnie na szóstej pozycji, a zwycięstwa (takie jak to niedzielne z liderem Olympique Marsylia) przeplatają kolejnymi porażkami. Jeśli chodzi o ekipę z północnego Londynu, to również w ich przypadku trudno o konkretną, jednoznaczną opinię. Nie grają złej piłki, potrafią strzelić dużo goli, a do tego mają Alexisa Sancheza, który w tym sezonie na wyspach odkrywa swój niebotyczny talent na nowo. Coś jednak jest z nimi nie tak. To, że z wielkimi klubami nie potrafią wygrywać, wiemy od lat, ale w tym sezonie nabyli nową "umiejętność". Przegrywają również ze słabeuszami. Arsene Wenger nie jest w stanie wpoić swoim chłopcom w tym sezonie pojęcia meczu, którego nie wolno przegrać. Gunners potrafią wygrać trzy mecze z rzędu: z Borussią, WBA i Southamptonem, ale zwycięstwa w meczu ze Stoke nie są już w stanie wydrzeć. Przez tę i kilka innych głupich porażek zajmują dopiero 6 miejsce w lidze, a fani coraz domagają się zmiany trenera. Na koniec warto przypomnieć, że drużyny mierzyły się ze sobą już 3 sierpnia br. (dla AS Monaco grał jeszcze wtedy Radamel Falcao) w "prawie towarzyskim" turnieju Emirates Cup. AS Monaco zwyciężyło 1:0, choć ten mecz dla lutowej rywalizacji nie ma chyba większego znaczenia. Stawiam jednak na awans Arsenalu.

/pliki/zdjecia/lm6.jpgI kolejny mecz, Szachtar – Bayern. Jeżeli pośród czytelników znajdują się ci, którzy swoje emocje związane z meczami Ligi Mistrzów zaczynają pobudzać wraz z rozpoczęciem fazy pucharowej zdziwią się zapewne, gdy napiszę, że królem strzelców tegorocznej edycji najciekawszej, choć sztucznej ligi w Europie nie jest ani Cristiano Ronaldo, ani Lionel Messi, ani nawet Nicklas Bendtner (gra obecnie w Wolfsburgu, a drużyna ta nie gra w tej edycji w Champions League - przyp.red.). Z 9 bramkami prowadzi w statystykach Luiz Adriano, zawodnik Szachtara. Bez wątpienia jest to gracz nietuzinkowy i jako napastnik wiele daje swojej drużynie. Nie sądzę jednak, by w dwumeczu z Bayernem miało okazję udowodnienia swoich niemałych umiejętności. Zaznaczyć należy, że drużyna z Doniecka wyszła ze swojej (słabej) grupy H z drugiego miejsca, mając na swoim koncie 2 pogromy nad Bate Borysów i trzy remisy. I choć grają ciekawą, szybką piłkę (w szerokim składzie mają aż 12 Brazylijczyków!), to nie wierzę, żebyśmy byli świadkami wyrównanego boju. Drużyna Mircei Lucescu nie jest na pewno chłopcem do bicia i monachijczycy na pewno troszkę się spocą, ale w 1/4 finału z pewnością zobaczymy Bayern. Bayern, który stał się maszynką do wygrywania. Maszynką niemiecką, więc ciężko będzie ją powstrzymać (jedynym meczem, jaki przegrali w tym roku, był ten grupowy z Manchesterem City, ale awans ekipy Guardioli z pierwszego miejsca był już wtedy niezagrożony). Na koniec wyrażę swoje życzenie, wobec jedynego Polaka, który pozostał w boju mistrzów. Chciałbym, abyśmy mówiąc o Robercie Lewandowskim nie mówili już o jego asystach, dobrych zastawieniach się i decydujących podaniach. Niech Robert pokaże wreszcie kibicom i kolegom na boisku, że potrafi wybitnie strzelać. W dwumeczu z Szachtarem koniecznie, ale nie tylko. Mój typ na awans: Bayern Monachium

/pliki/zdjecia/lm7.jpgTeoretycznie najnudniejszym dwumeczem w tegorocznej edycji Champions League będzie spotkanie Basel - Porto. Nie będę próbował przekonywać was, że jest inaczej, bo musiałbym najpierw wytłumaczyć to samemu sobie. Porto dowodzone przez Jacksona Martineza powinno przejechać się po walecznym FC Basel. Walecznym bez wątpienia. Zdołali bowiem wywalczyć "zwycięski remis" z Liverpoolem, który zapewnił im wyjście z grupy. Pamiętać jednak należy, że drużyna z miasta Beatlesów formą nie błyszczy, choć mimo wszystko należy Szwajcarom oddać szacunek za serce i charakter (charakterność!). Z pewnością warto też zwrócić uwagę na Breela Embolo, kameruńskiego napastnika reprezentującego barwy ekipy z Bazylei, który jest moim rówieśnikiem (w tej chwili ma 17 lat), a zdążył już zdobyć jedną bramkę w Lidze Mistrzów 14/15 oraz błysnąć kilka razy na boisku, m.in. w meczu z Realem, kiedy to Keylor Navas, po strzale Embolo, opuszkami palców uratował swoją drużynę przed utratą bramki. Porto w tym sezonie może się podobać. Grają szybką i dość widowiskową piłkę, ale chyba nikt nie wierzy, że ich kampania europejska kampania zakończy się w Berlinie (tam rozegrany zostanie finał Champions League w tym sezonie). Według mnie zakończy się już w 1/4 finału, bo tam bez wątpienia się znajdą. Awans: FC Porto.

Reasumując. Liga Mistrzów w tym sezonie zapowiada się równie ciekawie jak w poprzedniej edycji. My pozwoliliśmy sobie wyrazić własną opinię, a wszystkich hazardzistów prosimy o ostrożność w obstawianiu wyników. A tak na poważnie, to nie możemy już doczekać się fazy pucharowej i emocji z nią związanych.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /7 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry