Przetańczyć z Tobą chcę całą noc!
Jaskier: Ze studniówką jest trochę tak, jak z kotem Schrödingera - dopóki pudełko jest zamknięte, kot jest jednocześnie i żywy, i martwy. Dopiero po otwarciu pudełka i zajrzeniu do środka, można jednoznacznie i bezbłędnie określić stan przetrzymywanego tam zwierzęcia. W naszej szkole pudełko zostało otwarte osiemnastego stycznia o godz. 19.00. Co ujrzeliśmy wewnątrz? Czy kot wesoło zamruczał, wyskoczył i popędził przed siebie w poszukiwaniu myszy, czy też leżał zwinięty w kulkę, wydzielając jedynie nieprzyjemny zapach?
Osprey: Ooprócz szalonych pląsów na parkiecie i obżarstwa w salach, postanowiliśmy wetknąć swoje szpetne paluszki również tam, gdzie przeciętny uczeń wetknąć ich nie mógł. Oceńmy więc teraz starania i wysiłki tegorocznych maturzystów naszego „Kopernika” i powiedzmy sobie otwarcie, co nam się podobało, a co nieco mniej?
Jaskier: Warto byłoby wpierw ustalić, kiedy dokładnie zaczyna się studniówka. Z tym bywa różnie. Gorączkowe poszukiwanie wymarzonej sukienki w pierwszej klasie liceum jest dla niektórych takim właśnie kamieniem milowym, podczas gdy dla innych jest nim dopiero pierwszy tost schrupany podczas strojenia sal. Ja uważam jednak inaczej. Ponieważ chodzę do klasy A, miałem przyjemność zatańczyć poloneza w pierwszej grupie. Wyszło w miarę dobrze. Wydaje mi się nawet, że co najmniej połowę kroków zacząłem od palców, więc jak na moje umiejętności taneczne, to wręcz wybitne osiągnięcie. Ale mniejsza z tym. Zanim zaczęliśmy, staliśmy w dusznym korytarzu prowadzącym na salę gimnastyczną, napięcie stopniowo rosło, trwało nerwowe oczekiwanie na pierwszy takt. Gdy wreszcie rozbrzmiał, któraś z koleżanek krzyknęła w ekstazie – to już!? Moim zdaniem, to właśnie wtedy zaczęła się nasza studniówka. Jeśli uważacie inaczej, to nie omieszkajcie podzielić się z nami swoim zdaniem w komentarzach, może to w konsekwencji utworzyć bardzo ciekawe zestawienie studniówkowych wspomnień.
Osprey: Tak, zdecydowanie trzeba wspomnieć o tym, co poprzedza studniówkę. Słowo to słyszałem mniej więcej od maja ubiegłego roku, kiedy to w mojej klasie usłyszałem pierwsze szepty na wszelakie tematy z nią związane. Nie wiem, jak zrobili inni panowie, ale ja nie zawiodłem swojego gatunku i ogarnąłem wszystko w trzy dni. Zresztą te trzy dni „przed” były kluczowe również z punktu widzenia dekorowania sal. Atmosfera pracy była genialna i choć pochłonęło to masę energii, dało nam przynajmniej dziesięciokrotnie więcej satysfakcji! W dzień studniówki o 17.30 wstałem sprzed telewizora, podrapałem się po głowie i stwierdziłem, że czas się zbierać. Odszykowany ruszyłem wraz z moją partnerką do szkoły. Pech lub fart chciał, że tańczyłem poloneza w pierwszej parze, czując się przy tym tak, jak musiał się czuć Mojżesz, który prowadził Naród Wybrany. Stres? Jeśli ktoś mi powie, że nie odczuwał go wcale przed swoimi tanecznymi wybrykami, niech odejdzie w zapomnienie. Mi nóżki drżały i rączki latały jak panu Mietkowi pod monopolem. Wszystko da się jednak przeżyć i jak się niebawem okazało, z bardzo pożądanym efektem!
Jaskier: Część oficjalna dłużyła się niemiłosiernie. O ile jak najbardziej rozumiem to, że każda klasa chciała się pokazać od jak najlepszej strony i uczciwie odtańczyć wyćwiczonego w pocie czoła poloneza, to ciągnące się w nieskończoność przemówienia zaproszonych gości były raczej jakimś nieporozumieniem. Na podstawie poczynionych obserwacji mogę stwierdzić, że to nie tylko moje zdanie. Wiele osób stało w trakcie tych oratorskich popisów naszych gości plecami do sceny, komplementując w najlepsze kreacje koleżanek i zmyślnie zawiązane krawaty kolegów. To znaczy, tak sądzę, bo nie miałem okazji tego zweryfikować, w końcu podsłuchiwanie jest niekulturalne. I nie wiem, czy to kwestia stresu, czy też czegoś innego, ale z owych przemówień nie zapamiętałem niemalże nic. Co niechybnie znaczy, że osoby, które zabrały głos, powstrzymały się od rzucania żartami, które swoją suchością poraziłyby nawet mnie. To dobrze. Chyba.
Osprey: Odniosłem wrażenie, że wszyscy byli tego dnia najważniejsi oprócz… uczniów. Jesteśmy generacją, która z założenia pała niechęcią do establishmentu, tak więc nasze znudzenie objawiło się w typowy sposób. Prawie nikt nie słuchał płomiennych wypowiedzi o złotych łanach pszenicy i cudzie polskiej młodzieży (?). Ja skupiłem się w tym czasie na podziwianiu naszej sali gimnastycznej, która w wykwintny sposób została zaadaptowana na potrzeby tegoż balu. Wynajęci dekoratorzy spisali się na medal, a żaden balonowy smok nie straszył z sufitu. W końcu skończyło się…
Jaskier: Potem przyszła pora na zdjęcia klas oraz par i tu muszę pogratulować fotografom, których wynajęliśmy na tę noc. Co prawda, ze znalezieniem miejsca i pozowaniem było trochę zamieszania, ale wspomniana ekipa wykazała się (później zresztą też) prawdziwym profesjonalizmem, a na tekst - ale on jest niezorganizowany – posiadacz największego aparatu zareagował momentalnie, pytając zainteresowanego w czym widzi problem. Nie chodziło rzecz jasna o niego i jego ludzi, ale o jednego z moich kolegów (pozdrawiam Adriana), więc szybko wyjaśniłem o co chodzi i pan fotograf mógł wrócić do pracy. Potem zaczęło się prawdziwe szaleństwo na parkiecie, przetykane co i raz przerwami na gorące posiłki. Niestety, nie dane mi było spędzić na sali gimnastycznej zbyt wiele czasu, ale i tak byłem w stanie wyrobić sobie zdanie o zespole, które zostało później potwierdzone przez moich kolegów i moje koleżanki. Muzycy spisali się na medal, dzięki czemu niektóre osoby schodziły z parkietu tylko w trakcie przerw. Gratuluję wytrwałości! Tuszę, iż obolałe nogi jeszcze przez kilka dni będą przypominać Wam o tej niesamowitej nocy. Jeśli natomiast, drogie czytelniczki, rzucił się Wam w oczy zajebiaszczy tancerz z charakterystycznym i niedającym się zapomnieć czerwonym goździkiem w butonierce i próbowałyście rzucić się w jego ramiona, by zaznać rozkoszy tańca, a on nie odmówił, to winszuję. Ja próbowałem trzy razy - bezskutecznie. Więcej o tej części balu studniówkowego na pewno jest w stanie powiedzieć Osprey, który walczył chyba o miano króla balu, toteż oddaję mu głos.
Osprey: Faktycznie, nigdzie nie mogłem Cię znaleźć, choć chciałem strzelić sobie z tobą kilka mililitrów pepsi na poprawę humoru.… Nawet w palarni, która w inteligentny sposób została ulokowana w toalecie… Winszuję pomysłodawcy! Proponuję, aby sam przeszedł się do publicznej toalety z dwudziestoma osobami, które zapalą tam papieroska. Jeśli wytrzyma tam trzy minuty, stawiam przysłowiową flaszkę! Dla mnie, osoby niepalącej, wycieczka do toalety była koszmarem. No, ale przejdźmy do rzeczy o niebo przyjemniejszych. Wieczór ten był pod pewnym względem eksperymentalny. Oprócz nowego wystroju sali gimnastycznej (robota na medal), zagrał dla nas nowy zespół, a za stoły odpowiadała nowa firma cateringowa. Ku mojemu zdziwieniu jedzenie było! A to nie koniec niespodzianek, bo było ono również ciepłe, a na domiar wszystkiego całkiem smaczne. Suto zastawione stoły i prężnie pracująca obsługa dała mi do zrozumienia, że to prawdziwy bal, a nie byle jaka potańcówka w remizie. Co prawda parę osób narzekało na sałatkę, no ale ja dam za całokształt szkolne 6 z malutkim minusikiem. Jednym z moich ulubionych miejsc – (zaraz po wykonaniu serii zdjęć przez naszych fotografów (szlachta się bawi) - była sala do tańczenia. Od samego początku było tam tłumnie i gorąco. Pięknie ubrane panie i gustownie odziani faceci ciągnęli falami na parkiet. Niestety, nie w tłumie tancerzy nie dostrzegłem Jaskra i do dziś nie wiem, czy zatańczył wykwintnego walca, czy też może raczej pijackiego węgorza, ale dam mu już spokój, bo sam pewnie lepszy nie byłem. Zespół? Damy, z którymi dane mi było zatańczyć, były usatysfakcjonowane. Wokalistka umiała poprowadzić zabawę. W zasadzie grane były piosenki, których chyba nikt nie słucha, ale każdy zna, a w tłumie uczniów szalejących na parkiecie co i raz pojawiali się nasi profesorowie. Tak było do 6.05, kiedy muzycy zeszli ze sceny, a nogi nie niosły już nas z taką lekkością jak wcześniej.
Jaskier: Zatrudniona w naszej szkole po raz pierwszy firma cateringowa wywiązała się ze swojego zadania znakomicie. Co prawda, zdziwiło mnie nieco podawanie herbaty i kawy w szklankach oraz kotletów mielonych jako jednego z dań gorących (!), ale dało radę to przełknąć. Uważam też, że jedzenia generalnie było za dużo. Uginające się pod ciężarem szyneczek, pasztecików, placuszków, pater pełnych owoców i salaterek wypełnionych sałatkami wszelkiej maści, stoły, wyglądały nad ranem właściwie tak samo jak dwanaście godzin wcześniej. Ale to już była kwestia tego, że nasza Rada Rodziców zadecydowała, aby właśnie tyle jedzenia zamówić. Kelnerzy krążyli po salach i korytarzach bez chwili wytchnienia, roznosząc gorące dania i napoje, i smutno spoglądając na czyste talerzyki, które nie wymagały wymiany.
Osprey: Myślę, że tegoroczne nowości spełniły nasze oczekiwania i zerwały z pewną stagnacją, która zdominowała już nieco atmosferę tego święta. Czego chcieć więcej, kiedy otaczają cię kulturalni ludzie, dobre jedzenie, przyjemna dla ucha muzyka i poczucie, że to jedyny taki bal w twoim życiu. Czułem się nieco nieswojo, kiedy przechodziły mi przez głowę myśli, że czas już dorosnąć i wziąć się w garść.
Jaskier: Długie przygotowania zostały w końcu zwieńczone wyczekiwaną przez nas wszystkich studniówką. Otworzyliśmy pudełko, by zbadać stan kota. Czy był żywy? Zdecydowanie tak. Wszystkie osoby, z którymi rozmawiałem po balu, były zadowolone i pełne wrażeń.
Osprey: Choć nogi nieco bolały, a sprzątanie szkoły odbyło się resztkami sił, to jedno można powiedzieć na pewno – takie bale nie zdarzają się często. Uśmiechnięci i nieco odmienieni wracaliśmy do domu tuż przed wschodem słońca. Oddałbym wiele, żeby móc tam wrócić. Mam nadzieję, że częściowo się to uda, gdy dostaniemy zdjęcia i filmy. Wszystkim, których nie było na Studniówce 2014 w „Koperniku” mogę powiedzieć jedno - tak, możecie nam zazdrościć. Wszystkim młodszym koleżankom i kolegom powiem natomiast tyle – nie popełniajcie błędu i nie zmieniajcie nigdy tej szkoły, bo będzie to jeden z największych błędów w waszym życiu! Żaden lokal nie da wam tego, co przeżyjecie tu, w naszych szkolnych murach przez te kilka dni, które przy odrobinie wysiłku zostaną zwieńczone tak cudowną i niezapomnianą nocą. Dopiero teraz rozumiem sens słów naszego pana Dyrektora, który nieco patetycznie dziękował za wysiłek komitetowi organizacyjnemu. Faktycznie miał rację. Dziękujemy i my, i… wracamy do nauki. Hahaha…
Grafika: własna oraz
Komentarze [10]
2014-01-22 18:18
dobre redaktorzy naczelni daje 6!!!
2014-01-22 13:10
Nie tylko twoja. Ileż można się jarać studniówką. I to budowanie jakiejś legendy “niezapomnianej” imprezy… Szkoda słowów.
2014-01-22 01:08
Siema. Za artykuł daję mocną 6-tkę, bo jak żaden inny przeczytany tutaj w Lesserze news nie przypadł mi tak bardzo do gustu. Co więcej, jest napisany zabawnie choć elokwentnie ;) Jeśli chodzi o oceny: wystrojów klas, zespołu, cateringu, atmosfery i klimatu imprezy, nie powiem, ale są one wysokie.
Wystrój klasy (moja) – 4+/6
Zespół – 6/6 (córka pani sklepikarki wykonała świetną robotę ;d)
Catering – obsługa – 5/6 – jedzenie – 4/6
Atmosfera i klimat – 6/6.
p.s. Darku, to zdjęcie nie było konieczne ;C / Dobry artykuł ;].
2014-01-22 00:15
uwielbiam was słuchać !
2014-01-21 23:57
szczerze mówiąc to jedzenie średnio przypadło mi do gustu, cała reszta była wspaniała ale catering chyba nie do końca sie spisał:P 2 dania gorące w których skład wchodziły ziemniaaki, no i wspomniany juz mielony.. ponad to akurat przy naszym stoliku w ciągu paru godzin nie było owoców ani ciasta co nie zostało uzupełnione a talerzy z “kąskami” z kurczaka brakło zaraz po rozpoczęciu uczty :D nie wiem czy nasz stolik taki głodny czy poprostu catering nie spełnił zadania :P
ale do reszty nie mozna sie przyczepić a muzyka wyśmienita! juz wiem kto zagra u mnie na weselu :D
za artykuł oczywiscie szósteczka :)
2014-01-21 23:44
szczerze?
jedzienie oceniam na 2+, a zespół, który nam dogrywał na mocne 4.
ogolnie przystrojenie sali gimnastycznej bylo bardzo ładne, a palarnia ktora byla w lazienkach to poprostu tradycja nie widzialem innej opcji zeby gdzies indziej byla zrobiona :) i Wy redaktorzy prosze nie przesadzajcie już z tą palarnią ;) dzięki cześć! :*
2014-01-21 22:49
jestem na telefonie i chciałem dac 6, przez przypadek jakoś 2 wyskoczyło… przepraszam, jbc to moja wina ta niska ocena :)
2014-01-21 20:43
“stawiam przysłowiową flaszkę” – jest jakies przyslowie o flaszce?
2014-01-21 18:28
Zgadzam się w 100% ! Polać im !
- 1