opowiadania - Archiwum
Niebo - Piekło
Zabili mnie! Tak po prostu, w biały dzień, na ulicy. Spóźnię się na spotkanie w sprawie pracy. Ba, wcale tam nie dojdę! Jakiś idiota wyszedł ze sklepu i zaczął strzelać. Pech chciał (a może nie pech?), że trafił właśnie mnie. I to nie raz. Dwie kulki – jedna w serce, druga w płuco. Nie za młodo tak umierać w wieku lat trzydziestu? W sumie, póki jeszcze lecę (Właśnie. Nie wiem jakim cudem, ale lecę w stronę bliżej mi nieokreśloną) mam czas stwierdzić – byłem dobry.
Ognisko cz. 3
Gdy zatrzymali się na postój, słońce już dawno schowało się za horyzont. Tabris po raz kolejny zaproponował posiłek, ale Tamika po raz kolejny odmówiła.
- Słuchaj no, moja pani - tłumaczył cierpliwie (jak małemu dziecku - przemknęło jej przez głowę) - twój upór i zaciętość są wprawdzie godne podziwu, ale są też przejawem braku rozeznania w sytuacji. Głodówka nic ci nie pomoże.
Ognisko cz. 2
Coś połaskotało ją w szyję. Otworzyła oczy i jęknęła mrużąc je i zasłaniając przed dostępem ostrego światła. Przechyliła głowę w lewo. Tuż przed nosem wyrosła jej ogromna dziewanna. Zaskoczona widokiem kwiatu i faktem, że się do niego przytulała, podniosła się do pozycji siedzącej. Przeciągnęła się, aż coś chrupnęło jej w krzyżu. Poczuła, jak coś włochatego i nieprzyjemnego wżyna się jej w nadgarstki.
Na zakręcie...
Dzień powoli budził się do życia. Promienie ciepłego marcowego słońca zalewały całą okolicę. Szedł prosto. Szybkim krokiem minął blok i tuż za nim skręcił w małą uliczkę. Spojrzał za siebie. Przed oczami mignęły mu dwa samochody. Uważnie rozejrzał się dookoła i znów ruszył do przodu.
3 Barbara Łazowska 2006-05-08
Ognisko cz.1
Ciepło bijące od ogniska powoli stawało się nie do zniesienia, więc dziewczyna odsunęła się nieco w mrok. Tak, aby zakryć twarz zasłoną gęstniejącej nocy. Tak, aby nie widział jej oczu, błyszczących od wzbierających w nich powoli łez.
Serce się kraje...
W ten czerwcowy poranek jego serce przeplatały kolejne elektroimpulsy niepokoju uśmierzającego ból chwili w wieczności. Słuchając w szkole tych wszystkich pacanów, myślał tylko o jednym. Nie chciał zaspokoić swoich prymitywnych potrzeb cielesnych. Pragnął się wzbogacić. Pomiędzy dobrem materialnym, a duchowym, wybierać już nie musiał.
Wozu führt der Hass oder wie schwierig ist es, echt böse zu sein
Der Hass - das Gefühl begleitete ihn seit Anfang, seit immer. Er huldigte dem Bösen und wollte sich dadurch verewigen, dass er etwas Grausames, unvorstellbar Negatives und Extremes tut. Schon seit Kindheit steckte die böse Kraft in ihm: er tötete kleine Tiere, früher natürlich sie gequält zu haben.
Bezimienny
Był czarny. Tak niesamowicie czarny, że odcinał się ciemną plamą na tle atramentowej nocy. A na dodatek był diabłem. Ów fakt, niewątpliwie bardzo przydatny pod względem różnych magicznych ciekawostek, stanowił dla niego źródło kompleksów. Oczywiście mógł zmienić wygląd, co zresztą robił nagminnie. Ale czasami, jego prawdziwe kształty wymykały się spod kontroli.
10 Ona Anonimowa 2006-03-23
Bez wyjścia
W cichej, upajającej muzyce, moje prywatne cztery ściany zdawały się rozbrzmiewać tysiącem różnobarwnych dźwięków, które układały się zadziwiająco symetrycznie w stada ciekawskich motyli. Siedząc, obserwowałam, jak wydobywają się ze swoich ciasnych kokonów, powoli, trochę niesfornie, rozwijały skrzydła, strzepując jednocześnie pył poprzedniego stanu bytowania. Wzlatywały lekko ku swoim towarzyszom. Piękno, a zarazem ich kruchość, zdawała się równocześnie przerażać i zachwycać.
Dwa marzenia
Spadł długo oczekiwany przez wszystkie dzieci śnieg. Nareszcie mogą ulepić bałwana, pojeździć na sankach, porzucać śnieżkami. Na stoku słychać śmiechy, radość. Tylko mały Adaś wraz z mamą Anią siedzi na ławeczce i przygląda się innym. Tak bardzo chciałby choć trochę pobawić się wraz ze swoimi rówieśnikami. Tak bardzo chciałby biegać razem z nimi, skakać i cieszyć się.
W poczekalni cz. III
-Na pewno sąsiadką z szóstego piętra – tym razem nie dała się zaskoczyć.
-Wiem, że studiujesz – nie zabrzmiało to w jego ustach jak stwierdzenie, raczej jako pogróżka – i nawet wiem, że się bardzo dobrze uczysz. Masz już dwadzieścia lat, a ja ich już nie mam. Ale nawet, kiedy miałem, to nie studiowałem. Bo niby jak? Do tego trzeba umieć pisać. Ale teraz wiem, że to błogosławieństwo, bo stałbym się taki jak wy. Opowiadałbym błaho o rzeczach tragicznych. A tak sam jestem tematem waszych opowiadań.
1 Ona Anonimowa 2006-03-02
W poczekalni cz. II
- Bo wiesz… – kontynuował – ja nigdy nie napisałem żadnego listu.
W tym momencie wyciągnął w jej kierunku jedyną rękę i niezgrabnie otworzył dłoń z resztkami palców, które pozostały po porażeniu prądem.
3 Ona Anonimowa 2006-02-24
W poczekalni cz.1
Było już gdzieś po dwudziestej drugiej, gdy Anna przekroczyła próg klatki schodowej swojego dziesięciopiętrowego wieżowca. Betonowego, pionowego pudełka dla setek ludzi.
3 Ona Anonimowa 2006-02-18
Jego fotografia i bransoletka
To był kolejny poranek. Pytanie: dlaczego? Przecież to życie jest beznadziejne… Na każdym kroku jesteśmy narażeni na różne niebezpieczeństwa. Alkohol, narkotyki, prostytucja, kradzieże, gwałty, morderstwa nie są już tabu. Dla Julki to była normalność.
Kameleon
Pomyślał o matce...Uświadomił sobie, że kiedy wraca ze szkoły, mama zawsze czeka na niego z obiadem. Później pierze, ceruje, sprząta... I dopiero wieczorem, ma nieco czasu, aby usiąść przed telewizorem i obejrzeć swój ulubiony serial czy teleturniej.
17 Ona Anonimowa 2006-01-22
Złudzenie
Od razu wiedziałem, że to On. Pozornie nie odróżniał się od innych podróżnych w poczekalni dworcowej, jednak ja nie dałem się zwieść. Usiadł naprzeciwko mnie. Mocno znoszone ubranie, zabłocone buty, plecak, który zapewne niejedno widział i przeżył. Nieogolona twarz, zmęczone oczy ujawniające mądrość. Tak! To na pewno On – jeden z ostatnich wędrujących filozofów!
6 Ona Anonimowa 2006-01-13
Ukradłem siebie - część 3
Biegliśmy śmiejąc się i czując jakieś dziwne podniecenie błahą kradzieżą dwóch kubków gazowanej wody z karmelem. Jednak dla mnie wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Patrzyłem na twarz Oli, na jej oczy, policzki, usta. Na jej dłonie, o których w owej chwili marzyłem. Marzyłem, aby jedna z nich powędrowała ku mojej, schwyciła ją i poprowadziła gdzieś w bezpieczne miejsce.
5 Ona Anonimowa 2005-12-12
Bez sensu - część 4
- I co ? – zapytała zaniepokojona miną Pauliny Marlena
- Nic, a co ma być. Myślę tylko, że mamy nie lada problem. Kojarzycie tego skina, który często siedzi z koleżkami pod monopolowym na Targowej ? Wygląda na to, że to właśnie on jest rozwiązaniem całej zagadki.
Ukradłem siebie - część 2
- Nie - odpowiedziała krótko.
Wiedziałem, że nic więcej nie powie. Po tamtej rozmowie telefonicznej coś się miedzy nami odmieniło. Staliśmy się sobie na swój sposób bliżsi, ale ta bliskość była zabarwiona jakimś mrocznym niedopowiedzeniem.
9 Ona Anonimowa 2005-11-28
Przyjaciel Mateusza
Mateusz kończył właśnie ubierać choinkę, kiedy zadzwonił telefon.
- Dobry wieczór – powiedział miły głos w słuchawce – Jestem przedstawicielką firmy “Gwiazdka”. W dniu dzisiejszym spełniamy po jednym życzeniu każdego obywatela. Proszę tylko powiedzieć jakieś życzenie.