opowiadania - Archiwum
Dziadek
Przy łożu śmierci zebrała się cała rodzina. Szczelnie zasunięto story, broniąc popołudniowemu słońcu dostęp do wnętrza. W kącie słabo świeciła samotna lampka. Dziadek leżał bez ruchu, patrzył otępiałym wzorkiem w sufit i jedynie czasami mamrotał jakieś słowa bez związku. W powietrzu zawisła gęsta atmosfera oczekiwania - choć nikt by się nie przyznał, na co tak naprawdę czeka i co przyniosłoby mu ulgę.
Filiżanka - cz. 2
Ładna, zgrabna blondynka w butach na wysokich koturnach trzymała w rękach paczkę. Wykonany markerem napis „pokój 5” świadczył jednoznacznie, że przesyłka ta przeznaczona była dla dziewczyn. Naturalnie Kate musiała najpierw poprawić swoje piękne loki, bo zawsze chciała wyglądać perfekcyjnie. Lubiła to. Wiedziała, że wygląd jest ważny. Niee… wygląd jest najważniejszy. Odpowiedzialna? Cicha i skromna? Nie, te słowa mogły być przypisane jakieś cnotce, ale nie jej. Gdy widywała takie „mdłe” dziewczyny przepełniało ją uczucie dumy. Jej się udało, a one nigdy tego nie osiągną.
Oskarżona - cz. 2
Matematyka w klasie 2e. Same kujony. Czułam się strasznie samotna. Wszyscy patrzyli na mnie, jak na przybysza z innej planety. Miałam na sobie bokserkę i rurki. Nic wielkiego. Jednak dziewczyna, która siedziała w ławce przede mną, zwróciła mi uwagę, że jestem ubrana wulgarnie. Zaśmiałam się jej w twarz. Chyba nie widziała jeszcze wulgarnie ubranej osoby. A w mojej klasie takich nie brakowało.
Filiżanka – cz. 1
Jane spokojnie weszła do windy. Wcisnęła piętnastkę - piętro, na którym znajdował się gabinet doktora Brownes. „Jak dobrze, że w windach są lustra” - pomyślała i wyjęła z eleganckiej torebki paletkę cieni do oczu. Palcem lekko poprawiła oczy. Wyglądała dobrze. Ale tak się nie czuła…
Pragnienie
Ona, zauważyła go, gdy wchodził betonowymi schodami w stronę drzwi wejściowych Warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego.
On, dostrzegł ją już trzy miesiące wcześniej przed teatrem „Buffo”.
Ona, samotna (aczkolwiek nie cierpiąca na depresję z tego powodu), ambitna, inteligentna posiadaczka blond włosów z przysłaniającą oczy grzywką. Wieczna optymistka.
On, krzepki piłkarz studiujący na wspomnianej uczelni.
Oskarżona - cz. 1
Czyste wiejskie powietrze. Niekończące się łąki i lasy dające schronienie niejednemu zwierzęciu. Długie wieczorne spacery wiejskimi dróżkami. Sierpień – w tym miesiącu jest tu najpiękniej. A najcudowniejsze były zachody słońca. Teraz pozostały mi tylko wspomnienia.
Hańba Teofila
Teofil lekko poprawił stringi. Za kurtyną szalał tłum rozpalonych kobiet, oczekujących na kolejną gwiazdę wieczoru. Striptizer wsłuchiwał się w ich radosne krzyki i czuł, jak wzbiera w nim duma.
Azyl - cz. 2
Był środek nocy, gdy dotarli na miejsce. Serce zaczęło jej bić coraz szybciej.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział, a jego słowa odbiły się podwójnym echem.
Tu zaczynał się inny świat. To, co zobaczyła przed sobą, było zapewne kiedyś domem, ale dziś przypominało bardziej ruinę. Weszli bez słowa. Jedno pomieszczenie. Gorąco, duszno i ten zapach, słodki i mdły… poczuła kolejną falę ciepła. Zamknęła oczy, ale tylko tak na moment, aby uspokoić myśli…
Maska szaleństwa - cz.3
Mary i Harold stanęli przed możliwością rozwikłania tej zagadki. Powiadomieni w porę przez swoich kolegów, podjęli pościg za potencjalnym sprawcą brutalnego mordu. Z ogromną prędkością przemierzali teraz kolejne zaułki dzielnicy Nottinsmall. Przypuszczali, chyba nie bez racji, że osoba, która z zaciekawieniem, a może i z chęcią zwrócenia na siebie uwagi, przyglądała się z oddali pracy funkcjonariuszy, może mieć jakiś związek z tym zdarzeniem.
Azyl - cz. 1
Patrzyła w stronę morza, ale nie widziała go. Jej wzrok był mglisty, niewyraźny, rozmyty, jakby pomiędzy nią a rzeczywistością istniała jakaś niewidzialna bariera utworzona z jej własnych myśli. Wiatr rozwiewał jej włosy. Najchętniej stałaby tak w bezruchu. Tylko te myśli zakłócały jej spokój.
Nigdy nie pisałem listu
Kochana? A może Droga? Jak zacząć? – zastanawiał się już od ponad pół godziny, usiłując napisać swój pierwszy w życiu list. Co więcej, miał to być list do kogoś mu naprawdę bliskiego.
Maska szaleństwa - cz.2
Nie była to przyjemna noc dla mieszkańców domów przy Downstreet. Kilkanaście zaspanych twarzy ze zdziwieniem spoglądało zza szyb na to, co działo się przed jedną z najlepiej utrzymanych i odremontowanych posiadłości w całej okolicy. Wyrwani ze snu spoglądali zaciekawieni na zadbaną willę, która dla wielu z nich była źródłem prawdziwej zazdrości. Chyba wszyscy z nich życzyli sobie choćby części tak okazałego majątku, jaki posiadała mieszkanka tej posiadłości – 42 letnia Brigitte Tapis.
Poczekalnia
Zbliżał się walentynkowy wieczór. Justyna wracała z Łukaszem do domu. Nie mogła już doczekać się kolacji. Tak, to z pewnością będzie niezapomniany wieczór - pomyślała.
Maska szaleństwa - cz.1
Praca musiała zostać wykonana. Liczyła się, jak zawsze zresztą, precyzja i perfekcja. Wydawać by się mogło, że istniało wiele innych zawodów, w których Mary James mogłaby się spełnić. Tak naprawdę, to nie wybrała tej pracy z zamiłowania. Rodzice niejednokrotnie mówili jej, że znacznie lepszym wyborem byłoby dziennikarstwo, ale ona postanowiła inaczej.
Coś za coś
Zawsze marzył o takiej pracy, w takim miejscu. Z dala od centrum miasta. Cisza i spokój. Pracował tu już dwa lata i był naprawdę szczęśliwy. Otaczali go wspaniali ludzie. A on sam był przez nich akceptowany i prawie uwielbiany.
Nawet najmniejsza kałuża odbija niebo
Był ciepły, letni poranek. Słońce przecierało dopiero swoje zaspane oczy wyglądając delikatnie zza chmur. Ktoś mógłby powiedzieć, że to dzień, jak każdy inny, ale nie dla niej. W ten dzień przypadał bowiem termin jej porodu.
Nocny Alarm
Komórka obracała się na stoliku wydając z siebie nieprzyjemny, wibrujący dźwięk. Natarczywe buczenie wyrwało Agatę z głębokiego snu. Wyciągnęła rękę w stronę szafki i spojrzała na telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany jej bliżej numer.
Piętno wojny, piętno walki w słusznej sprawie
- Ruszać mi się migiem. Prędzej, prędzej! Uciekać stąd. Wróg na linii okopów! Nie zdążymy! Skład amunicji! Czołgi! Kompaaaaaani! Ratuj się kto moż...... Urwane zdanie, niejasny kontekst, utracona myśl, kłębiły się w umyśle Jana Strwosza.