opowiadania - Archiwum
Niezwykłe wakacje – cz. 1
Piąta czterdzieści, sobota. Niby tak wcześnie, ale słońce grzało już niemiłosiernie. Czułem, jak T-shirt klei mi się do ciała. W końcu to lato – pomyślałem. Z trudem zdjąłem plecak i schowałem go w luku bagażowym autobusu. Zająłem miejsce z tyłu, obowiązkowo przy oknie, bo wtedy jakoś lepiej mi się myśli, a i muzyka też jakoś lepiej dociera. Rozłożyłem sobie siedzenie. Po chwili dotarł do moich uszu cichy warkot silnika. Tak rozpoczęły się moje wakacje.
Wykorzystana - cz. 3
Czułam się co najmniej dziwnie, gdy patrzyłam na moją przyjaciółkę, która robiła na środku salonu rzeczy do niej niepodobne. Szczerze mówiąc trochę mnie to denerwowało. Nie kręcił mnie nawet Karol, obok którego stałam. Nie to, żebym się przejmowała albo zazdrościła. Nic z tych rzeczy. Po prostu nikt nie znał jej jeszcze od tej strony. Po co ona udaje kogoś innego? To idiotyczne. Chciałam jak najszybciej przerwać ten cyrk i podeszłam do Anki.
Plotkary – cz. 2
Biologia, nowa dziewczyna w szkole i jeszcze ten cholerny deszcz. Może od razu powinna skoczyć z ostatniego piętra szkoły i oszczędzić wszystkim trudów uprzykrzania jej życia! Przynajmniej znowu byłaby w centrum uwagi. Już chyba nic nie mogło jej zaskoczyć. Brooke dobrze wiedziała, że nieszczęścia lubią chodzić parami, a może nawet czwórkami, jak nie całą grupą. Coś jeszcze się wydarzy.
Plotkary – cz. 1
Zwykły londyński dzień. Dokładniej, piątek. NARESZCIE! Niestety, zanim on się skończy, trzeba go jakoś zacząć. Wydaje się, że wystarczy wstać prawą nogą by przeżyć spokojnie kolejne 24 godziny w tym 1/4 tego czasu spędzić, siedząc w szkole. Z pozoru banalne. W rzeczywistości, jeśli nie jesteś kujonem w prywatnym St. Barneys High School, nie zdołasz usiedzieć na tyłku nawet tych głupich sześciu godzin, nie myśląc cały czas o planach na „po szkole”.
Wykorzystana – cz. 2
Impreza trwała w najlepsze. Wszystkie siedziałyśmy u Marcina w domu. Nie miałyśmy zbytnio co robić, więc wymyślałyśmy jakieś gry. Nie powiem, żeby były one jakoś specjalnie mądre. Ale najważniejsze, że było fajnie. Jak zwykle Julka siedziała przy stole sama i udawała, że jej to nie kręci. Od dziecka taka była. Szara i nudna. Ale to moja przyjaciółka. Podeszłam do niej, żeby ją zaprosić do zabawy.
Jacek Piecuch pozoruje niepamięć
Doświadczenie nauczyło mnie, żeby nie mówić „hop”, póki nie przeskoczę. Tak więc ilekroć miałem „hop” na końcu języka, przygryzałem go mocno cofając myśli. A co, jeśli zapominanie nigdy się nie kończy? Takie wnioski nasuwały mi się najczęściej w nocy, kiedy odwracałem się twarzą do ściany. W takich momentach zdajesz się na sen, liczysz, że przyjdzie uzbrojony i mocny jak wojownik. Mnie sen jednak zawodził. Wyłem do środka siebie przez kolejne dni zimy, która wydawała się być jedyną istniejącą porą roku.
Wykorzystana - cz.1
Torba, kilka zeszytów, jeden podręcznik, mp4 i pomadka. Wszystko spakowane. Ledwo wstałam z łóżka, a już musiałam iść do szkoły. Pewnie dostanę kolejną kosę. Po wczorajszych dwóch miałam się pouczyć i coś poprawić, ale nie chciało mi się... Czy to takie dziwne? Wyszłam posiedzieć z koleżankami i jakoś tak się trochę zasiedziałam.
Dwadzieścia dwa dni
Dwadzieścia dwa dni, siedem godzin i jedenaście minut temu, poczułem, że coś mnie z tobą łączy. Może to było uczucie? Może, ale jeśli nawet, to chyba jakieś dziwne. Tak, pamiętam ten dzień dokładnie. To było w jakimś parku w stolicy, na jednej z alejek. Pamiętam też, że słońce grzało wówczas zdecydowanie mocniej niż wcześniej.
Jestem patriotą? – cz. 2
Mieszkanie babci Haliny było średnich rozmiarów, jednakże przytulne i wystarczające dla samotnej, starszej pani. Dziadek Kamila zmarł cztery lata temu i od tamtej pory jedynym zajęciem babci było chodzenie do sklepu, rozmawianie z sąsiadkami i oglądanie telewizji. Dlatego tak cieszyła się z każdych odwiedzin wnuka.
Jestem patriotą? – cz.1
Wiosna ogarnęła już Tęczów, małe podkarpackie miasteczko. Słońce wędrowało coraz wyżej, stopniał śnieg i w powietrzu można było wyczuć woń budzącego się ze snu życia. Gałązki drzew pokryły się zielonymi pąkami, skrzyły się srebrzyste bazie, a temu obrazowi wiosennej radości towarzyszyły dźwięczne ptasie chóry. Gdzieniegdzie dało się zauważyć przebiśniegi lub krokusy. Ludzie rozpoczynali pracę w polu, na ulicach pojawili się rowerzyści, zaś na boiskach słychać było gwar bawiących się dzieci. Jednym słowem w Tęczowie budziło się życie.
Święta na ósmym piętrze
Siedziała na parapecie w otwartym oknie swego pokoju, wpatrując się w dal. Czuła na sobie mroźny powiew zimowego wiatru. Jej twarz delikatnie muskały płatki śniegu wirujące w powietrzu, połyskujące światłem odbitym od ulicznych latarni. Trochę już zmarzła, ale nie chciała jeszcze opuszczać swego miejsca.
Psychodelia
Półmrok. Gdybym tylko wiedziała, jak to się stało. Śmierdzące pomieszczenie. A w nim ja – niewinna istota. Choroba opanowała moje myśli. Przykuta kajdankami do metalowego łóżka bez materaca, staram się poruszyć. Nie daję rady. Krzyczę. Nikt nie słyszy. Spuszczam głowę i myślę o wszystkim, co doprowadziło mnie do tego stanu.
Żywot Rolki
Sobota zapowiadała się jak każda inna. Wstałam i przesłuchałam kilka piosenek Jacksona. Znalazłam czyste ubrania i założyłam je na mój krągły tyłeczek, po czym spojrzałam przez okno. Zauważyłam, jak wielki rudy kocur rozszarpuje małą, bezbronną myszkę. To był znak. Zaczęłam podejrzewać, że dziś wydarzy się coś złego.
Jacek Piecuch wobec straty
- Kurczaka z grzybami mun. Tak. – od niechcenia złożyłem zamówienie. Mój głos brzmiał licho w porównaniu z barwą Eddiego Veddera, który spędzał ze mną wieczór.
Kreskowany świat
- To niemożliwe, że znowu z Tobą przegrałam! Straszny z ciebie farciarz, bracie! - krzyknęła Kreska nie mogąc uwierzyć, że Miami Heat przegrali mecz. Wprawdzie to jej ulubiona drużyna, ale tym razem nie to było najgorsze.
Przypadek Tomasza
Złośliwy podmuch rozwiał poły bluzy chłopca przeciskającego się przez zarośniętą ścieżkę. Szedł z uporem maniaka rozgarniając wściekle kępy wysokich traw. Jego twarz błyszczała od potu, łez i krwi, a ukradkowe i niepewne światło bladego księżyca odbijało się w załamaniach jego potłuczonych okularów. Zaraz za nim ścieżynką na wpół biegnąc szedł drugi chłopiec, próbując dotrzymać kroku swemu towarzyszowi prącemu naprzód jak niszczycielskie tornado. Para wydobywająca się ze zdyszanych ust chłopców znaczyła ich drogę kłębami, jakby demolka po drodze była za słabym tropem.
Oskarżona – cz. 3
Ciągle patrzyłam na zegarek. 14.38. Jeszcze tyle czasu... Jakieś dwanaście minut do końca biologii. Chciałam wyjść z klasy i obudzić się z tego koszmarnego snu, bo lekcje z 2e były prawdziwym koszmarem. Przed sobą miałam bardzo ważną chwilę. Za pięć godzin miałam spotkać się z moim ukochanym z wakacji. Byłam podekscytowana i mało obchodziły mnie gapiące się na mnie dziewczyny z sąsiednich ławek. Jedyną moją rozrywką, jaką sobie w końcu znalazłam, było rzucanie w nie kawałkami gumki do mazania.
Filiżanka - cz. 3
Joe zmierzał szybkim krokiem w stronę banku. Musiał dostarczyć na czas określoną sumę pieniędzy. Całe życie o tym marzył. Zadanie warte było ceny, którą wyznaczyli sobie najemnicy. Piękna kobieta – lubieżny biznes. W walizce, którą niósł, znajdowały się pieniądze. Nikt nie miał mu nic do zarzucenia, był w końcu wzorowym policjantem.
Epizod grunwaldzki
Korony drzew ulnowskiego lasu chroniły przed słonecznym żarem zastępy rycerstwa. Rozłożone szeroką ławą wojska krola Jagiełły ciągnęły się daleko ku zachodowi, aż na pola wsi Logdau. Było tu ściągnięte z olbrzymich połaci Wielkiego Księstwa bojarstwo litewskie i ruskie, były waleczne pułki smoleńskie i zaprawieni w niezliczonych bitwach zaciężni Czesi, byli okrutni a szybcy nad inszych Tatarzy, byli wreszcie poddani Korony, w całej Polszcze zebrani dla największego starcia z Zakonem, który to od dawien dawna pustoszył rubieże ościennych krain.