opowiadania - Archiwum
Bo tęsknię
Czy to naprawdę takie dziwne, że tęsknię za Tobą? Może twoją obecność mogłam czuć tylko przez ledwo dostrzegalny moment, bliskość zmieściła się w jeszcze krótszym czasie, zaledwie ułamku chwili. Może dla Ciebie i dla wszystkich innych wokół nie miało to żadnego znaczenia. Może przeszedłeś obok mnie, nie zatrzymując swojego cennego przecież spojrzenia na mojej twarzy. Nie miałeś ani ochoty, ani czasu, by popatrzeć mi w oczy, choć wiele mógłbyś z nich odczytać. Lecz czy to, co byś w nich zobaczył, mogłoby zmienić nasze szczelnie zamknięte światy?
Banchitari – cz. 1
- Banchitari? A więc tak nazywa się wasza organizacja. Mordercy na zamówienie, skrytobójcy, babrające się magią czarcie kochanice. Cudowna mieszanka. Łowca nagród podrapał się po brodzie. W brudną szybę bębniły kropelki deszczu. - Co w ogóle znaczy to Banchitari? W szopie zalegała cisza. Za oknem po raz wtóry zagrzmiało. Po raz wtóry niebo rozbłysło oślepiającym blaskiem błyskawicy i po raz wtóry zakładniczka została brutalnie zmuszona do odpowiedzi.
Próba ucieczki
Była szczęśliwa, aż pewnego dnia wszystko się jej zawaliło. Dosłownie z dnia na dzień runął cały jej świat i wszystko się posypało… Zaczęło się od kłótni z rodzicami o możliwość pójścia na imprezę do jednej z koleżanek. Zwykle nie było z tym bez problemu, ale teraz postanowili, że zostanie w domu. Prosiła, błagała, ale na nic. Godzinę później zadzwonił jej chłopak, oświadczając, że w ogóle do siebie nie pasują i po dwóch latach, ot tak, zerwał z nią bez żadnych wyjaśnień.
Babka
Babka z wielkim trudem usiadła w fotelu. Lata już nie były młode i ciało często odmawiało posłuszeństwa: bolały resztki mięśni, strzelało w kościach. Chociaż kobieta zatkała szmatami wszystkie dziury, zimno z łatwością znajdowało sobie drogę do środka. Stary, drewniany dom oblewała noc. Przez cienkie ściany słychać było tylko wycie wiatru. Drewno na opał już dawno się skończyło. Na czarnym niebie walczyły ze sobą chmury.
Motyle
Właściwie nie wiadomo skąd on się tutaj wziął. Może uciekł spod magicznej różdżki dobrej wróżki, uszyty z najbarwniejszych życzeń? A może został sklejony z dusz umierających kwiatów, by skrzydłami miękkimi jak brzmienie porannego trelu ptaków opowiadać o kruchości życia? A może po prostu świt wybierał wszystkie niemrawe oddechy żegnające się z nocą i z nich utkał jego aksamitne skrzydła?
Chłopiec i gwiazdka
Od jakiegoś czasu był zagubiony, a jego serce było złamane. Wieczorami potrafił tylko płakać, bo jego mama odleciała daleko z gwiazdami w sam środek nieba. Nie wiedział, jak to się stało ani kiedy. Z nią nie liczył czasu. Wszystko zdawało się być tak banalne, jak smakowanie pączka z kremem. Teraz jego życie malował wyłącznie szary ołówek. Nie lubił liczb, tymczasem zmuszony był nauczyć się liczyć i to wyłącznie na siebie.
Sumienie
Zacięły się. Drzwi od szafki się zacięły. Próbowałam na milion sposobów, ale zacięcie było nie do ruszenia. Na górze płakało jakieś dziecko, a gdzieś tam dalej szczekał pies. Słońce stawało się coraz większą, czerwoną kulą ognia. Ludzie, zmęczeni dniem, wracali do domów. Ptaki w gniazdach szykowały się do snu. Zdążyłam wypić kawę, dwie herbaty i nic. Nie ruszyło. Poszłam nawet po sąsiada, ale on powiedział tylko: zacięte.
Czas zamknięty w piosence
Budzę się rano i odruchowo włączam radio. Radio Maryja? Przełączam więc szybko na… Radio Zet. Prowadzący program mówi właśnie, że za chwilę puści swoją ulubioną piosenkę. Nadstawiam uszu. Matko, przecież to jest i moja ulubiona piosenka. Piosenka Pawła Kukiza, której tytułu w tej chwili nie pamiętam, ale w refrenie jest taki tekst: "jeśli tylko chcesz…”. Kawałek ten przypomniał mi wyjazd nad morze, no i to, jak mi się to wtedy nie za bardzo udało z Magdą.
Ten nasz koniec
Może tym razem to naprawdę koniec? Bo wiesz, po raz pierwszy od wielu, długich i przepełnionych oparem twojej obecności nocy, który udało mi się stworzyć dzięki układaniu w wyobraźni coraz to nowszych urojeń, nie szepcę Ci "dobranoc". Moje usta milczą, rozpamiętują oddech przed chwilą złapany w ich pułapkę. Rozmyślam nad życiem, nad sensem istnienia. Próbuję zakotwiczyć się w rzeczywistości. Pragnę jakoś wtopić się w codzienność. To takie niepodobne do mnie.
Korytarz – cz. 2
Nie było w tym pokoiku nic nadzwyczajnego. Wyglądem przypominał pokój hotelowy; w rogu stało łóżko z beżową pościelą, obok mały stoliczek z lampką nocną i kilka szafek, w większości pustych. Usiadłam na brzegu łóżka gładząc pościel i patrząc na czerń za oknem. Znów wróciłam myślami do tego faceta. Zastanawiałam się czy rzeczywiście go spotkałam. Z zamyślenia wyrwał mnie dotyk ciepłej dłoni na moim udzie i wilgotnych ust błądzących po szyi.
Korytarz – cz. 1
Towarzyszył mi jedynie odgłos adidasów, gdy biegiem pokonywałam kolejne odcinki szerokiego korytarza. I regularne bicie mojego serca. Już to – samo w sobie – było dziwne, ponieważ moje serce nie należy do bijących regularnie, a zwłaszcza już podczas biegu. I chociaż docierało do mnie tak niewiele dźwięków, bynajmniej nie byłam sama. Gnając przed siebie, mijałam setki ludzi. Obdarzali mnie jedynie beznamiętnym, co najwyżej lekko wrogim, spojrzeniem czarnych oczu, a jedynym ruchem na jaki potrafili się zdobyć, było odprowadzenie mnie wzrokiem, podczas gdy ja znikałam w głębi tunelu.
Nieme słowa
Miała takie jedno swoje miejsce. Pewien opuszczony dom z otworem na okno, w którym zawsze siadywała. Tak dobrze było widać przez nie inny świat, ten poza granicami betonowego miasta, pełnego żelaznych zasad przekazywanych przez różnorakie znaki, informacje, które tak naprawdę prowadziły donikąd, sterowały ludźmi, nie pozwalając im na improwizację, na zagłębienie się we własnych umysłach.
Nie daj mi o sobie zapomnieć
Nie daj mi o sobie zapomnieć. Byłyśmy sobie przecież tak bliskie. Nie wykreślaj mnie ze swojego życia.
Nie pozwól, żeby dźwięk mojego imienia nie przyspieszał bicia twojego serca. Nie zapomnij o mnie.
Bądź.
Nita - cz. 2
Broń, którą dostała od Marcusa była całkiem dobra. Wystarczyło delikatnie pociągnąć za cyngiel, żeby wypaliła. Inga - czy raczej Nita - była zdziwiona, że poszło jej tak gładko. Nie zabijała od tak dawna. Ale jak te kilka ostatnich lat ma się do dwudziestu pozostałych, kiedy była szkolona na zawodową zabójczynię? Szło jej dobrze, nawet bardzo dobrze. Gdyby miała brata, nie musiałaby tego robić. Ludzie z konkurencji wykastrowali jej ojca, kiedy miała sześć miesięcy.
Summer – cz. 1
Wracając ze szkoły tą samą, nudną drogą Summer myślała tylko o jednym. Chciała, żeby ten dzień dobiegł już końca. Czuła, że powrót do domu może być dopiero początkiem jej zmartwień, ale była już trochę przyzwyczajona do tej sytuacji. Idąc szybkim krokiem, kopała po drodze wszystko, co wpadło jej pod nogi. Kiedyś pewna siebie dziewczyna, można by rzec szkolna gwiazda, uśmiechnięta i spontaniczna (śliczna brunetka włoskiego pochodzenia), dziś buntowniczka z ciemnym makijażem na twarzy, podartymi spodniami i w nieco za dużej bluzie z kapturem, który przysłaniał jej piękne rysy.
Wiadomość schowana między gałęziami koszteli
Jest wczesna jesień i jak nigdy wcześniej budzę się w objęciach pustki. Ostatni egzemplarz ciszy ma we mnie uważnego słuchacza i dumnego fana. Muszę przyznać, że nie wiem, czym płoną mi oczy i czego się boję. Może tego, że za chwilę do pokoju wejdzie kobieta albo matka mojego syna i potrąci coś, czego tak dokładnie nie poukładałem? Brakuje mi tej przestrzeni między piecem a sufitem, w której kiedyś bez zgarbienia czuwaliśmy nad resztą domu babci.
Nita - cz.1
Delikatny stukot wyrwał Ingę z głębokiego snu. Półprzytomna otworzyła oczy i spojrzała w okno. Krople bębniły bez wytchnienia o metalowy parapet okna w jej małym mieszkaniu na poddaszu, które nazywała „norą”, nie tylko ze względu na jego wymiary. Przekręciła się na prawy bok. Plecy piekły ją nadal po niedawnym usunięciu tatuażu, który upamiętniał Jego.
Bez sznurowadeł
Jedna, druga, trzecia… Tak na okrągło. Dzień w dzień. Pierre powtarzał te czynności niczym jakiś rytuał. Pokochał je, mając zaledwie kilka lat. Z czasem miłość ta przerodziła się w strach, a później - nie wiedząc czemu - w nienawiść, ale ta nienawiść zrodziła kolejną miłość, która była miliard razy silniejsza. Strach przed jej utratą stał się jednak również mocniejszy. Tak bardzo obawiał się samotności. Tak bardzo bał się tej miłości.
O przekwitaniu
- Dlaczego Słońce już nie zakwita?
- Bo nadeszła jesień.
- Ale przecież... jesień jest już od dawna, a mimo to wcześniej Słońce okraszało świat swoimi złotymi promieniami.
- Bo widzisz, jesień ma różne odcienie. Najpierw przeplata się z latem, ze słodkimi wspomnieniami, z gamami ciepłych barw. Wtedy jeszcze słońce kwitnie na niebie, choć powoli jest go coraz mniej. Powoli jego złote iskry zaczynają usychać. Wiesz dlaczego jesienią liście wyglądają tak, jak gdyby były pokryte rdzą?