opowiadania - Archiwum
Czas zapłaty – cz. 2
Lambert zatrzymał się na noc w innej karczmie. Tam potraktowano go z nie mniejszą pogardą, lecz nieco uczciwiej. Oberżę opuścił nad ranem. Wsiadając na konia poczuł ból w kolanie. Chyba nadwerężył je podczas ostatniej bójki. Jadąc rozpamiętywał miniony dzień i swoją walkę ze zgrają zbirów. Ten bogato ubrany na pewno przeżył, ale jakim kosztem… ten buzdygan, to jednak paskudna broń.
Czas zapłaty – cz.1
Lambert zsiadł z konia. Czekała go jeszcze długa droga, ale musiał dać wypocząć zwierzęciu. Sam też był zmęczony. Bolały go lędźwie, a oczy same się zamykały. Przywiązał uprząż do płotu i pozwolił koniowi się napić. Na placyku były również trzy inne konie. Lambert od razu spostrzegł drogie, skórzane siodła. Nie interesowało go, kto był ich właścicielem. Wiedział natomiast, że gdy wejdzie do karczmy ustaną wszelkie rozmowy. Nie spotkał jeszcze kogoś, kto nosiłby broń na plecach, tak jak on. Wszedł do środka. Ludzie siedzący przy stołach nie rozczarowali go.
Przegrana
Czwartek
Nareszcie wyszłam ze szpitala. W szkole nikt nic nie wie. Ponoć Marta organizuje w sobotę imprezę. Zaprosiła mnie, choć za sobą nie przepadamy. „To ma być prawdziwy bal karnawałowy, stroje muszą być total. Nie nawal.”- oświadczyła. Łatwo tej kretynce mówić. Jakby miała takich rodziców jak ja, to by wiedziała, że to prawie niemożliwe. Moja matka najchętniej widziałaby mnie na harcerskiej zabawie przebraną za jakiegoś zwierzaka.... (z pamiętnika Joasi)
Internat - cz. 2
Tomek obudził się w szpitalu. W zasięgu jego wzroku nie było jednak żywej duszy. Próbował sobie przypomnieć, jak się tu znalazł, lecz nic nie przychodziło mu do głowy. Poczuł suchość w ustach. Próba poruszenia rękami także nie przyniosła rezultatów. Nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Dotarło do niego, że stracił kontrolę nad własnym ciałem.
Przedawkowanie rzeczywistości
Posmutniałaś. Twoje oczy wydały mi się dziś jak dwa ogromne odbicia smutnej duszy. Czy to możliwe, żeby kobieta taka jak ty była w tym schematycznym świecie nieszczęśliwa? Osiągnęłaś wszystko, co chciałaś, a może nawet i więcej, ale czy udało ci się przekroczyć granicę własnych możliwości?
Internat – cz. 1
Tomek patrzył przez okno. Był sam w pokoju. Zresztą nie pierwszy raz. Tym razem reagował jednak na każdy, nawet najmniejszy szmer, jakoś inaczej. Miał wrażenie, że zło czai się we wszystkich zakamarkach pokoju, za każdym dobrze mu przecież znanym przedmiotem.
Przyszła tu
Przyszła tu, bo chciała.
Przyszła tu, bo czuła, że powinna.
Przyszła tu, bo nie mogła inaczej.
Przyszła tu, bo minął rok.
Pewna historia
Była piękna. Kruczoczarne włosy, ciemne oczy i duże usta. Jej ciało przykrywała luźna sukienka. Nie mówiła jednak i nie słyszała. Od dziecka. Za to tańczyła. Pięknie. I choć nie mogła usłyszeć muzyki, jej ciało kołysało się idealnie w jej rytm.
Siła duszy
Była zwyczajna.
Miała szesnaście lat. Na świat przyszła na początku zimy i stad też pewnie jej specyficzna uroda. Wyraźne kości policzkowe i oczy, w których odbijało się wszystko. Niby też zwyczajne, bo pospolite, niebieskie, a jednak było w nich coś więcej. Skrywały one jakąś tajemnicę, o której nikt poza nią nie wiedział.
Za bramą 2
Siedziałam zawstydzona i zastanawiałam się, kiedy to się skończy. Próbowałam nie słuchać, ale nie było takiej możliwości. Wszystko słyszałam. Nawet nie byłam świadoma, że zrobiłam tyle złego. Chociaż większość swoich win znałam. Nigdy nie myślałam, że spotka mnie coś takiego jak dziś. O ile to jeszcze było dziś.
Tajemnica – cz. 2
Beata nigdy nie widziała prawdziwego wisielca i jakoś nie czuła w tej chwili potrzeby, by zmieniać ten stan rzeczy. Kiedyś natknęła się w lesie na szczątki psiaka przywiązanego do drzewa i było to dla niej wystarczająco szokujące doświadczenie.
Kaktus
Wczoraj na dłoni wyrósł mi kaktus. Na prawej. Nie było to wcale przełomowe wydarzenie w moim życiu. Nie zadawałam sobie miliona pytań (Dlaczego akurat na mojej ręce? Dlaczego na prawej? Dlaczego…?), a pierwsze zdanie, które wypowiedziałam, wyposażona w miliony igiełek, wcale nie dotyczyło tej roślinki o irytująco równych kolcach na samym środku mojej łapy.
Za bramą
- Aha. Czyli to już tutaj… Ładnie nawet.
Rozejrzałam się. Nie było tu ani jednej rzeczy, która przykułaby moją uwagę. W sumie niczego tu nie było. Wszyscy mówili zawsze o jakiejś bramie, ale nie mogłam jej znaleźć. Chciałam pójść dalej jakąś drogą, ale nie wiedziałam którą. Stałam jak kołek, patrząc to w lewo, to w prawo, to za siebie. Nie to, że czułam się oszukana. Nic z tych rzeczy. Ale wszystko to, co widziałam, nie zgadzało się z tym, o czym opowiadał mi kiedyś katecheta.
Tajemnica - cz. 1
- Chyba kręcimy się w kółko - powiedziała niepewnie Beata. Była przekonana, że świerk złamany przez wichurę mijali już co najmniej dwa razy.
- Nie bredź - żachnął się Wojtek - przecież idziemy według wskazań kompasu.
- Może się popsuł - zasugerowała Beata ostrożnie.
- Sama jesteś zepsuta - burknął. - Poza tym kieruję się położeniem słońca, a ono raczej nie nawala.
Plotkary – cz. 4
Przed Hotelem Creamy Screamy aż błyszczało od brylantów, które nosiły na szyjach dziewczyny z St. Barneys High School. Zgromadzeni czekali na to, by drzwi do najlepszej imprezy wszech czasów otworzyły się, a wszyscy znaczący, młodsi mieszkańcy Londynu mogli zabawić się, jak to tylko oni potrafią.
Niezwykłe wakacje – cz. 2
Poszukiwania postanowiłem rozpocząć od domu, w którym kiedyś mieszkała. Pamiętałem tylko, że była to piętrowa kamienica z czerwonej cegły. Taki przedwojenny budynek. Mieszkała chyba gdzieś na parterze, bodajże po prawej stronie. Niestety, nie byłem pewien, jaki numer miała ta kamienica - dwa, dwanaście, a może dwadzieścia? Na pewno występowała w nim jednak dwójka.
Plotkary – cz. 3
- Hej, mała! Wake up! – szepnęła Lily do ucha Brooke.
B powoli otworzyła oczy. Nie miała siły wstać. Już prawie zsunęła się bezwładnie z ławki, ale Annabelle przytrzymała ją w ostatniej chwili za ramię.
- Puszczaj! – wrzasnęła Brooke.