opowiadania - Archiwum
Dzień, w którym wzeszło słońce
Zapowiadał się piękny dzień. Słońce oświetlało lazurowe niebo i wydobywało najdrobniejsze ciemne tony z wielkiej kurtyny okalającej świat. Trawy i krzewy skąpane w porannej rosie śmiało podnosiły się ku górze. Krople wody zgromadzone na liściach i łodygach uciekały przed słońcem, które coraz mocniej dawało o sobie znać ciepłymi promieniami. Skały były jednak nadal zimne i wilgotne. Nie wiadomo czy pamiętały jeszcze minione wydarzenia, czy zwyczajnie oddawały tylko chłód nocy.
Makabreska
„Suchy trzask i przerażający krzyk rozdzierający ciszę. Strach. Głucha cisza, trzask i kolejny nieludzki wrzask. A potem kolejny i kolejny… bez końca. Próbuję się uwolnić, ale związane ręce i nogi uniemożliwiają mi jakikolwiek ruch. Boli mnie wszystko, całe ciało. Bicz trafia zazwyczaj w plecy, ale równie dobrze może trafić w ramiona, pośladki, żebra albo w głowę. Czuję potworny ból. Przygryzam wargi, próbując powstrzymać krzyk , ale nie na wiele to się zdaje. Chyba lubią patrzeć, jak wyję z bólu, wyrywam się i próbuję walczyć.
Za plastikowym szkłem - cz.3
Pani doktor powiedziała nam, że jeśli jeszcze raz wezwiemy do dziadka pogotowie, to ona zgłosi ten fakt na policji, bo – jak stwierdziła - pogotowie to nie izba wytrzeźwień. Co prawda, to prawda. Po kilku dniach babcia musiała jednak wezwać lekarza ponownie, ale tym razem poprosiła o pomoc lekarza z prywatnej przychodni. Ten nie zastanawiał się długo i po zbadaniu pacjenta od razu wypisał mu skierowanie do specjalistycznego szpitala na leczenie odwykowe.
Meeting
Otworzył oczy. Zajęło mu to pewną chwilę, jakby mózg musiał z pełną świadomością i rozmysłem wysłać sygnał do powiek, by raczyły się uchylić. Popatrzył na sufit, potem na wezgłowie łóżka. Wysoka postać w czarnym płaszczu, dzierżąca lśniącą kosę patrzyła prosto na niego...
Za plastikowym szkłem - cz. 2
Często zastanawiałam się nad tym, czy każdy z nas ma scenariusz swojego życia, zapisany przez Boga. Jeżeli tak, to życie ludzkie nie ma najmniejszego sensu. No bo po co żyć według jakiegoś, narzuconego odgórnie schematu? Sprawa nabiera jednak innego znaczenia, kiedy pomyślimy, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś.
Paranoja
Wchodzi do łazienki. Robi kilka kroków w stronę lustra. Z początku stara się za bardzo nie kontemplować swojego odbicia, jednak po chwili stoi zapatrzona jak Narcyz nad sadzawką. Dobry Boże, jak bardzo nienawidziła swojej twarzy. Nieforemna bryła z wąskimi ustami i dużym nosem. Dwa małe punkciki oczu w najbardziej pospolitym odcieniu brązu. Nieładna cera. Męczyła ją ta banalna brzydota.
Guajira Guantanamera
Kobieta splunęła i przetarła pęknięte lusterko podwiniętym skrawkiem brudnej koszuliny. To był ten moment, kiedy w ciemnych zaułkach niegdyś kolorowych kamienic coś się czaiło. Zanim migoczące światło przedarło się przez przykurzone szkło, co jakiś czas gasło, by w końcu z sykiem powoli zaświeciły się latarnie. Znad wybrzeża nadciąga smuga zapachu śniętych ryb, brudne kałuże parują. W ciemności przemykają ledwo popiskujące, wychudzone szczury, najlepsi przyjaciele mieszkańców Hawany.
Człowiek o dwóch ojczyznach
Muskularny mężczyzna o smagłej, pociągłej twarzy, kruczoczarnych włosach i błyszczących zielonych oczach zrzucił z siebie drelichową kołdrę i z wysiłkiem stanął na nogach. Wyjrzał przez okno. Świtało. Bardzo lubił patrzeć na wschodzące słońce, którego subtelne światło wpadało pomiędzy gałęzie drzew rosnących w otaczającym ponury gmach, skromnym parku. Westchnął ciężko na myśl, że do końca życia będzie oglądał budzący się do życia świat przez to małe, zakratowane okno. Zasłużyłeś na to, powiedział sobie.
Za plastikowym szkłem - cz. 1
Tak naprawdę nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad kruchością i ulotnością życia. Przyjmowałam wszystko takim, jakim było. Jeżeli coś było czarne, to takie właśnie było. Nie widziałam nic więcej poza tą przysłowiową czernią i bielą. To i tak nie miało sensu. No bo po co roztrząsać coś, co i tak jest jasne? Przyjaciele zawsze mówili, że jestem bardziej podobna do chłopaka niż do dziewczyny. Burzyłam się, ale w głębi duszy przyznawałam im rację. W końcu nie na darmo ubierałam się w szerokie ciuchy. W pewien sposób znajdowałam w nich swój mały azyl. Mogłam ukryć swoje kłopoty w czarnym kapturze. Na uszy zakładałam słuchawki i wtedy wszystko wydawało się łatwiejsze. Do czasu.
Moja mała przyjaciółka
Długo zastanawiałem się, o czym by tu napisać. Tyle ciekawych, niezwykłych rzeczy dzieje się dookoła. Ostatecznie postanowiłem jednak opowiedzieć Wam o swoim psie, który okazał się być tak niezwykłą i bliską mi istotą, że teraz będzie mi bardzo ciężko się z nim rozstać… Cofnijmy się jednak trochę w czasie. Mamy rok 2008, grudzień, dzień 24.
Razu pewnego
Młody mężczyzna siedział za biurkiem zawalonym notatkami, mapami i książkami. Mosiężna lampa gazowa rozganiała ciemności, a cienie kryły się po kątach pokoju, czyniąc nieśmiałe kroczki, gdy ramieniem lub dłonią zasłonił światło, lecz zaraz cofały się do poprzednich pozycji. Mężczyzna pokręcił smutno głową, raz jeszcze przejrzał tytuły książek i ostatecznie sięgnął po obszerny wolumin w ciemnoczerwonej oprawie. Złota litery układały się na grzbiecie w tytuł - „Dzieje Rzeczypospolitej”.
Zraniona
Spazmatycznie łapię powietrze i nieświadomie wbijam paznokcie w nogi. Czuję jak strach próbuje rozedrzeć mi płuca. Powoli uspokajam się, zaczynam spokojniej oddychać i rozluźniam uścisk dłoni. Dawniej nie byłam pewna, czy wiem, co znaczy to uczucie. Teraz już wiem. Strach jest zimny, mrozi powietrze, a każdy oddech rozdziera płuca. Strach przysłania ci oczy mgłą, utrudnia każdy ruch gałkami i sprawia, że dotyka cię fala nieoczekiwanego bólu. Zdaje ci się, że oczy wybuchną ci wewnątrz głowy.
Życie według Ali
Jak w każdy piątek siedzieli w pokoju Olivera. James przygrywał coś na gitarze. Nagle spod łóżka dobiegł ich śmiech, a raczej jego wybuch.
- Hahahaha t....o haha, to ty? - spytała Ali, pokonując z trudem atak radości.
- Zostaw to! - wrzeszczał Oliver, próbując wyrwać dziewczynie rodzinny album ze zdjęciami.
- Skąd ty to wzięłaś?
Ofiary miłości
Trzy świeczki. Tak, są trzy. Co jeszcze? Kreda. Biała? Tak. Nic więcej? Jest materiał. I jeszcze nasze dłonie. Pamiętajmy, żeby spleść je razem. Nie teraz, puść je. Są takie chłodne. I deszcz. Chcę widzieć twoje włosy. Tworzą taki ładny wzór... dokąd mnie prowadzisz? Tam?
Realistom też zdarza się umrzeć nie w terminie
Co, jeśli jutro nastanie koniec? Jeżeli świat nie napełni się światłem poranka, jeżeli ciemność pochłonie to wszystko, co w Twoim mniemaniu po prostu nie może nie istnieć? Co, jeśli jutro nie będzie już „ja”, „ty”? Niemożliwe, prawda? Twój rozum mówi: nie! O takich rzeczach zaczniesz myśleć dopiero koło siedemdziesiątki, może trochę wcześniej, a może nawet później.
Jestem Aniołem
Mam na imię Lena. Urodziłam się… No właśnie, nie pamiętam już nawet kiedy. Nie pamiętam też kim byłam wcześniej. Po prostu jest tak, jakbym nigdy nie istniała w prawdziwym życiu. Dziwne, prawda? Pewnie teraz zastanawiasz się, z kim masz do czynienia. Czy aby na pewno chcesz to wiedzieć? Dobrze, powiem Ci. Jestem aniołem. Zginęłam młodo. Miałam osiemnaście lat. Jakiś łowca przygód potrącił mnie, gdy przechodziłam przez jezdnię. A przecież rozglądałam się trzykrotnie. I co? Zginęłam. Ale widać tak miało być. Tak po prostu musiało być.
Jestem wpadką
Jestem szaleńcem. Skąd pewność, że istnieję? Że nie składam się jedynie z powstałych w wyniku kontaktu z innymi cząstkami atomów? Że jestem czymś więcej niż tylko wypadkową tego, co mnie otacza? Świat był dla mnie zbyt absurdalny, bym mogła faktycznie egzystować. Stałam się ofiarą stworzonej przez ludzi rzeczywistości. Za bunt przeciwko niej przyszło mi zapłacić wysoką cenę.
Zapomniany
Teraz to już nawet nie pamiętam, czy jego ostatnie słowo brzmiało „wychodzę”, czy „odchodzę”. Wszystko mi się pomieszało. Ale chwila, mam na to niezłe usprawiedliwienie. Joshua miał charakter inny od wszystkich i to właśnie ja musiałam znosić jego humory (a trzeba przyznać, że rzadko się uśmiechał). Podczas kłótni, kiedy wytykałam mu jego błędy, odwracał kota ogonem i zganiał wszystko na mnie. A kiedy uświadomił sobie, co zrobił, wracał ze skruchą w oczach i mruczał mi do ucha miłe słowa. Kupowałam to, nie powiem, że nie. Ale ile było można?
Poezja uwsteczniania
Urodziłem się mały, nawet bardzo mały. Właściwie, to mam szczęście, że przeżyłem. Teraz wiem, że byłem wtedy całkiem bezbronny, zdany na łaskę moich rodziców. Przecież oni mogli mnie nie chcieć, mogli mnie porzucić. Wiem, że miałem szczęście. Mogłem się w tamtych ciężkich czasach uczyć. Zostałem chirurgiem. Częściowo dzięki własnym zdolnościom, a częściowo dzięki rodzicom, którzy także byli lekarzami i mieli kontakty w tym środowisku.
Bajki dla dzieci niewskazane – cz. 2
Mała dziewczynka ubrana w czerwony płaszczyk z kapturkiem biegła przez las. Sowy huczały, gdzieniegdzie dzięcioł stukał w drzewo, a w oddali smętnie wył wilk. Dziewczynka bała się. Co jakiś czas oglądała się przez ramię, jakby obawiała się ataku zza pleców. Pamiętała przestrogi matki, znała je na pamięć.