opowiadania - Archiwum
Dwa miesiące, papierosy i piekło
5 maja.
Podobno zostało mi tylko dwa miesiące życia. Takiego życia między ziemią a – prawdopodobnie – piekłem. Żałuję teraz wielu rzeczy, z wielu nie jestem dumny. Co prawda były też jakieś dobre – na przykład rok temu naprawiłem światełka na choinkę i... No, dużo tego było.
Rewolucjonistka
Sytuacja w Egipcie stawała się z dnia na dzień coraz bardziej poważna i wcale nie zanosiło się na spokój. Piotr martwił się i to poważnie. Nie było dnia, żeby po obejrzeniu wiadomości na kanale BBC nie pytał rezydenta o możliwość ewakuacji.
Gdy nadeszła śmierć, zła śmierć
- Dominik! Wstawaj! Jest 7:20, spóźnisz się do szkoły!
Dlaczego dzisiaj, dlaczego ona? Czasem mogłaby sobie odpuścić te poranne pobudki. Człowiek położy się spać, a po chwili przychodzi ktoś i uświadamia Ci, że pora już opuścić krainę Morfeusza. O nie! Śpię dalej…
- Dominiku Adamie Zalewski, w tej chwili masz wstać, bo inaczej autobus Ci ucieknie.
Special Ops - Prolog
24 sierpnia 2014 godz. 10.17. Zbiórka miała być o dziewiątej, a wyszło jak zwykle. Dobrze, że chociaż jest nas po szesnastu w drużynach. Na szczęście w mojej jest sporo starych znajomych. Scenariusz jest taki: jeden team ma atakować i zdobyć flagę, drugi ma ją ochronić. Flaga jest na szczycie wzgórza. Proste jak zrobienie płatków na mleku.
0 CoffeeMaker 2013-10-17
List do ukochanej
Chciałbym nie pisać nic. Nic nie mówić. Nie oddychać. Nie czuć bólu, smutku ani żalu. Mógłbym zatrzymać się i widzieć, jak zabierają mi wszystko. Dom, muzykę, piękno. Mogliby zniszczyć cały świat. To bez znaczenia. Miałbym ciebie. Widziałbym, jak uśmiechasz się na widok zieleni liści i jak napawasz się świeżym powietrzem. Patrzyłbym na tworzący się na twojej twarzy grymas, wywołany wiatrem, który rozwiewałby twoje włosy. Mógłbym w milczeniu słuchać jak krzyczysz, złościsz się, skarżysz...
Smutna historia
Było ich czterech. Trzech grało w karty, a Czwarty grał jakąś melodyjkę na harmonijce. Ubrani byli w dresy, by było im wygodnie. Strych, który ich otaczał, przepełniony był starymi gratami. Dwóch pierwszych siedziało na skrzynkach, Trzeci na starym, bujanym fotelu ze złamanym oparciem, a Czwarty stał opierając nogę o taboret od fortepianu, który leżał w kącie przykryty wielką, brązową płachtą.
List do nadziei
Pierwszy raz, gdy Cię dotknąłem. Pierwszy raz, gdy dowiedziałem się, jak smakujesz. Pierwszy raz, gdy się odezwałem, był jak nowa możliwość, jak przestrzeń niezałatwionych spraw, w których tkwi rozwiązanie. Zrozumienie, jak duży jest świat, jak wiele można. Ten pierwszy raz był jak niewiarygodne szczęście, że coś może być tak banalne, że znam powód i rozwiązanie.
Życie
Dwa lata wcześniej:
Właśnie zakończył się koncert twojego ulubionego zespołu, na którym byłaś ze swoją przyjaciółką [I.T.P]. Szłyście za kulisy, by spotkać się z waszymi idolami.
- Oni są cudowni! - krzyknęłaś.- A widziałaś Josha? O mój Boże!
- Ha, wiem. Kocham ich i nadal nie mogę uwierzyć, że za chwilę ich poznamy.
Spotkanie po latach
Doktor Stefan Kozłowski siedział przy biurku w swoim gabinecie. Beznamiętnym wzrokiem wpatrywał się w krople deszczu, które rysowały na okiennej szybie wymyślne wzory. Jego dyżur zbliżał się ku końcowi. Był wysokim, szczupłym mężczyzną. Miał pooraną zmarszczkami, chudą twarz, głębokie, błękitne oczy, a gęste - pomimo podeszłego wieku - siwe włosy wciąż poprzetykane były ciemnymi nitkami. Ten doskonały w swoim fachu lekarz był człowiekiem flegmatycznym i melancholijnym.
Rodrigo de Riweira
Rodrigo de Riweira przemierzał szybkim krokiem uliczki Barcelony. Po szarym niebie snuły się ciemne chmury. Zimna, deszczowa aura silnie kontrastowała z panującą zwykle w Hiszpanii słoneczną pogodą, toteż Rodrigo co chwila szczelniej owijał się swoim czarnym, sięgającym stóp płaszczem. Był wysokim dwudziestokilkuletnim mężczyzną z kruczoczarnymi, gęstymi włosami, pociągłą, smagłą twarzą i ciemnymi oczami.
List do przyjaciela
Noc. Za oknem księżyc. Wokół cisza. Żadnego, nawet najcichszego dźwięku. Siedział na podłodze wśród porozrzucanych kartek, a po policzku spływały mu łzy. Myśli wypełniała tylko jedna osoba. Tylko ona. Nic innego nie miało prawa mu przeszkodzić. Nic innego nie miało prawa zakłócić mu tych myśli. Odłożył kolejny z przeczytanych listów i sięgnął po następny.
Kraina marzeń - cz.2
Niki, dysząc ciężko, upadła na ziemię. Jej twarz ubrudzona była błotem, włosy potargane. Na kolanach i łokciach widniały liczne otarcia i rany. Mimo tak trudnych chwil dziewczyna nie żałowała swojej decyzji. Chciała odkryć prawdę. Była ciekawa, co kryje się za murami Strefy 51 i musiała rozwiązać tę zagadkę. Spojrzała za siebie i podniosła się, otrzepując koszulkę z piachu. Była noc. Niki stawała się śpiąca, ale mimo wszystko postanowiła działać.
To nie może być prawda – cz.2
Tak myślę. Znowu spojrzałem na zegarek, ale tym razem bez szczególnego zainteresowania. Wskazówki pokazywały dwudziestą pierwszą, a więc byłem już spóźniony. Przyśpieszyłem kroku. Anka mieszkała nieopodal kina samochodowego. Niekiedy wchodziliśmy na wzgórze leżące tuż obok i oglądaliśmy z oddali projekcje filmów. Z Anką znam się już dobre dziesięć lat. Zawsze gdy moi rodzice się kłócili, a zdarzało im się to dosyć często, biegałem właśnie do niej.
To nie może być prawda – cz. 1
To był zwyczajny dzień. Za oknem zachodziło właśnie słońce, a ja siedziałem w domu sam. W telewizji leciały jakieś bzdety, a komputer miałem zepsuty. Czułem, jak z każdą kolejną minutą zatracam się w bezmiarze znudzenia. Wyjąłem telefon i postanowiłem zadzwonić do znajomych, z nadzieją, że może któryś z nich będzie mógł wyjść z domu?
Pacjent
Pomieszczenie to nie było miłym miejscem. Jedyne wyposażenie tej pomalowanej w latach siedemdziesiątych tanią, szarą farbą salki, w której lekarze spotykali się ze swoimi pacjentami, stanowiły dwa stare, sfatygowane krzesła i stół z odrapanym blatem. Przy tym stole siedział mężczyzna w średnim wieku, bębniąc palcami o matową powierzchnię blatu. Stojący za nim strażnik niespokojnie zerkał na drzwi, czekając na przyjście lekarza. Przebywanie w jednym pomieszczeniu sam na sam z szaleńcem było niezbyt komfortową sytuacją.
Kraina Marzeń - cz.1
Czarnowłosa dziewczyna o śniadej cerze i bursztynowych oczach spojrzała w rozgwieżdżone niebo, przygryzając z zaciekawieniem dolną wargę. Poprawiła skórzany plecak, który zsuwał się jej swobodnie po prawym ramieniu i zawiązała sznurówki, wijące się po jej sportowym, czarnym bucie. Twarz nastolatki wyrażała zmęczenie i niechęć do życia, ale za tym obrazem nędzy kryło się tak naprawdę bystre dziewczę. Niki, bo tak miała na imię, znajdowała się akurat w zachodniej części hrabstwa Lincoln w stanie Nevada. Od zawsze marzyła o tym, aby znaleźć się w tym miejscu.
Jestem Aniołem - cz.2
Nie wiem jak długo jeszcze będę mogła się ukrywać i być bezpieczna. Można powiedzieć, że zgotowałam sobie taki los na własne życzenie. Pytacie, jak do tego doszło? No cóż, nie byłam jakąś szczególną grzesznicą, ale nie miałam ochoty nosić worka pokutnego na głowie przez całą wieczność. Ktoś postanowił jednak inaczej. Nie do końca wiedziałam kto - Bóg czy też może Diabeł.
Inna rzeczywistość
Dziś kolejna rozprawa. Możliwe, że rozwiąże ona wszelkie nasze problemy albo będzie już tylko gorzej. 16. lipca 2050 roku. Data, która zapewne przejdzie do historii jako dzień walki o wolność i swobodę. Godzina 15.00. Spokojnym krokiem podchodzę do drzwi, otwieram je i wychodzę z domu. Nagle oślepia mnie niewiarygodny wręcz blask fleszy. Wokół słyszę gwar ludzkich głosów. Ten piskliwy, kobiecy, rozpoznałbym jednak wszędzie. Słyszę go już od paru tygodni i jestem pewien, że nie zapomnę go nawet na łożu śmierci.
Przegrana
Pomieszczenie było stosunkowo duże i wyglądało trochę jak pudełko. Moje kroki odbijały się tu pustym echem. Jedynym jego wyposażeniem było łóżko i zniszczony mocno stolik. Łóżko było wysokie, poza tym raczej zwyczajne, choć wyglądało trochę jak szpitalne. Na stoliku leżały różne przedmioty: kajdanki, strzykawki, ale i takie, których przeznaczenia nie znałam, choć intuicyjnie wyczuwałam, że mogły służyć do okropnych rzeczy.
Zaczarowana dorożka, zaczarowany jednorożec
Kiedyś byłam księżniczką. Miałam wiele zamków, najpiękniejsze na całym świecie karoce i rumaki. Byłam uwielbiana przez moich poddanych. Czasem spotykałam jednak złe kobiety – czarownice, złe księżniczki, rywalki, zazdrosne damy dworu. One uprzykrzały mi życie, lecz zawsze z pomocą jakiegoś niewyobrażalnie przystojnego rycerza, w lśniącej jak Edward Cullen zbroi, pokonywałam wszystkie te wynajęte przez moje przeciwniczki smoki i inne wściekłe wiewiórki.