opowiadania - Archiwum
Bajki dla dzieci niewskazane – cz. 1
Kobieta o złotych włosach zebranych w jeden długi warkocz mieszała łyżką w drewnianej misce. Rzuciła okiem na palenisko, sprawdzając, czy ogień nie wygasł. Następnie spojrzała na córkę, która siedziała przy kuchennym stole i marudziła nad śniadaniem. Druga z córek, Alina, weszła właśnie do domu i postawiła pod ścianą koszyk malin.
Wieczorną porą słów kilka do…
Czasem zapominam żyć. Przyjacielu, jak to jest, że czytając to, nawet nie zwracasz uwagi na pełen uczucia zwrot do Ciebie, który wyraża tyle uczuć? Twoje oczy znów bezszelestnie generalizują ułożone w słowa literki. Mogły przecież ułożyć się inaczej, czyż nie? A jednak jakimś odruchem wolnej woli zapadła decyzja, że będzie to właśnie takie a nie inne słowo. Czyż nie tak samo jest ze wszystkim?
Ubrani w mesjanizm
Chciałabym mieć teleskop. Taki, jak widziałam w reklamie. Czarny i błyszczący. Z mnóstwem pokręteł, śrubeczek, szkieł i dołączoną do niego mapą nieba. Chcę pewnej nocy wynieść go przed dom, ustawić i spojrzeć przez okular. Chcę obejrzeć, tak jak obiecuje producent: kratery na księżycu, pierścienie Saturna i księżyce Jowisza. Ale tak naprawdę, to chciałabym zobaczyć Boga. Wtedy wszystko byłoby prostsze.
List do…
Tłumaczę Ci to tak: jesteś Artystą. Artyści są wrażliwi, są inni. Przeżywają wszystko nieco inaczej, na swój własny artystyczny sposób. Stąd te uczucia, te wszystkie uczucia, które kłębią się w Tobie i nie dają Ci spać. Wszystkie odczucia zmysłów, łzy samotności, uśmiechy szczęścia, momenty szaleństwa i chwile zapomnienia.
Dzień jak każdy [...] inny
Otwieram oczy i podnoszę głowę z poduszki. Zaspałem. A nie, przecież dziś sobota. Uspokojony próbuję raz jeszcze zatracić się w objęciach Morfeusza. Oczywiści nadaremno. Sprawdzam więc godzinę na telefonie. Jest dopiero ósma, ale zdaję sobie sprawę z tego, że już nie zasnę. Leżę jeszcze chwilę, ale trzeba wstać. Czynię na sobie znak krzyża, tak jakoś odruchowo, nie dlatego, że muszę, nie dlatego, że chcę. Wstaję i dość niezdarnie naciągam szlafrok na grzbiet.
Pytania
Jaki kolor ma miłość? Czy jest to ta przyjęta powszechnie, tradycyjna, ale też już trochę przereklamowana i banalna głęboka czerwień symbolizująca namiętność, powiązana z krwią, a co za tym idzie z cielesnością, czasem też z bólem i cierpieniem? Jak myślisz? Może masz jakąś inną propozycję, może dla Ciebie miłość maluje się w innej barwie? Ja osobiście ubieram ją w pastelowe odcienie kojarzące się ze zmysłowością, zwiewnością, a co za tym idzie z ulotnością.
A.D. 1864
Bójki przed karczmami i tawernami uchodziły za warszawską tradycję i całe pokolenia Szewczyków i Kołodziejów pyszniły się przodkami, którzy otrzymali razy od jakiegoś paniątka za panowania J.K.M. Jana III Sobieskiego. Dziwna wielce była ta tradycja, jak i inne, które panowały w Warszawie, stolicy kontynentu europejskiego. Jak Londyn, Paryż i Petersburg chciały mieć w sobie coś ze stolicy Rzeczpospolitej, tak i pospolici mieszkańcy, których praszczurzy własnymi rękoma wznosili mury obronne, katedry i ratusze, chcieli żyć na modłę warszawiaków.
Była dobra, wolna i piękna…
Eteryczna, ulotna, delikatna. Niska, drobna, z pozoru bezbronna istota. Brunetka o niespotykanej urodzie. Ogrom jej serca zawsze wygrywał z rozumem. Marzenia traktowała jak świętość. Była młoda, szalona i wyjątkowa. Kochałem ją, a ona kochała mnie. Zawsze szczęśliwa, pewna, do czego dąży w jakże efemerycznym życiu. Nigdy nie traciła swego celu sprzed oczu.
Nameless
Dwóch mężczyzn siedzi przy stoliku w zatłoczonej kawiarni. Jeden z nich jest wysoki, w czarnym, dopasowanym garniturze, pod którym wyraźnie rysuje się kształt pistoletu. Jest młody, ale jego twarz ma jakiś dziwnie zacięty wyraz. Myśli zapewne, że jest kimś więcej niż tylko marionetką FBI. To fakt, że ma nosa. Dlaczego jednak uważa się za super agenta, skoro inni mają go za fajtłapę? Jednak to nie on przyciąga uwagę innych klientów.
Uśmiech
Szła ulicą skulona, ciasno obejmując ramionami swoje drobne ciało. chociaż na dworze panowało łagodne, wiosenne ciepło. Swoją opuszczoną do granic możliwości twarz zasłaniała woalką rozpuszczonych włosów w kolorze poszarzałego blondu. Smutnych oczu nie powinno pokazywać się nikomu. To jej prywatne cierpienie, nikt inny nie ma wstępu do tego świata, który odbija się w jej spojrzeniu.
Magia życia - cz.3
- Jagoda, no powiedz coś.
Dziewczyna siedziała na zimnej podłodze, wpatrując się w niewiadomy punkt. Cała drżała. Nie, nie dlatego, że odczuwała chłód. Przed momentem jej życie rozsypało się na milion małych kawałeczków, których już nigdy nie poskleja.
- Jagoda – krzyknęła Malwina. – Albo coś powiesz, albo przysięgam, wyrzucę cię przez okno.
Z Archiwum Y #3
Mogłoby się zdawać, że idący ulicą młody mężczyzna ma przed sobą długie i szczęśliwe życie. Niósł siatkę z zakupami, butelkę niezbyt wytrawnego wina, gwizdał wesoło i bawił się breloczkiem od kluczy. Wszedł do bloku, lekceważąc zupełnie niedziałający już od lat domofon i zerknął do skrzynki pocztowej. - Kobiety są... – przerwał nucenie i odłożył siatkę z zakupami.
Magia życia - cz.2
Od ostatniego dnia wakacji minęły już ponad cztery miesiące. Życie Jagody zmieniło się nie do poznania. Niepodważalny był też fakt, że była szczęśliwa. Pewnego razu, gdy wracała ze szkoły, usłyszała, jak ktoś ją woła. Odwróciła się i uniosła wyregulowaną brew ku górze. Serce wykonywało milion uderzeń na minutę, na policzkach pojawiły się płomienne rumieńce, a oczy pokryły się błogą mgłą.
Jej problem
Znów zmiana szkoły. I znów te same pytania i wątpliwości. Czy wybór był tym razem odpowiedni? Co mnie tu spotka? Zobaczymy. Pusty korytarz. Jeszcze pusty. Za chwilę zadzwoni dzwonek i zacznie się moja pierwsza lekcja w nowej szkole. Rozglądam się, szukam kogoś, z kim mógłbym usiąść, pogadać, zaprzyjaźnić się. Wszyscy się gdzieś spieszą, głośno rozmawiają, śmieją się.
Magia życia – cz. 1
Jagoda była dziewczyną o przeciętnej urodzie. Tak przynajmniej twierdzili wszyscy znajomi. Mieszkała w małym miasteczku pod Rzeszowem. Kiedy miała dwa lata jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Rodzina nie miała ochoty się nią zaopiekować, bowiem jej członkowie sądzili, że musi być jakimś przekleństwem danym od Boga. Po pogrzebie rodziców trafiła więc do domu dziecka.
Lustro wiedziało
- Jestem zepsuta – blondwłose dziewczę oznajmiło lustru. Ale lustro wiedziało już to od dawna. Przez lata obserwowało zmiany zachodzące w ciele i zachowaniu dziewczyny. Znało ją może nawet bardziej niż ona sama, wyciągając wnioski z opowiadanych przez nią historii podczas wieczornego czesania włosów. A nawet gdy nie mówiła do lustra, to siedziała przy nim, pisząc pamiętnik. I lustro widziało wszystko.
Jak przywróciłem ład na świecie
Jak przywróciłem ład na świecie, czyli auto-nie-biograficzna opowieść spowiednia, logiki i sensu pozbawiona, a w mózgu moim wciąż się odnawiająca. Wielce absorbującym jest bycie alternatywą dla świata i jednocześnie jego koniunkcją, gdyż świat beze mnie obejść by się nie mógł. Chociaż pamiętam, raz, jeden raz, po pierwszym alkoholu spożyciu, jak leciałem długo, choć nie długo do przesady i po tym locie średnio-długim, ale nie krótkim, rozpadłem się na zdawałoby się tysiąc cząstek.
Z Archiwum Y#2
Mężczyzna nerwowo przeszukiwał kieszenie, próbując odnaleźć klucze do mieszkania. Co chwila przerywał, by sprawdzić źródło dochodzących do jego uszu odgłosów. Żarówka na klatce schodowej znów była spalona albo ktoś ją ukradł. Z całą pewnością mieszkanie w bloku nie było szczytem jego aspiracji. Dziwne pomruki, stuknięcia i skrzypnięcia dochodziły z odległego kąta całkowicie pochłoniętego mrokiem. Ciche warknięcie wybiło się ponad szelesty. Całe szczęście mężczyzna znalazł klucze, otworzył drzwi i wszedł do środka.
Z pamiętnika staruszki
Środek nocy. Mieszkanie pogrążone w ciemności. Po kątach chowają się koszmary. Oddycham ciężko. Każda noc, każdy dzień jest walką o kolejny oddech. Walką często nierówną i pochłaniającą wszelkie siły. Wstaję z łóżka. Zmęczonymi nogami idę powoli do lustra. Patrzę w nie i widzę starą kobietę z pomarszczoną twarzą, smutnymi, mętnymi oczami i kępką siwych, lekko przetłuszczonych włosów.
Her Morning Elegance
Potwór otwiera oczy leniwie. Zdążysz się jeszcze wymknąć. Cholera, jednak nie zdążyłeś. Czyli już po Tobie. Nie wygląda jak potwór. Chociaż te piękności z głębin morskich, syreny, są najgorsze. Nigdy nie wiesz, czego możesz się spodziewać. Spod pół przymkniętych powiek obserwuje rzeczywistość. Biały sufit i dwie białe ściany. Drugie dwie nieotynkowane, pozostawione same sobie cegły.